Przejdź do pełnej wersji artykułu

Sasal: miałem swoje przygody

Marcin Sasal nie boi się wyrażać głośno swoich opinii. Skutkuje to m.in. notorycznymi wizytami przed obliczem Wydziału Dyscypliny. O swoim trudnym charakterze, szkoleniowiec Korony Kielce rozmawiał z Jarosławem Kolińskim i Mariuszem Melką z „Przeglądu Sportowego”.

Swojej wizyty w Kielcach w roli szkoleniowca Dolcanu Ząbki Marcin Sasal nie wspomina najlepiej. To wówczas stwierdził, że czuje się w kieleckim stadionie, jak w komunizmie. – Zaczęło się od tego, że miałem zastrzeżenia do pracy sędziego technicznego. Później zostałem wyrzucony na trybuny za ubliżanie sędziemu głównemu, choć nic takiego nie miało miejsca. No i wtedy się zaczęło – stwierdził trener, który kilkakrotnie był przeganiany przez ochronę z miejsc, jakie zajmował na trybunie. – Dlatego właśnie skojarzyło mi się, że przeganiają mnie z miejsca na miejsce jak w komunizmie.

Marcin Sasal słynie z tego, że nie zawsze potrafi utrzymać język za zębami. – Parę razy byłem już gościem na Wydziale Dyscypliny za powiedzenie kilku słów za dużo. Dość dobrze mnie poznali. Jak pojawiałem się na posiedzeniu po czterech miesiącach, to z uśmiechem pytali, co tak długo mnie nie było. Najczęściej miałem rację. Oni też często mi ja przyznawali.

Szkoleniowiec Korony Kielce nie ograniczał się jedynie do krytykowania sędziów. Podczas jesiennego meczu z Ruchem Chorzów wdał się w pyskówkę z jednym z kibiców. – Wkurzyłem się, bo ile czasu można słuchać głupot! Była niby loża honorowa, a siedział tam jakiś gamoń, który co chwila rzucał wyzwiskami. Krzyknąłem do niego, by siedział cicho. Nic wielkiego – stwierdził Sasal przyznając, że nie należy do ludzi strachliwych. Jego zdaniem jest to wpływ otoczenia, w jakim dorastał. – Miałem swoje przygody życiowe. Środowisko, w którym się wychowywałem nie cieszyło się najlepszą opinią.

Źródło: Przegląd Sportowy
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także