Polscy kolarze walczą o zwycięstwo w 1. Wyszehradzkim Rajdzie Kolarskim, jaki wyruszył w piątek o godzinie 16.00 z Budapesztu. Uczestnicy rajdu muszą pokonać non stop 533-kilometrową trasę do Krakowa.
Kolarze przejechali już 180 kilometrów i pokonują najdłuższy, 290-kilometrowy
odcinek przez Słowację. Są już za Nitrą i podążają w kierunku Żyliny. Na
czele rajdu utworzyły się dwie grupy. Prowadzi czwórka Węgrów, ale tylko
dlatego, że cała grupa ruszyła z ostrego startu w Szentendre jako pierwsza.
Czwórka polskich kolarzy, którą prowadzi szosowy mistrz Polski z 1996 roku
Dariusz Wojciechowski, wystartowała aż 36 minut za Węgrami, ale z minuty na
minutę odrabia straty. Rywalizacja jest zacięta. Na drugim punkcie pomiaru
czasu w Nitrze Polacy nadrobili ponad 20 minut do prowadzących rywali.
Do mety w Krakowie pozostało jeszcze ponad 350 kilometrów. Tymczasem na
trasie zmieniają się warunki jazdy. Nadciąga noc. Spada temperatura, która
nie przekracza 10 stopni, pada przelotny deszcz, a nad górami gromadzą się
czarne chmury. Kiedy wyruszali, w Budapeszcie panował 20-stopniowy upał.
Synoptycy twierdzą, że rajdowcy mieli i tak spore szczęście. Przez Węgry
przechodzi zimny front i gwałtowne burze z intensywnymi opadami deszczu. Jest
bardzo ślisko. Na przeważającym obszarze kraju ogłoszono ”pomarańczowy
alarm”, sygnalizujący drugi - w trzystopniowej skali - stopień zagrożenia.
Jazda w takich warunkach mogła być niebezpieczna.
Gwałtowne burze przechodzą również nad Czechami, ale zimny front atakuje od
południa i nie powinien skomplikować nocnej jazdy kolarzom.
Przed uczestnikami rajdu strome, podtatrzańskie podjazdy, a potem, od granicy
z Czechami, zjazdy do granicy z Polską. Tę ostatnią mają osiągnąć dopiero nad
ranem. Przez Polskę przejadą 127 kilometrów. Metę wyznaczono na krakowskim
Rynku Głównym, gdzie odbędzie się ceremonia dekoracji. Nagrody będą wręczać
szefowie dyplomacji Grupy Wyszehradzkiej, którzy objęli patronat honorowy nad
rajdem.