05 sty 2014 | Piłka nożna

Ebi Smolarek trafi do finansowego raju?

Radek Przybysz

Euzebiusz Smolarek od lipca pozostaje bez klubu. Najnowsze doniesienia mówią o zainteresowaniu Polakiem klubu ligi Singapuru DPMM FC. Właścicielem tej drużyny jest syn sułtana Brunei, maleńkiego azjatyckiego państewka. Majątek muzułmańskiego władcy wyceniany jest na ponad 80 miliardów dolarów.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Sportowe rozczarowania ostatnich lat Ebi na koniec kariery może sobie odbić z nawiązką. Jeśli przyjmie ofertę z Singapuru, trafi na najdalsze peryferia futbolu, ale może za to do końca życia ustawić siebie i kilka pokoleń potomków. O propozycji dla Polaka napisał dziennik „The Brunei Times”. Przedstawia go jako byłego gracza Borussii Dortmund, Feyenoordu Rotterdam, Racingu Santander czy Boltonu Wanderers. Jakby nie było, te nazwy muszą robić wrażenie na kibicach Duli Pengiran Muda Mahkota Football Club.

W skrócie DPMM FC gra w lidze Singapuru, swoją siedzibę ma jednak w Brunei. Problem polega na tym, że to jedyny liczący się zespół piłkarski z 400-tysięcznego kraju, dlatego musi rywalizować w rozgrywkach większych państw, wcześniej występował m.in. w lidze Malezji. W ostatnim sezonie w Singapurze był ósmy. Potencjalnym pracodawcą Smolarka jest jeden z najbogatszych ludzi Azji, sułtan Brunei, władca absolutny w swoim kraju. Właścicielem DPMM jest bowiem jego syn, następca tronu Al-Muhtadee Billah. Jak nie trudno się domyślić, brunejska dynastia swoje bogactwo zawdzięcza obfitym i łatwym w eksploatacji złożom ropy i gazu.

32-letni Smolarek pewnie nie będzie miał obiekcji, by kopać się z amatorami w dalekiej Azji. Ważne tylko, by robić to za odpowiednie pieniądze. Przecież w 2011 roku wyjechał do katarskiego Al Khor S.C. Widocznie jednak pustynny klimat Bliskiego Wschodu mu nie sprzyjał, bo spędził tam zaledwie pół roku.

Ebi Smolarek w barwach reprezentacji Polski

W Brunei może wytrzymać nieco dłużej. Opłacał go będzie przecież prawdziwy król luksusu. Jeśli jakikolwiek człowiek na świecie zasługuje na miano współczesnego Midasa, to jest nim właśnie sułtan Hassanal Bolkiah. Ma on tyle pieniędzy, że nie wie już na co je wydawać. Ponad 5 miliardów dolarów przeznaczył na jedną z największych pasji czyli samochody. Ma ich ponad 7 tysięcy, na każdego członka rodziny królewskiej przypada setka najbardziej luksusowych aut. Ulubiony Rolls-royce sułtana stoi z włączonym silnikiem przed pałacem cały rok.

Sama siedziba też jest niczego sobie. Ma niemal 1800 pokoi (w tym ćwierć tysiąca łazienek), sala balowa może zmieścić 5 tysięcy osób. Wszędzie panuje największa obsesja władcy, czyli złoto. Złote są klamki, ramy okienne, talerze, krany i umywalki, podłogi i ściany. Sułtan, choć mieni się obrońcą Koranu i jego najważniejszym prorokiem w kraju, nie unika ludzkich przyjemności. Regularnie opłaca 40 najbardziej luksusowych prostytutek świata, które odwiedza w należącym do niego hotelu w Londynie.

Hassanal Bolkiah chce zrobić z Brunei najbardziej muzułmańskie państwo świata. Według uchwalonej przez niego samego konstytucji, jest nieomylnym monarchą, a jego poddani mają rygorystycznie przestrzegać wszystkich zakazów i nakazów Koranu. Mimo tego, nie żyje im się źle. Nie płacą żadnych podatków, wszyscy mają prawo do emerytury. Szkolnictwo i opieka medyczna są całkowicie za darmo. Państwo za darmo zapewnia im żywność (głównie ryż) i mieszkania. Jeśli więc Ebi zgodzi się żyć zgodnie z islamskim prawem, znajdzie się w prawdziwym ziemskim Eldorado.