Andrzej Gołota przegrał z Przemysławem Saletą przez nokaut w szóstej rundzie w walce wieczoru na gali bokserskiej w trójmiejskiej Ergo Arenie.
Pierwotnie pojedynek 45-latków miał być oficjalnym pożegnaniem obydwu z
ringiem. Saleta podtrzymał tę deklarację i pożegnał się z kibicami. Z kolei
Gołota przyszłość uzależniał do wyniku sobotniej walki. Z wcześniejszych
rozmów można było wywnioskować, że bardzo doskwiera mu porażka z Tomaszem
Adamkiem w październiku 2009 r.
Ewentualne plany na rewanż z ”Góralem” uzależniał jednak od swojej postawy w
Ergo Arenie. Gołota podkreślał, że chciał wreszcie sprawdzić swoje możliwości
po wyleczeniu lewej ręki, której kontuzja dokuczała mu w poprzednich
pojedynkach.
Zdecydowanie większą sympatią kibiców cieszył się Gołota. Zarówno po jego
ciosach, jak i efektownych unikach na trybunach zapadała niemal euforia.
Niesiony dopingiem od początku miał przewagę. Saleta rewanżował się ciosami
prostymi, bo tylko one docierały do celu. W końcówce drugiego starcia
zainkasował kilka mocnych ciosów, jednak zrewanżował się w trzeciej rundzie i
tym razem to Gołotę gong uratował przed poważnymi kłopotami.
Saleta dostrzegł, że jego ciosy robią spore wrażenie na faworyzowanym rywalu
i dochodziło do ciekawych, efektownych akcji. Gołota, będąc w opresji,
wypluwał ochraniacz na zęby, co coraz bardziej irytowało publiczność. Stało
się to sześciokrotnie.
Wraz z upływem czasu obaj byli jednak coraz bardziej zmęczeni, przez co nie
potrafili unikać ciosów rywala. Pojedynek obfitował w wiele zwrotów akcji. Co
kilka minut jeden z nich inkasował serię uderzeń, ale żaden nie miał na tyle
dużo siły, aby posłać przeciwnika na deski.
Lepiej przygotowany fizycznie wydawał się być Saleta i to było decydujące. W
szóstej rundzie znokautował Gołotę, dla którego było to dziewiąta porażka
(szósta przed czasem) przy 41 wygranych i jednym remisie. Saleta triumfował
po raz 44 (22 razy przed czasem) przy siedmiu porażkach (wszystkie przed
czasem).
– Co robić, takie życie. Zaskoczyłem sam siebie. Nie wiem co się stało i co
zrobiłem źle. Nie wiem, co będzie dalej. Sorry - powiedział Gołota po walce.
Saleta był w innym humorze, ale docenił klasę rywala.
– To była wymarzona walka na zakończenie kariery. Andrzej w Polsce jest ciągle
numerem jeden - podsumował zwycięzca.
Czytaj także: Próbka "B" potwierdziła. Wach na dopingu