Awans Argentyny na mundial był formalnością. Wyjście z grupy z Nigerią, Bośnią i Iranem też nie powinno stanowić problemu dla ojczyzny najwybitniejszych piłkarzy w historii. Miejsce w najlepszej szesnastce, a nawet w ćwierćfinale nikogo jednak nie zadowoli. Mając w składzie Messiego, Aguero i Higuaina dla Argentyny liczy się tylko awans do wielkiego finału.
Cóż to byłby za historyczny wyczyn. Medal w Brazylii, na terenie największego wroga, spełniłby marzenia całego narodu. Marzenia, które od ćwierć wieku pozostają niezaspokojone. Każde kolejne pokolenie argentyńskich piłkarzy jest bardziej utalentowane od poprzedniego. A jednak od 1990 roku maksimum możliwości La Seleccion pozostaje faza ćwierćfinałowa. Tym razem nie będzie już miejsca na wymówki. Lionel Messi, coraz częściej nazywany najlepszym piłkarzem w historii futbolu, musi wreszcie udźwignąć odpowiedzialność i powieść złotą generację kolegów przynajmniej na podium mundialu.
ALBICELESTES
Biało-błękitni mają jeszcze jedną obsesję. Bycia lepszymi od sąsiadów z północy. Drabinka na mistrzostwach świata ułożyła się tak, że Brazylia z Argentyną mogą spotkać się dopiero w półfinale. Neymar z Messim mogą się przyjaźnić, ale w takim meczu nie byłoby miejsca na sympatię. Patrzyłby cały świat. Argentyńczycy bez wątpienia mają większy potencjał w ofensywie, ale Canarinhos są znacznie mocniejsi z tyłu. Porażka z Brazylijczykami byłaby dla całego narodu wielką ujmą. Rodacy wybaczyliby ją Messiemu, bo go kochają. Wybaczyliby, ale nie zapomnieli.
Pisząc o reprezentacji Albicelestes w ostatnich latach nie da się nie łączyć jej losów z międzynarodową karierą jej kapitana, czterokrotnego zdobywcy Złotej Piłki. Tak jak argentyńska ziemia rokrocznie rodzi wielkie talenty, które w reprezentacjach młodzieżowych wygrywają mistrzostwa świata i kontynentu, tak Messi największe triumfy w narodowych barwach święcił jako junior. W 2005 roku w wieku 18 lat zdobył z kadrą młodzieżowe mistrzostwo świata, a sam został najlepszym strzelcem (6 goli) i piłkarzem turnieju. W półfinale Argentyna wyeliminowała Brazylię po golach jego i Zabalety. Z tamtej drużyny oprócz nich dwóch w seniorach grają dziś Aguero, Ezequiel Garay i Fernando Gago. Z brazylijskiej młodzieżówki nikt.
Igrzyska 2008 to kolejny złoty medal i kolejna wygrana z w półfinale Brazylijczykami. 3:0 po dwóch golach Aguero i jednym Di Marii. W finale Messi asystował przy golu Di Marii i w wieku 21 lat został wybrany najlepszym młodym piłkarzem turnieju. Debiut w dorosłej kadrze zwiastował, że w seniorskim futbolu będzie dużo trudniej. 18-letni Messi wszedł z ławki w 63. minucie meczu z Węgrami. Dwie minuty później wracał już do szatni po czerwonej kartce za uderzenie łokciem rywala. Do dziś zagrał w seniorach 83 mecze, strzelił 37 goli i zyskał opaskę kapitana. Ale nigdy nie stał się w kadrze takim liderem, jakim jest w Barcelonie. Nadal gra u boku Aguero, Di Marii i Zabalety, ale ci doskonali piłkarze nie potrafią przełożyć sukcesów z dawnych lat na dorosłą piłkę. A w ojczyźnie frustracja rośnie…
Z NOTATNIKA HISTORYKA
Argentyńczykom pozostaje więc liczyć, że w końcu reprezentacja „odpali” na mundialu i kolejne wybitne pokolenie nie pójdzie na marne. A póki co muszą wspominać lepsze czasy i gwiazdy, które czarowały nie tylko w klubach. Copa America nikogo nie kręci tak jak mundial. W starciu z południowoamerykańskimi reprezentacjami wygrywanie to dla Argentyny obowiązek. A jednak nawet w kontynentalnych mistrzostwach Albicelestes ostatni raz najlepsi byli… w 1993 roku czyli za czasów Batistuty, Caniggii i Simeone. W trzech ostatnich edycjach biało-błękitni dwukrotnie przegrywali w finale z Brazylią (2004, 2007), a ostatnio, w 2011 roku odpadli po rzutach karnych z Urugwajem już w 1/8 finału.
Pokolenie początku lat 90. było ostatnim, które zdołało odnieść sukces na mundialu. W tej reprezentacji grał jeszcze największy z wielkich, Diego Maradona. Dla El Diego ostatnim mundialem był ten z USA w 94, zakończony dopingowym skandalem. Cztery lata wcześniej zdołał jednak, do spółki z Claudio Caniggią, doprowadzić La Seleccion do finału z Niemcami. Kadra nie grała ani porywająco ani ładnie, ale była skuteczna. Marzeń o złocie pozbawił Argentyńczyków rzut karny z 84 minuty po faulu, którego nie było.
Ale cztery lata wcześniej na Argentynę nie było mocnych. W Meksyku zwycięzcy mieli piekielnie silny skład z Valdano, Burruchagą, Ruggierim i całą resztą wybitnych piłkarzy. Turniej należał jednak do Maradony. Diego strzelił pięć bramek i został najlepszym piłkarzem turnieju. Choć więcej trafień uzbierał Anglik Lineker, to Maradona pogrążył Wyspiarzy w pamiętnym meczu z ręką Boga i najpiękniejszą akcją mundiali. W 1978 roku Argentyńczycy byli gospodarzami. Menotti nie powołał młodego Maradony, ale miał Kempesa, Ardilesa i Passarellę. Wtedy też na Albicelestes nie było mocnego. Nie możemy zapominać też o jeszcze jednym srebrnym medalu Argentyny. Na pierwszym mundialu w historii, w 1930 roku, lepsi byli tylko gospodarze, Urugwajczycy, którzy w finale wygrali 4:2.
SZANSE I NADZIEJE
Oczekiwania są adekwatne do miejsca, jakie Argentyna zajmuje w historii futbolu, potencjału piłkarskiego, jaki posiada i miejsca w rankingu FIFA, na którym jest ulokowana. Podopieczni Alejandro Sabelli są trzeci, za Hiszpanią oraz Niemcami, a Brazylię wyprzedzają aż o siedem lokat. Los był tym razem łaskawy dla Messiego i spółki i przydzielił im w grupie Bośnię, Nigerię i Iran. Dalej drabinka też jest korzystna. Najtrudniejszy rywal, na jakiego mogą trafić w 1/8 to Francja. W ćwierćfinale mogą się zacząć schody, bo tam Albicelestes mogą wpaść na Niemców. Może się więc nadarzyć okazja do rewanżu za pogrom 0:4 w 2010 roku na mundialu w RPA.
Argentyna jest jak groźny pies, który przed każdym mundialem z przodu szczerzy kły, ale próbuje ukryć, że z tyłu podkula ogon. Messi, Aguero, Higuain, Lavezzi, Palacio, Lamela, Di Maria – te nazwiska w formacjach ofensywnych robią wrażenie. Prawda jest jednak taka, że cała ta składanka w starciu z najlepszymi europejskimi zespołami już nie raz nie potrafiła przełożyć swojej przyjaźni na umiejętną współpracę na boisku. A w formacjach defensywnych nazwiska piłkarzy Sabelli nie robią już takiego wrażenia. Dla najlepszych zespołów świata przejście argentyńskiej obrony będzie łatwizną.
Typ TVP Sport: odpadną w ćwierćfinale
JAK ONI GRAJĄ?
Alejandro Sabella, nauczony doświadczeniami poprzedników na wcześniejszych mundialach, nie namawia podopiecznych do utrzymywania się przy piłce, gry krótkimi podaniami i „rozklepywania” przeciwnika. Selekcjoner nie zdecydował się na to przede wszystkim dlatego, że w kadrze brak rozgrywającego światowej klasy, typowej ósemki, która, ustawiona nieco z tyłu, dyrygowała by akcjami doskonałych napastników i skrzydłowych. Ever Banega, to, z całym szacunkiem, nie Xavi albo Pirlo.
Zamiast tego, Albicelestes pozwalają więc rywalom utrzymywać się przy piłce, by po odbiorze rozerwać obronę rywala dynamiczną i widowiskową kontrą. Dzięki szybkości i niezwykłym umiejętnościom technicznym ofensywnych piłkarzy, takie kontry są bardzo miłe dla oka, a ich ilość jest ogromna. Skrzydłowi i napastnicy, grający na co dzień w europejskich klubach, nie mają problemu z przestawieniem się do dynamicznego stylu preferowanego przez selekcjonera. Gorzej jest z obrońcami, którzy bywają niedokładni i nerwowi. Argentyna zdobywa dużo bramek, ale też stosunkowo dużo traci.
SELEKCJONER: Alejandro Sabella
To już siódmy selekcjoner biało-błękitnych w ciągu ostatnich 20 lat. I kolejny, który wierzy, że wreszcie osiągnie sukces na mundialu. Ma spory materiał do analizy po nieudanych próbach Maradony (2010), Pekermana (2006) i Bielsy (2002). Jego trenerskie CV nie rzuca na kolana. Przez lata był asystentem Daniela Passarelli m.in. w Parmie, kadrze Urugwaju czy River Plate. Samodzielną pracę rozpoczął w 2009 roku. Z Esudiantes de La Plata osiągnął wielki sukces, zwyciężając w Copa Libertadores i lidze argentyńskiej. Dwa lata później zastąpił Sergio Batistę na stanowisku selekcjonera Alibcelestes. Zaczął od mianowania Messiego kapitanem. Od tej pory poprowadził kadrę w 31 meczach.
Lepiej wygląda jego dorobek jako piłkarza niż jako trenera. 59-letni dziś Sabella był świetnym pomocnikiem, typem rozgrywającego w stylu Juana Romana Riquelme. Nosił przydomek „Leniwiec” z powodu charakterystycznych, powolnych ruchów na boisku. Najdłużej miejsce zagrzał w Estudiantes, bo aż pięć lat, ale sporo grał też w River Plate i… na Wyspach Brytyjskich. W 1982 roku trafił do Sheffield United, zamiast Maradony, na którego nie było stać Anglików. W reprezentacji Argentyny wystąpił w ośmiu spotkaniach.
GWIAZDA: Sergio Aguero
O Messim i jego wzlotach i upadkach w drużynie narodowej napisano już tyle, że postanowiliśmy skupić się na innym wybitnym napastniku. Również dlatego, że u Sabelli strzela on ostatnio więcej bramek niż przyjaciel z Barcelony (i ojciec chrzestny syna Aguero, Benjamina). Na tegorocznym mundialu to właśnie napastnik Manchesteru City może być główną bronią Argentyńczyków. W dorosłej kadrze przez lata był znacznie mniej skuteczny od Messiego i Higuaina, dlatego teraz będzie chciał pokazać, że wcale nie jest najsłabszy z „wielkiej trójki” w argentyńskim ataku.
Tym bardziej, że ostatnie miesiące i w kadrze i w klubie należą do niego. W tym sezonie w 23 meczach strzelił aż 22 goli (stan na 19.01). W eliminacjach częściej trafiali koledzy z ataku (9 goli Higuaina i 10 Messiego przy 5 Kuna), ale w towarzyskim meczu z Bośnią i Hercegowiną na zakończenie roku to Aguero trafił dwukrotnie. Argentyńczycy nie wiedzieli jeszcze wtedy, że los przydzieli im Bośniaków w grupie. Zięć Maradony jest od początku sezonu w niezwykłej formie i jeśli nie przytrafi mu się pechowa kontuzja, może być jedną z największych gwiazd mistrzostw świata.
JAK DOSTALI SIĘ NA MUNDIAL?
Skoro Brazylia miała zapewniony z góry udział w mundialu i nie brała udziału w eliminacjach, to największym faworytem do pierwszego miejsca w strefie CONMEBOL pozostała Argentyna. Albicelestes poradzili sobie z presją i pewnie awansowali z pierwszej pozycji w tabeli z dwoma punktami nad drugą Kolumbią. Bilans mógłby być jeszcze lepszy, gdyby nie porażka w ostatniej kolejce z Urugwajem 2:3.
Piłkarze Sabelli w kilku sytuacjach mogli jednak spisać się lepiej. Już w drugiej turze gier ulegli sensacyjnie Wenezueli na wyjeździe. Ewidentnie nie leżały im też Kolumbia i Boliwia, z którymi pogubili punkty zarówno u siebie (odpowiednio 0:0 i 1:1) jak i na wyjeździe (1:2, 1:1). W kwalifikacjach potwierdziło się, że Argentyńczycy mają trudności z zespołami, które potrafią umiejętnie cofnąć się do obrony i zmusić znanych rywali do pozycyjnego rozgrywania piłki. Awans La Seleccion nie był jednak zagrożony ani na moment.
CIEKAWOSTKI
1. Argentyńczycy zdecydowanie wolą ufać własnej „myśli szkoleniowej”. W historii argentyńskiej federacji było ponad 30 selekcjonerów, a tylko trzech z nich to obcokrajowcy. Hiszpan José Lago Millán i Włoch Felipe Pascucci prowadzili Albicelestes w latach 20 i 30, gdy ludzie w Ameryce Południowej uczyli się dopiero futbolu, a po ziemi podobno chodziły dinozaury. Natomiast Renato Cesarini, który trenował kadrę przez kilka miesięcy na przełomie 1968 i 1969 roku, był Włochem tylko z urodzenia, bo całe życie spędził w Argentynie. Nie zachowały się za to żadne informacje, kto był selekcjonerem w latach 1930-35 (poza Pasuccim, trenerem na jeden mecz). A przecież reprezentacja grała już wtedy regularne spotkania…
2. Jak wspominaliśmy wyżej, Argentyna tylko dwukrotnie wygrała Copa America. Jednocześnie jest jednak drugim najczęstszym triumfatorem mistrzostw Ameryki Południowej. Jak to możliwe? Południowoamerykański czempionat zmienił nazwę na tę obowiązującą do dziś w 1975 i to od czego czasu biało-błękitni wygrali tylko dwukrotnie. Wcześniej byli najlepsi na kontynencie aż 12 razy, czyli w sumie podnosili puchar 14-krotnie. Częściej udawało się to tylko Urugwajowi, 15 razy.
3. W ogóle, choć Anglia i Brazylia są największymi wrogami Argentyny z powodu zaszłości politycznych i sportowych, to najczęściej ich losy przeplatały się właśnie z Urusami. Nie tylko dlatego, że początki futbolu na kontynencie to zdecydowana argentyńsko-urugwajska dominacja. Pierwszy mecz międzypaństwowy w historii, który odbył się poza Wyspami Brytyjskimi to właśnie pojedynek tych dwóch sąsiadów. W lipcu 1902 roku Argentyna wygrała 6:0. Od tamtej pory grali ze sobą 201 razy, co czyni z nich dwie najczęściej rywalizujące ze sobą drużyny narodowe w historii. W niektórych przypadkach grali ze sobą dwa razy tego samego dnia, raz w Montevideo, a raz w Buenos Aires. Obie stolice dzieli tylko 200 km przez ujście rzeki Rio de La Plata.
ZDANIEM EKSPERTA: Guillem Balague – dziennikarz piłkarski, ekspert Sky Sports ds. futbolu hiszpańskiego i latynoamerykańskiego:
– Sabella odmienił oblicze Argentyny. Teraz grają bardziej jak Real niż Barcelona. Są bardziej cofnięci, obrona gra bliżej własnego pola karnego, przez co popełnia mniej błędów, choć nadal jest najsłabszym punktem drużyny. Albicelestes atakują szybkimi, regularnymi kontrami. Taka zmiana stylu może mieć pozytywny wpływ. Zespół jest bardziej zbalansowany, lepiej wykorzystuje też umiejętności Messiego. Teraz on wraz z innymi ofensywnymi piłkarzami nie przeszkadzają sobie nawzajem. Argentyna jest bez wątpienia jednym z głównych faworytów mundialu.
– Najwięcej będzie zależało od Messiego. Ten mundial będzie dla niego punktem zwrotnym. On całe życie coś komuś udowadnia. Jeśli odniesie sukces z reprezentacją, nie będzie już musiał tego robić. Dowiedzie, że jest najlepszy w historii. Wtedy jego gra się zmieni, podejrzewam, że w Barcelonie odda miejsce Neymarowi, sam cofnie się bardziej, na pozycję „10”, nie będzie już chciał bić kolejnych strzeleckich rekordów. To wszystko pod warunkiem, że wreszcie spełni się w kadrze. Jeśli się to nie uda, trudno. Przecież będzie miał w perspektywie, kolejne mistrzostwa świata, w 2018 roku.
Marcos Rojo – obrońca reprezentacji Argentyny i Sportingu Lizbona:
– Jeśli zostaniemy mistrzami świata, to trofeum wytatuuje sobie na ramieniu. To nie jest kwestia marzeń, tylko przywrócenia blasku biało-błękitnej koszulce. Stać nas na to. Moim wyśnionym rezultatem jest finał z Brazylią i gol Messiego w ostatniej minucie dający nam mistrzostwo.
– Ja osobiście czuję się doskonale jako reprezentant. Nie zgadzam się, że dostaje powołania tylko dlatego, że jestem ulubieńcem selekcjonera. Zasłużyłem sobie na nie wieloma dobrymi występami w argentyńskich barwach. Mam nadzieję, że znajdzie się też dla mnie miejsce w składzie na mundial. Moim krytykantom odpowiem tylko tyle: nie jestem jedynym obrońcą w zespole. Wszyscy oczekują od nas żebyśmy w defensywie tak czarowali jak Messi z przodu. Ale on jest tylko jeden, jest wyjątkowy.
2 - 1
Honduras
11:00
Białoruś