Testowany przez MKS Kluczbork John Ronald Emeka zgubił się podczas jednego z treningów. Do ośrodka przywiózł go przygodny kierowca. O perypetiach czarnoskórego piłkarza donosi „Przegląd Sportowy”.
Podczas przebieżki w lesie, Nigeryjczyka złapał skurcz i wraz ze sztabem szkoleniowym postanowił, że uda się na piechotę do ośrodka, a reszta drużyny będzie kontynuowała trening. – Myślałem, że szybko dotrę do celu, ale niestety nie potrafiłem znaleźć drogi. Długo błąkałem się po lesie. Najadłem się strachu – powiedział John Ronald Eneka.
Mieszkający w Polsce od czterech lat zawodnik przyznał, że po polsku zna jedynie podstawowe słowa i przez to nie mógł porozumieć się z napotkanymi po drodze ludźmi. Zaowocowało to tym, że zawieźli go w przeciwnym kierunku. W końcu jednak udało mu się porozumieć z jednym z kierowców, który dowiózł go do ośrodka. W tym czasie, reszta zespołu nawet nie wiedziała o perypetiach piłkarza.
- My w tym czasie wcale go nie szukaliśmy, bo sami dotarliśmy niewiele szybciej od Nigeryjczyka. Byliśmy pewni, że on już dawno tam jest. Kiedy go zobaczyliśmy, był wymęczony i wystraszony. Dobrze, że przybył zanim zrobiło się na dworze całkiem ciemno – stwierdził kierownik drużyny Piotr Dachowski.
Eneka już ochłonął po niecodziennych przygodach. – Pierwszy raz w życiu przydarzyła mi się taka sytuacja. Moi koledzy mają ciągłe powody do nabijania się ze mnie. Na początku nie było mi do śmiechu, ale teraz muszę przyznać, że to naprawdę było zabawne wydarzenie – powiedział nigeryjski piłkarz, który prawdopodobnie podpisze kontrakt z kluczborskim klubem.