Mistrz z Londynu w podnoszeniu ciężarów Adrian Zieliński do końca 2012 roku odpoczywał po trudach przygotowań i olimpijskiego startu, ale w styczniu wznowił treningi. Zieliński przyznał, że powrót do szczytowej formy nie będzie jednak łatwy.
Przez kilka miesięcy nie można było pana spotkać na pomoście, tylko na
imprezach promocyjnych, galach, tam, gdzie bywają celebryci, a nie ludzie
wylewający litry potu podczas treningu.
Adrian Zieliński: – Rzeczywiście potrzebowałem odpoczynku i przez kilka
miesięcy leniuchowałem. W tym czasie miałem wiele bardzo ciekawych spotkań,
byłem zapraszany tam, gdzie chciano się dowiedzieć, jak smakuje olimpijskie
złoto. Sporo czasu spędziłem z dala od domu, ale nie żałuję. Poznałem
ciekawych ludzi, mam także nadzieję, że pasją uprawiania mojej dyscypliny
zaraziłem młodych ludzi. Ale nie tylko balowałem, dbałem także o zdrowie, w
klinice w Łodzi przeszedłem m.in. przeszczep komórek macierzystych.
Czy pańskie problemy zdrowotne już się definitywnie zakończyły?
– Chyba tak, od początku roku wróciłem do treningu i jest OK. Czasami
jeszcze trochę bolą stawy i nie tylko, ale lekarze zapewniają mnie, że...
musi boleć po tak długiej przerwie. Mam zrobione szczegółowe badania, wyniki
są dobre, nie ma stanów zapalnych. Ja chciałbym wrócić do formy sprzed
Londynu natychmiast, ale lekarze mówią, że to musi potrwać.
Jest pan niecierpliwy?
– Trochę na pewno. Muszę się przyzwyczaić do świadomości, że do pełnej
dyspozycji trzeba wracać małymi kroczkami, bez nadmiernego wysiłku, by nie
przedobrzyć. Pośpiech może się skończyć ponowną kontuzją. A ja, choć jestem
jeszcze stosunkowo młody, już swoje przeżyłem. Dźwiganie jest sportem
wymagającym ogromnego wysiłku, którego nawet perfekcyjnie wytrenowany
organizm kiedyś nie zniesie. To oznacza koniec kariery, a ja jeszcze chcę
powalczyć o medale i tytuły dla Polski.
W kwietniu w Albanii odbędą się mistrzostwa Europy, a w październiku w
Warszawie - globu. W 2010 roku zdobył pan tytuł najlepszego na świecie w
kategorii 85 kg, rok później w Paryżu był medal brązowy.
– Jeszcze w ubiegłym roku zapadła decyzja, że wystartuję tylko w
mistrzostwach świata. Do kontynentalnych nie zdążę się przygotować, a jechać
bez formy i wrócić bez medalu nie ma sensu. Najważniejszy będzie start w
Warszawie. Wiadomo, fajnie by było... na własnej ziemi, u siebie, stanąć na
podium. To mój główny cel. Ale oczywiście czeka mnie także rywalizacja w
zawodach ligowych i mistrzostwach kraju.
Od początku kariery jest pan zawodnikiem Tarpana Mrocza, który ostatnio
przeżywa poważne problemy finansowe. Mistrz olimpijski z Londynu zrezygnował
z klubowego stypendium, aby było więcej środków na szkolenie młodzieży...
– Czuję się przez lokalne władze zwyczajnie wykorzystany. Chciały mieć za
darmo olimpijczyka, a nawet dwóch, a do tego złoty medal. Kiedy byłem
potrzebny do promocji regionu, gdy się można było braćmi Zielińskimi
pochwalić, funduszy na klub nie brakowało. Tym bardziej, że Tarpan nigdy nie
był poważnym obciążeniem dla budżetu gminy, dotychczasowe dotacje nam
całkowicie wystarczały. Teraz je znacznie obniżono. Radni chyba nie pamiętają
lub nie chcą pamiętać, że ciężary to u nas dyscyplina wiodąca, przyciągająca
młodzież. Zrobiłem im psikusa i zrezygnowałem ze stypendium. Może otworzą
oczy? Dla nich - mam wrażenie - ważniejsze jest otwarcie Orlika niż złoty
medal igrzysk.
Przed sezonem olimpijskim przerwał pan studia wyższe. Czy udało się
wrócić na uczelnię?
– Jeszcze nie, ale od września będą kontynuował studia magisterskie. W
ubiegłym roku obroniłem pracę licencjacką dotyczącą organizacji i zarządzania
sportem, tymi zagadnieniami chcę się zajmować także w przyszłości. A roczna
przerwa była konieczna, nie mogłem pogodzić treningów z nauką w roku
olimpijskim. Bycie studentem malowanym, który dostaje zaliczenia w nagrodę
za wyniki sportowe, mi nie odpowiada.
Jakie najbliższe plany ma mistrz olimpijski?
– Bardzo przyziemne. Przed wyjazdem pod koniec lutego na zgrupowanie do
Zakopanego, chcę zakończyć remont pierwszego, własnego mieszkania w Mroczy.
Nie zdawałem sobie sprawy, ile to wymaga zachodu i starań.
Czytaj także: Kadra ciężarowców trenuje w Spale