19 lut 2010

Tajner: to była walka tytanów

Apoloniusz Tajner podkreśla ogromny sukces Adama Małysza. Uważa, że do drugiego konkursu podejdzie z większym spokojem psychicznym. Z prezesem Polskiego Związki Narciarskiego rozmawiał Przemysław Franczak, dziennikarz „Polski”.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Były trener Adama Małysza nie był obecny przy zdobyciu przez niego srebrnego medalu w konkursie na średniej skoczni. Przyznał, że obawiał się, aby nie przynieść tym pecha skoczkowi. – Bo ja byłem przy wszystkich jego dotychczasowych triumfach. Najpierw jako trener, a później prezes. Ale tym razem musiałem zostać jeszcze kilka dni w Polsce.

Apoloniusz Tajner śledził pierwszy konkurs skoków w studiu telewizyjnym. Jego zdaniem, medal z obecnych igrzysk jest większym osiągnięciem, niż ten z Salt Lake City. – Adam ten srebrny medal wywalczył, wyszarpał. W Salt Lake City pomógł mu trochę Hannawald swoim upadkiem. Najbardziej obawiałem się warunków, nierównych szans, sensacyjnych rozstrzygnięć. Bo to, że jego forma idzie w górę, wiadomo było już wcześniej. Moje życzenie się spełniło. Pogoda nie płatała figli i to była taka walka tytanów.

Odnosząc się do słów Simona Ammanna, który powiedział, że na dużej skoczni będą liczyli się głównie on i Adam Małysz, Apoloniusz Tajner stwierdził, że tak rzeczywiście mogłoby być, ale gdyby skakali w hali. – Tu znowu może wmieszać się pogoda. A poza tym nie tylko oni dwaj są mocni. Jest Schlierenzauer, Jacobsen, Ahonen, Morgenstern. Stawka jest mocna, ale niespodzianek nie można wykluczyć.

Zdaniem Apoloniusza Tajnera, Simon Ammann jest do przeskoczenia. – Już pojawiają się u niego słabe skoki. To nie jest już taki automat, choć rzeczywiście na średniej skoczni był nie do ruszenia. Fakt jest jednak faktem, że ma nad wszystkimi przewagę psychologiczną. Ma złoto i nie musi się przejmować. Będzie skakał na luzie. Podobnie jak Adam.