Od kilku miesięcy mistrz świata w boksie Witalij Kliczko przymierzał się do nowego, politycznego wyzwania i potwierdził oficjalnie: – Tak, będę kandydował na prezydenta Ukrainy w 2015 roku.
Wybory odbędą się za niespełna półtora roku, w marcu, ale kampania rozpoczęła się już jakiś czas temu. Starszy z braci Kliczko, lider opozycji, wiele razy atakował obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza. – To wstyd, co on robi, powinien odejść, złożyć dymisję – kipiał z wściekłości, pytany o negocjacje Ukrainy z Unią Europejską. Bokser nie może pogodzić się z faktem, że Janukowycz świadomie zwleka z podjęciem decyzji w sprawie Julii Tymoszenko, co opóźnia szanse tego kraju na wstąpienie w szeregi UE. Głównie z tego powodu chce przejąć stery w kraju.
Kliczko, który jest liderem partii UDAR, czyli "cios", jest na tyle popularny w swoim kraju, że przyciąga tłumy wyznawców. Głoszone przez niego antykorupcyjne hasła szybko zyskały poklask. 42-latek, utytułowany pięściarz, ma duże szanse na zwycięstwo w nowej roli.
Zgodnie z opublikowanymi w połowie października wynikami badań opinii publicznej, jeśli w drugiej turze wyborów prezydenckich Janukowycz spotkałby się z Kliczką, ten ostatni odniósłby zwycięstwo. Kliczko uzyskałby 37,7 proc. głosów, a Janukowycz – 24,8 proc. To byłby nokaut...