Transfery Barcelony – więcej strat niż zysków

Barca jest na minusie i to sporym, bo wynoszącym obecnie ponad 40 milionów euro. Na tle całej ligi hiszpańskiej Blaugrana wypada mizernie, bo 13 klubów zarobiło więcej niż wydało. Najwięcej, blisko 60 milionów, zyskało Atletico Madryt, które sprzedało Radamela Falcao do Monaco.

Jak było wcześniej? Barcelona w minionych siedmiu latach tylko traciła na transferach. Siłą rzeczy, za każdym razem była w czołówce niechlubnej listy. W sezonie 2012/2013 nie pozbyła się nikogo. Kilkadziesiąt miesięcy wcześniej sprzedała Yayę Toure do Manchesteru City za 30 milionów euro, ale za 10 więcej kupiła Davida Villę (kilka tygodni temu został sprzedany do Atletico za 5 milionów).

Barca nie jest oczywiście jedynym klubem La Liga, który wydaje mnóstwo pieniędzy na transfery i nie potrafi tego zbilansować. Wspomnieć trzeba chociażby o Realu Madryt z sezonu 2009/2010, który może i zarobił 90 milionów euro na sprzedaży m.in. Arjena Robbena i Wesleya Sneijdera, ale na wzmocnienia wydał aż trzy raz więcej!

W ostatnich dziesięciu latach Duma Katalonii zarobiła więcej niż wydała jedynie w sezonie 2005/2006. Wszystko dlatego, że Katalończycy nie dokonali wtedy ani jednego transferu gotówkowego do klubu. Do Barcy, po sprzedaży Sergio Garcii i Fabio Rochembacka, wpłynęły wtedy "zawrotne" 3 miliony euro.

Prócz wspomnianego Thiago i Yayi Toure Toure, w poprzednich latach w Katalonii zarobili najwięcej na Zlatanie Ibrahimoviciu (24 miliony euro), Samuelu Eto’o (20 milionów) oraz Ronaldinho (25). Wszyscy odchodzili do włoskiej Serie A i wcześniej kosztowali Barcę o wiele więcej.

Jak widać, największe wpływy do Katalonii wcale nie pochodzą z transakcji dotyczących wychowanków, z których Barcelona przecież słynie. Ale w tym tkwi chyba siła Dumy Katalonii. No chyba, że sprzedaż Thiago rozpocznie jakąś nową erę...