Dziurawa defensywa – koszmar trenerów i... zbawienie dla kibiców. W niedzielę na lodowisku w Calgary fani Flames co prawda zobaczyli porażkę swojej drużyny 3:8 (1:3, 2:3, 0:2), ale nie mogli narzekać na brak emocji w starciu z Edmonton Oilers. To było prawdziwe święto kanadyjskiego hokeja na lodzie. Atmosferę na trybunach podgrzała także bójka, w którą zaangażowali się nawet... bramkarze.
Chwila wytchnienia między tercjami wcale nie rozleniwiła hokeistów obu drużyn. McDavid podwoił strzelecki dorobek w czwartej minucie drugiej części meczu. Kanadyjczyk miał dużo czasu, aby przyjąć krążek, odwrócić się w stronę bramki i trafić. Szybko jednak odpowiedział Matthew Tkachuk i było 4:2 dla gości. Kilka minut później było blisko trafienia kontaktowego, ale sytuacji sam na sam nie wykorzystał Derek Ryan.
To, czego nie zrobił Amerykanin, uczynił paręnaście sekund później Oliver Kylington. Szwed odnalazł się w zamieszaniu pod bramką Oilers, korzystając z niefortunnej interwencji Mike'a Smitha. Patrząc na przebieg spotkania, można było mieć przekonanie, że to nie ostatnia bramka w tej tercji. W 32. minucie rywalizacji hokeiści z Edmonton dwukrotnie odebrali krążek w tercji rywala i Ryan Nugent-Hopkins ukarał rywali za niefrasobliwość w wyprowadzaniu akcji, podwyższając na 5:3.
Tuż po ostatniej przerwie w drugiej tercji Caleb Jones zdecydował się na strzał z dalekiej odległości i to popłaciło. Cameron Talbot nie widział krążka zmierzającego do bramki, ponieważ napastnik gości – Alex Chiasson – przepuścił go w ostatniej chwili między nogami.
Mało emocji? Hokeiści zadbali także o to, aby nie zakończyło się tylko na rywalizacji sportowej. Na niecałe pół minuty przed końcem drugiej tercji doszło do prawdziwej bitwy na tafli. Rozpoczęło się od uderzenia z dystansu i niepewnej interwencji Talbota. Krążek do bramki ofiarnie starał się wepchnąć Sam Gagner, który kilka razy uderzył kijem bramkarza gospodarzy, samemu leżąc na lodzie. To była iskra, która podpaliła oba zespoły. Doszło do szarpaniny między wszystkimi zawodnikami przebywającymi na lodowisku, a wisienką na torcie okazał się pojedynek... bramkarzy – Talbota i Smitha. Gdy kurz po walce opadł, to oba zespoły udały się na przedwczesną przerwę.
Hokeiści po ochłodzeniu głów dograli pozostałe 22 sekundy, ale bramkarze zaangażowani w pojedynek nie wrócili już na lodowisko. Zostali wykluczeni za zainicjowanie nowej bójki, podczas gdy wszystkie pozostałe już się skończyły. Ostatnia odsłona rywalizacji to już było "gaszenie ognia". Padły w niej tylko dwa gole. Na 7:3 strzelił Gagner, a wynik po wykorzystanym rzucie karnym ustalił Gaetan Haas.