Stok Alpe Cermis biegaczom narciarskim kojarzy się jedynie ze zmęczeniem. Nie powinno zatem dziwić, że o niedzielnym, ostatnim etapie Tour de Ski mówi się, że jest próbą charakteru. Justyna Kowalczyk, specjalistka od podbiegów, na starcie stanie jako druga, a na dziewięciokilometrową wspinaczkę ruszy 31,4 s za Słowenką Petrą Majdić.
W poprzedniej edycji imprezy właśnie w ostatniej części rywalizacji
zawodniczka AZS AWF Katowice dała prawdziwy popis swoich sił. Do biegu
przystąpiła szósta, a do prowadzącej Finki Virpi Kuitunen traciła niemal trzy
minuty. Na mecie ta różnica wynosiła już niecałe półtorej minuty.
Biorąc pod uwagę obecną dyspozycję podopiecznej Aleksandra Wierietielnego
wydaje się, że zwycięstwo w cyklu jest w jej zasięgu. Tym bardziej, że po
sobotnim upadku na końcówce biegu na 10 km techniką klasyczną i zajęciu 24.
miejsca, najgorszego w jej dotychczasowych startach, ma nie tylko sobie coś
do udowodnienia.
Kowalczyk straciła bowiem prowadzenie zarówno w cyklu Tour de Ski, jak i
Pucharze Świata. W obu klasyfikacjach liderką została Majdić, a dodatkową
mobilizacją jest fakt, że na mecie w Val di Fiemme na triumfatorkę czeka czek
na 150 tys franków szwajcarskich i 400 pkt do klasyfikacji generalnej PŚ.
Niemniej ciekawie zapowiada się rywalizacja wśród mężczyzn. Mają oni do
pokonania podobną trasę, ale o kilometr dłuższą, a różnice w czołówce są
jeszcze mniejsze. Prowadzi Norweg Peter Northug, który w sobotę na metę
dobiegł jako drugi. Nad Czechem Lukasem Bauerem ma zaledwie osiem sekund
przewagi. Natomiast trzeci w klasyfikacji TdS Niemiec Alex Teichmann ruszy na
trasę półtorej minuty za liderem.
Kobiety wystartują o godz. 12.30, a mężczyźni trzy godziny później.