Mecz w Rzeszowie to był jego ostatni raz na boisku w 2019 roku. Łukasz Kaczmarek nagle zniknął z PlusLigi, na zdjęciach pojawiając się dopiero prosto ze… szpitalnego łóżka. Najgorsze jest już za atakującym Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, ale jak sam przyznaje, życzenia związane ze zdrowiem – już zawsze będzie traktował poważnie.
Maciej Piasecki, TVPSPORT.PL: – Zacząłeś życie normalnego człowieka?
Łukasz Kaczmarek: – Tak można to ująć. To dziwne uczucie żyć w takim rytmie. Każdy ma swoją codzienność, zawodowe obowiązki, pewien plan na kolejne dni. Zostałem jednak odcięty od siatkarskiego rytmu w stu procentach. Teraz najważniejszy jest odpoczynek, choć nie będę ukrywał, ja się do tego kompletnie nie nadaję.
– A jednak niektórzy mogliby pozazdrościć takiego przymusowego lenistwa.
– Domyślam się. Jeśli jednak jesteś przyzwyczajony do wysiłku fizycznego i nawet poza sezonem szukasz jakiegoś pomysłu na to, żeby się zmęczyć, trudno jest włączyć tryb lenistwa od A do Z. Odpowiednia dawka odpoczynku to dwa-trzy dni na typową, pomeczową regenerację. Wiem jednak, że teraz trzeba swoje przecierpieć, żeby móc wrócić do grania w siatkówkę.
– Zaczynasz przeszkadzać żonie w domu?
– Pierwszy tydzień spędziłem w szpitalu zatem na szczęście jeszcze nie ma mnie dość… Ale faktycznie, śmiejemy się, że im dalej w las, tym gorzej. Zastanawialiśmy się nawet ostatnio, co to będzie, jak za ileś lat skończę karierę. To jednak pytanie do Dominiki. Domyślam się, że nie jest ze mną łatwo w domu. Po prostu, trudno jest mi usiedzieć na tyłku tyle czasu!
– Dodatkowo zostałeś ojcem na pełen etat.
– Tak, córeczka może się wreszcie nacieszyć tatą. Nawet w okresie wakacyjnym, po sezonie klubowym, bardzo dużo czasu spędzałem poza domem. Wiadomo, najpierw trzy weekendy z Ligą Narodów, później zgrupowanie w Zakopanem i na koniec Final Six. Z tego wyszło półtora miesiąca ciągiem dla reprezentacji. A doliczmy jeszcze Puchar Świata i kolejne trzy tygodnie, czyli w domu byłem właściwie głównie gościem. Jak tata jest w domu, córeczkę rozpiera dodatkowa energia. W obecnej sytuacji zdrowotnej muszę uważać, bo potrafi dać mocny wycisk. Cieszę się jednak każdą chwilą spędzoną z dziewczynami.
– Trudniejsze treningi siatkarskie czy zajęcia serwowane przez córeczkę?
– Nie mam tutaj porównania z prostego względu – zależy w jakim humorze jest. Córeczka ma energię, która właściwie nigdy się nie kończy.
– Dokładnie 27 grudnia wybije miesiąc odkąd nie grasz. Długo jesteś w rodzinnych stronach, poza Kędzierzynem?
– Wróciłem do Krotoszyna zaraz po wyjściu ze szpitala, na tydzień czasu. Później wyjechałem do Kędzierzyna, odwiedzić chłopaków, spędzić trochę czasu z zespołem. Byłem na meczu z Olsztynem, chciałem choć z boku pomóc drużynie. Teraz jednak wróciłem do siebie, przed zespołem pucharowa podróż do Niemiec i później od razu do Lubina na PlusLigę. Wybieram się na mecz z Cuprum, daleko z Krotoszyna nie jest, a dodatkowo to bliskie mi miejsce z wcześniejszych sezonów, zatem tym chętniej odwiedzę lubińską halę.
– Co czuje siatkarz, który nie może grać?
– Odkąd gram w siatkówkę, nie miałem żadnej poważniejszej kontuzji. Zaliczam pierwszą taką serię w PlusLidze. Do tej pory przez trzy sezony w Lubinie i ostatni w Kędzierzynie, grałem właściwie od deski do deski. Teraz nie mówimy o skręceniu stawu skokowego, rehabilitacji i powrocie za określony, krótszy czas. W tym wypadku jest zupełnie inaczej.
– Czyli jak tak właściwie jest? Mówi się o powikłaniach po grypie…
– Nie chcę dokładnie mówić o powikłaniach, nie czas i nie miejsce. Jedno jest pewne. Zdrowie jest najważniejsze. Trzeba słuchać własnego organizmu. Jeśli daje sygnał, że potrzebny jest odpoczynek, nie można bawić się w półśrodki. Kiedy trafiłem do szpitala, pierwsze diagnozy były bardzo kiepskie. W grę wchodził nawet definitywny koniec sezonu dla mnie. A skończyło się na tym, że najprawdopodobniej po świętach wrócę do treningów. To był najmniejszy wymiar kary.
– Człowiek docenia zdrowie dopiero wtedy, kiedy je traci?
– Dokładnie tak. Nawet jak życzymy komuś zdrowia, wiadomo, robimy to szczerze, ale nie do końca możemy sobie zdawać sprawę z wagi jego posiadania. Zwłaszcza będąc zdrowym. Na szczęście w moim przypadku nie doszło do tragedii. Jednak parę dni później, gdybym nie zwolnił, mogło być już bardzo nieciekawie. Jeśli nie odczujemy czegoś na własnej skórze, inaczej odbieramy to, o co zapytałeś. Zdrowie jest najważniejsze i czasem lepiej jeden-dwa dni po prostu odpocząć. Nikt z nas nie jest robotem i nikt nie oszuka swojego organizmu. Przerost ambicji nie zawsze popłaca.
– Zrobiła się taka rozmowa "ku przestrodze"…
– Wynika to z tego, jak dużo osób nie było obojętnych na moje problemy. Dostawałem setki telefonów i wiadomości z życzeniami powrotu do zdrowia. Chciałbym, żeby taki przekaz z mojej strony się pojawił. Czasem warto odpuścić oszukiwanie siebie i organizmu. Ja tego nie zrobiłem i było blisko, żebym na dłużej stracił to, co daje mi tak wiele w życiu. Odpowiadając na te setki życzeń sporo rozmawialiśmy ze znajomymi i przyjaciółmi. Na moim przykładzie trochę inaczej zaczęli myśleć o zdrowiu.
– Jak zapamiętałeś pobyt w szpitalu?
– Wbrew stereotypom, miałem wszystko to, czego potrzebowałem. Dostałem jednoosobową salę, pełen komfort, świetna opieka. Dziękuję każdej z pielęgniarek oraz lekarzom, pod których okiem byłem. Nie wiem czy można czuć się dobrze w szpitalu, ale jeśli tak, ja mogę o sobie tak powiedzieć. Paradoksalnie, pierwszy raz w życiu leżałem w szpitalu.
– Ile rozdałeś autografów, ile zdjęć?
– Chociaż byłem w "jedynce", faktycznie było kilka okazji. Prawie wszyscy wiedzieli kim jestem, w końcu to był szpital w Kędzierzynie. Raz podpis dla córki, później coś dla wnuczka, było wesoło. Sprawa drugorzędna, głównie zainteresowanie personelu wzbudzało moje zdrowie, ale jeśli mogłem przy okazji komuś zrobić frajdę, z chęcią to robiłem.
– Lista wizyt w sali Łukasza Kaczmarka była długa?
– Spory ruch, przyznaję. Jedni wchodzili, drudzy wychodzili. Koledzy z drużyny, sztab szkoleniowy, oczywiście rodzina. Wszyscy bliscy mocno mnie wspierali. Przy okazji przynosili obiadki, kolacyjki… Byłem rozpieszczany.
– Waga poszła w górę?
– Przez stres związany z chorobą kilogramowo raczej zjechało w dół. Gorzej teraz, nie ruszam się i mogą być jakieś wahania w jedną i drugą. Pamiętajmy jeszcze, że mięśnie nie pracują. Trzeba będzie po powrocie do grania wskoczyć ponownie na tory, na których jechałem od początku sezonu. Miałem dobre wejście i chciałbym jak najszybciej przypomnieć, że jestem do dyspozycji zespołu oraz sztabu szkoleniowego.
– Podliczyłeś ile było życzeń powrotu do zdrowia w ostatnich tygodniach?
– Nie da się! Ale liczba przebiła zdobycie tytułu mistrzowskiego czy inne sukcesy sportowe. Wtedy na pewno było tego mniej. Z niektórymi widuję się tylko latem przy okazji reprezentacji, inni grali ze mną 2-3 sezony temu… Ale pisali, dopytywali o zdrowie. Odzywali się też byli trenerzy, np. Gianni Cretu czy Andrea Gardini. Nie zabrakło też wsparcia ze strony Vitala.
– Trener Heynen okrasił wiadomość jakimś żartem?
– Tym razem nie, napisał głównie ze słowami otuchy. Dodatkowo zasugerował, że jeżeli będzie potrzebna dodatkowa pomoc, może wesprzeć również pod względem zdrowotnym. Jego żona pracowała przez 15 lat w specjalistycznym szpitalu. Zaoferował dodatkowe wsparcie, co bardzo doceniam. Każdy gest i miłe słowo były dla mnie czymś niezwykle miłym.
– Co wiadomo na teraz?
– 27 grudnia mam badania w szpitalu w Kędzierzynie. Po nich będą podejmowane kolejne decyzje, co i jak z moim powrotem do treningów.
– Ale rokowania są pozytywne?
– Tak sądzę. Odkąd wyszedłem ze szpitala, czuję się dobrze. Trzeba jednak swoje odleżeć, żeby wrócić do pełnego zdrowia. Dlatego nie mogę szarżować. Nie mam nawet takiego zamiaru.
– Zajrzyjmy do PlusLigi. Patrząc na tabelę na półmetku rundy zasadniczej wicemistrz z Warszawy dotrzymuje kroku mistrzom. Spodziewałeś się tego?
– Tak, Warszawa na świetną drużynę. Wypadł im atakujący na większość rundy, ale Janek Król pomógł i poradzili sobie z problemami. Verva jest mocna przede wszystkim w linii przyjęcia. Jak z nimi graliśmy, próbowaliśmy wszystkiego, ale nie mogliśmy złamać przeciwnika swoją zagrywką. A jak dobrze przyjmiesz, możesz grać właściwie wszystko. Doceniam klasę drużyny z Warszawy, będzie ciekawa rywalizacja między nami.
– Jakieś zaskoczenia w PlusLidze?
– Na pewno mecze są wyrównane. Nawet Bydgoszcz, która nie wygrała meczu, ma już na swoim koncie punkty za tie-breaki. Czyli dobierała się przeciwnikom do skóry i pierwsze zwycięstwo jest kwestią czasu. Z Będzinem graliśmy za to u siebie i w dwóch setach było gorąco, w pierwszym 19:23, a w trzecim 19:22. Trzeba było odwracać wynik i mocno się napracować na zwycięstwo. Podobnie MKS wyglądał z Bełchatowem czy Zawierciem. Punktów z tych meczów jednak nie podniósł, do tego problemy kadrowe, taka to ligowa rzeczywistość. Na duży plus Gdańsk. Nie mogłem pomóc chłopakom w meczu z Treflem, ale widać było, jak trudna była to przeprawa. W Treflu czuć świetną atmosferę, jest młodość i brak kompleksów. "Winiar" wkłada całe serce, skleił fajną grupę ludzi, którzy bawią i cieszą się siatkówką. A dodatkowo to im wychodzi, co pokazują dotychczasowe wyniki.
– Jak ogląda się mecze z perspektywy domowej kanapy?
– Przyznam, że jestem w szoku, jakie emocje panują w mojej rodzinie przy meczach siatkarskich. Zupełnie odwrotnie do mnie, ja raczej spokojnie patrzę na ligowe spotkania, gdzieś po cichu dopingując kolegów. Takie są zresztą lekarskie zalecenia, mam prowadzić spokojny tryb życia, unikać stresów. Ale mecze oglądam, nie wytrzymałbym... Na szczęście koledzy z drużyny radzą sobie świetnie. U rodziny jednak przy każdym meczu atmosfera wrzenia. Chwilami emocje takie, jak za czasów zdobywania przez Małysza Pucharu Świata.
– Czyli koledzy wygrywając działają zgodnie z zaleceniami lekarza?
– Wywiązują się w pełni. Liczę, że rok zakończymy na pierwszym miejscu w grupie Ligi Mistrzów oraz w PlusLidze. Życzyłbym sobie, żeby taki podwójny prezent klub sprawił sobie z okazji świąt. Jedynie "Totti" będzie miał trochę inną sytuację świąteczną od reszty. Ben Toniutti musi już kombinować, jak tu dostać się do Tokio? Polacy trochę pokrzyżowali szyki Francuzom, ale trzymam kciuki, żeby "Totti" wywalczył w styczniu awans na igrzyska.
Łukasz Kaczmarek – urodzony 29 czerwca 1994 roku w Krotoszynie. Atakujący mierzący 204 cm wzrostu, w przeszłości występujący również jako przyjmujący. Mistrz świata juniorów w siatkówce plażowej (rok 2011 w parze z Maciejem Kosiakiem); mistrz Europy U-18 (2011, w parze z Kaczmarkiem), wicemistrz świata U-19 (2012) i mistrz ME U-20 (2013) w „plażówce” (oba też w parze z Kaczmarkiem). Do tego mistrz Polski, zdobywca Pucharu Polski (najlepszy atakujący turnieju finałowego) i Superpucharu (MVP meczu) z Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (wszystko w 2019 roku). Od 2017 roku reprezentant Polski seniorów. Zdobywca brązowego medalu Ligi Narodów (2019) oraz srebrnego krążka Pucharu Świata (2019). Dotychczasowe kluby: SMS PZPS Łódź (siatkówka plażowa); Victoria PWSZ Wałbrzych; Cuprum Lubin; Grupa Azoty Kędzierzyn-Koźle (od 2018 roku).
Następne
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.