Artur Szpilka w nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego przegrał swoją pierwszą walkę na zawodowym ringu. W nowojorskiej Madison Square Garden pokonał go przez techniczny nokaut Amerykanin Bryant Jennings. Polski pięściarz wagi ciężkiej przyznał, że była to dla niego dobra nauczka.
Do połowy dystansu pojedynek był bardzo wyrównany. Dopiero w 5. rundzie Jennings zdecydował się zmienić taktykę i zaczął częściej uderzać na korpus Polaka. – Rywal trafił mnie w pewnym momencie na wątrobę i mnie zatykało cały czas. Teraz jestem wkurzony, bo wydawało mi się, że już mogę boksować na tym poziomie. Jennings był silny, spychał mnie w ringu i zasłużenie wygrał – powiedział Szpilka.
– Szkoda mi tej porażki i szkoda mi kibiców. Nie trafiałem go czysto, na siłę chciałem przywalić mu lewym sierpem. Za wcześnie było na tę walkę. Pora dać się prowadzić moim promotorom. Może trochę dzięki tej porażce spokornieję? – zastanawia się 24-letni bokser z Wieliczki.
– Dalej popełniam w ringu te same błędy, naprawdę głupio się czuję. Zawiodłem siebie, ale najbardziej zawiodłem mojego trenera. Spokornieję i będę pracował dalej – przyznał. Szpilka po tym pojedynku legitymuje się bilansem 16-1 (12 wygranych przez nokaut). Na razie jest zbyt wcześnie żeby wyrokować, jaka przyszłość czeka zawodnika, ale wiele mówi się o tym, że może dojść do długo wyczekiwanej walki z Krzysztofem Zimnochem.