Po czterech nieudanych próbach zdobycia tytułu mistrza świata w bokserskiej wadze ciężkiej, przed Andrzejem Gołotą znów pojedynek, na który czekają miliony polskich kibiców. W sobotę będzie walczył w Łodzi z Tomaszem Adamkiem, byłym czempionem kategorii półciężkiej i junior ciężkiej, który zadebiutuje w najwyższej z wag. Jeśli wygra może choć w części zrehabilituje się za ringowe niepowodzenia.
Gołota urodził się 5 stycznia 1968 roku w Warszawie, w szpitalu na Karowej. Lekarz żartował, że ”zapewne będzie bokserem”, bo noworodek miał zaciśniętą pięść. Oprócz jego matki Bożeny (ojciec, też Andrzej, nie żyje), wychowaniem
młodzieńca zajmowało się też wujostwo, państwo Romankowie. Przygodę bokserską rozpoczął za sprawą Zdzisława Romanka, zegarmistrza z Saskiej Kępy, który znał się z trenerem juniorów w Legii Warszawa Tadeuszem Branickim, mistrzem
Polski wagi ciężkiej z 1958 r.
Na początku lat 80. Romanek przyprowadził nastolatka na zajęcia legionistów, które odbywały się na Łazienkowskiej. Wcześniej 12-, 13-letni Andrzej toczył
bójki na ulicy ze starszymi od siebie, którzy dokuczali mu, ponieważ trochę
się jąkał.
Po śmierci Branickiego (zmarł w 1983 roku w wieku 45 lat), z Gołotą
współpracowali m.in. Adam Kusior (uczył go również w-f w technikum
samochodowym w Zespole Szkół na Sandomierskiej), Janusz Gortat i Andrzej
Gmitruk.
Ale pierwszy znaczący sukces w gronie amatorów odniósł w 1985 roku. W
rozgrywanych w Bukareszcie mistrzostwach świata juniorów dotarł do finału
wagi ciężkiej, w którym przegrał przed czasem z późniejszym wielkim asem
kubańskiego boksu Feliksem Savonem. W kolejnym sezonie wywalczył w Kopenhadze
tytuł mistrza kontynentu w tej kategorii wiekowej.
Kariera wysokiego (194 cm) i silnego Gołoty rozwijała się prawidłowo.
Awansował do kadry olimpijskiej, a w Seulu był o krok od sprawienia nie lada
sensacji. Marzenia o złotym medalu rozwiał półfinałowy pojedynek z
Koreańczykiem Baik Hyun Manem. 20-letni Polak doznał rozcięcia łuku brwiowego
i nie był w stanie walczyć. W finale na zwycięzcę czekał Amerykanin Ray
Mercer.
Rok później Gołota wywalczył brąz mistrzostw Europy w Atenach.
Wygrywał w ringu, zdobywał tytuły mistrza Polski, jednak miał także problemy
z prawem. Zdarzało się, że brał udział w bójkach, niekoniecznie o charakterze
sportowym...
Wiosną 1990 roku został oskarżony o rozbój z użyciem niebezpiecznego
narzędzia, po tym jak we Włocławku wdał się w bójkę w dyskotece. Zanim
rozpoczął się proces, bokser wyjechał z Polski do USA. Zamieszkał z przyszłą
żoną Mariolą (prowadzi kancelarię prawną) w Chicago. Początki w obcym kraju
były trudne, próbował różnych prac dorywczych, zanim namówiono go na
pięściarskie treningi.
- Andrzej pierwsze walki toczył w USA w... knajpach, za 50 dolarów. Zawsze
wierzył w siebie, wierzyła także w niego Mariola - mówiła w wywiadach Bożena
Gołota, która była wtedy już babcią - w 1990 roku na świat przyszła córka
Andrzeja, Aleksandra (pięć lat później urodził mu się syn - Andrzej Junior).
Na zawodowym ringu zadebiutował 7 lutego 1992 roku w Milwaukee. Pokonał przed
czasem Roosevelta Shulera. W pierwszym roku w gronie profesjonalistów odniósł
osiem zwycięstw, w większości przez nokaut w pierwszej rundzie. W następnym
sezonie trafił do grupy Lou Duvy - Main Events. Nabierał doświadczenia,
toczył wygrane walki z coraz bardziej wymagającymi przeciwnikami, jak Samson
Po'uha czy Danell Nicholson.
Do historii przeszły dwie konfrontacje z Riddickiem Bowe w 1996 roku.
Pierwsza z nich (11 lipca), do szóstej rundy, toczyła się pod dyktando
Gołoty. Polak prowadził trzema punktami, mimo że odebrano mu dwa punkty za
uderzenia poniżej pasa. W siódmym starciu zdyskwalifikowano go za kolejne
nieprzepisowe ciosy. W ringu i na trybunach doszło do zamieszek, w których
ucierpiał także on sam.
Przegrał, ale z dnia na dzień stał się niemal bohaterem narodowym. Stał się
człowiekiem bardzo popularnym, proponowano mu role w filmach.
Rewanż z Bowe odbył się 14 grudnia. Amerykanin chciał odzyskać nadszarpniętą
reputację, a Gołota udowodnić, że nieprzypadkowo był lepszym zawodnikiem w
pierwszej walce. Mimo zapowiedzi o czystej walce, w ringu nie obeszło się bez
złośliwych fauli. Bowe był dwukrotnie na deskach, ale Gołota nie potrafił
przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. W dziewiątym starciu Polak
zadał kilka ciosów poniżej pasa i znów został zdyskwalifikowany. Do tego
momentu wygrywał na punkty...
Pokazał, że może walczyć o najwyższe stawki, ale tylko w przypadku, kiedy
panuje nad sobą i nie dopuszcza się fauli. W 1997 roku otrzymał szansę
boksowania o mistrzostwo świata. Przebieg pojedynku z Lennoksem Lewisem o pas
WBC zaskoczył największych fachowców. Dziwnie spięty przegrał przez nokaut,
po zaledwie 95 sekundach. Nie wytrzymał psychicznie napięcia związanego z
rangą wydarzenia. Zresztą to nie był pierwszy przypadek, kiedy przegrywał z
samym sobą.
Próbował wrócić na szczyt kategorii ciężkiej. Pokonał m.in. w 1998 roku we
Wrocławiu byłego mistrza świata Amerykanina Tima Whiterspoona. Rok później w
Atlantic City spotkał się z Michaelem Grantem. Zwycięzca miał spotkać się z
Lewisem o zunifikowane mistrzostwo świata w wadze ciężkiej.
W pierwszej rundzie miał Granta dwukrotnie na deskach, a mimo to przegrał.
Później odniósł dwa zwycięstwa z niezłymi rywalami (Marcus Rhode, Orlin
Norris), by w październiku 2000 roku stoczyć pojedynek z jednym z
najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych pięściarzy na świecie Mike'em
Tysonem. Między drugą i trzecią rundą Gołota zdecydował, że nie będzie dalej
walczył. Fachowcy zadawali sobie pytanie, dlaczego polski pięściarz, któremu
dano przydomek ”faulujący Polak”, uciekł z ringu? Kilka miesięcy później
Komisja Kontroli Sportowców stanu Michigan uznała walkę za nieodbytą (werdykt
”no contest”), ponieważ w moczu Tysona wykryto marihuanę.
Rozbrat z boksem trwał prawie trzy lata. Mało kto wierzył, że wróci do
sportu. Niespodziewanie w 2003 roku stoczył dwa zwycięskie pojedynki z
przeciętnymi rywalami, w lutym tego samego roku podpisał kontrakt z Donem
Kingiem. Słynny menedżer obiecał mu walkę o mistrzostwo świata, nikt jednak
nie liczył, że tak szybko do niej dojdzie. O pas IBF rywalizował z Chrisem
Byrdem (USA). Gołota był lepszym zawodnikiem, lecz sędziowie ogłosili remis,
co przedłużyło panowanie jego przeciwnika. Z Johnem Ruizem (stawką był tytuł
WBA) również boksował 12 rund, ale przegrał na punkty, mimo że w drugiej
rundzie rywal był dwukrotnie liczony.
W fatalnym stylu zakończyły się dwie jego kolejne potyczki o MŚ - z Lamonem
Brewsterem i Rayem Austinem przegrywał w pierwszych rundach. Okazją do
poprawienia nadszarpniętego wizerunku ”białego mistrza” ma być bój z
Adamkiem.