Przejdź do pełnej wersji artykułu

Lijewscy: dwie miłości, dwie pasje, dwie różne drużyny!

Krzysztof (L) i Marcin Lijewscy (fot. PAP/Tomasz Wojtasik) Krzysztof (L) i Marcin Lijewscy (fot. PAP/Tomasz Wojtasik)

Piłkarze ręczni - Marcin i Krzysztof Lijewscy to jedno z najbardziej znanych rodzeństw w polskim sporcie. Jeden skoczyłby za drugim w ogień, jednak to odwieczna rywalizacja zrobiła z nich czołowych piłkarzy ręcznych świata!

Są do siebie bardzo podobni. Mają podobne charaktery, ale nigdy nie szli tymi samymi drogami. Wybierali zupełnie inne zespoły, w których grali i którym kibicowali. Wzajemna rywalizacja i różnica zdań zaprowadziła ich tam, gdzie są dzisiaj. Obu połączyła miłość do szczypiorniaka. Obaj pasjonują się koszykówką, która jest w ich sercu zaraz po piłce ręcznej. Rywalizacja to podstawa, więc kibicują zupełnie innym zespołom.

Marcin, czyli Celtic Pride!

Obu miłością do basketu zaraziła mama. Była koszykarka. Miłość ta była tak ogromna, że obaj chcieli swe kariery rozwijać w tym kierunku. Szybko jednak zareagował ojciec, który wybił z głowy pomysł zawodowego grania w koszykówkę. Szkoda, ponieważ patrząc na sukcesy jakie odnosili w piłce ręcznej, może i koszykówce by pomogli? Marcin nawet był mistrzem Polski juniorów.

Pierwsza miłość zostaje w sercu do końca życia. Przykładem na to są właśnie Lijewscy. Wychowani na transmisjach NBA w Telewizji Polskiej, bez reszty rozkochani w koszykówce zza Oceanu.

Marcin Lijewski (fot. Getty) Marcin Lijewski (fot. Getty)

Marcin podobno od zawsze kibic Boston Celtics, najbardziej utytułowanego klubu w historii NBA. Podobno od zawsze, bo brat Krzysztof ma wątpliwości. – Gdzie tam! Jakie "od zawsze". Marcin lubi te drużyny, które są na topie. Moim zdaniem zaczął im kibicować w momencie, kiedy powstała wielka trójka, czyli do zespołu trafili Kevin Garnett i Ray Allen – tłumaczy uszczypliwie z uśmiechem na twarzy młodszy z braci Lijewskich.

Dzisiaj wielkiej trójki już nie ma, a Marcin cały czas podkreśla swoją wierność do klubu z Bostonu. – Nie uwierzysz, ale serce mi pękło. Krwawiło kilka dni w momencie, kiedy doszło do transferu Paula Pierca i Kevina Garnetta do Brooklyn Nets. Teraz trochę potrwa odbudowa wielkiej potęgi. Zostaję jednak Celtem i będę wierzył – mówi nam Marcin.

Wielka trójka z Bostonu (fot. Getty) Wielka trójka z Bostonu (fot. Getty)

Krzysztof - królewska purpura i mistrzowskie złoto

Boston Celtics to najbardziej utytułowany zespół w NBA. Goni ich jednak drużyna Los Angeles Lakers, która w stanie Massachusetts jest tak samo znienawidzona jak Vive Targi Kielce w Płocku.

Nic więc dziwnego, że jej fanem jest Krzysztof. Obaj jednak w ostatnim czasie nie mają tęgich min, ponieważ Celtics, podobnie jak Lakers nie mają najlepszych dni. – Wydaje mi się, że w tym sezonie Lakersi mogą nawet nie awansować do play off. Wszystko zależy od tego, czy Kobe Bryant wróci na pierwszy mecz sezonu. Wierzę w to i liczę, że znów udowodni, że jest zawodnikiem wyjątkowym i niepowtarzalnym – wyjaśnia Krzysztof, który zakochał się królewskiej purpurze i mistrzowskim złocie, barwach Lakres, właśnie dzięki niepowtarzalności Bryanta.

Krzysztof Lijewski (fot. Getty)

Wzorowe rodzeństwo

Sympatie obu panów, od zawsze powodowały, że rywalizacja nabierała wyjątkowego charakteru. – Często drażniliśmy się nawzajem, kiedy Celtics grali w finałach z Lakers. Raz górą był Marcin, raz ja. Czasami jednak były używane takie argumenty, że jeden nie odzywał się do drugiego przez kilka dni. Teraz już chyba jesteśmy za starzy na tego typu gierki – tłumaczy młodszy z braci - Krzysiek.

Ostatnio znów była okazja do wspólnej rywalizacji i prowadzenia "wojenki" psychologicznej. Drużyna Marcina (Wisła Płock) grała w Lidze Mistrzów z zespołem Krzysztofa (Vive Targi Kielce). "Święta wojna" dwóch najbardziej utytułowanych klubów wśród kibiców doprowadza do wielu niesnasek. Jak jest z braćmi Lijewskimi?

– Jesteśmy wzorowym, kochającym się rodzeństwem. Nasze relacje nie pogarszają się w żaden sposób przy okazji rywalizacji naszych drużyn. Naprawdę życzyłbym każdemu rodzeństwu takich relacji jakie my mamy. Przed chwilą graliśmy przeciwko sobie, zaraz idę do szatni Krzyśka, pogadać o pierdołach. Tak było zawsze – dodaje Marcin.

Na koniec jednak pozostają zgodni. Sezon NBA się zbliża wielkimi krokami, trzeba wykupić league pass, czyli dostęp do telewizji NBA, dzięki której można oglądać wszystkie spotkania najlepszej ligi świata.

Finał NBA: Celtics vs Lakers (fot. Getty)
Źródło: SPORT.TVP.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także