Ligocki: dawali mi jeden procent szans, że pojadę na igrzyska

Mateusz Ligocki (fot. PAP/EPA)
Mateusz Ligocki (fot. PAP/EPA)
Paulina Jędraszczak

Na igrzyskach w Soczi wystąpi sześciu polskich snowboardzistów. Start jednego z nich do końca stał pod znakiem zapytania. – Już czuję się zwycięzcą. Wygrana z chorobą wzmocniła moją psychikę – podkreśla Mateusz Ligocki w rozmowie ze SPORT.TVP.PL.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

SPORT.TVP.PL: – Igrzyska w Soczi już od dawna przewijają się w snach?
Mateusz Ligocki: – Nie, jakoś nigdy mi się nie śniły. Wychodzę z założenia, że przede wszystkim ważne jest to, co się myśli, do czego dąży, a igrzyska w Soczi od dawna były moim celem. Tymczasem jest też coś, co mi ten sen z powiek spędza. Chodzi o moja formę – nie jestem jeszcze w pełni sił, musiałem walczyć z poważną chorobą, a przez to nie mogłem trenować.

– W ostatnich miesiącach docierały bardzo niepokojące wieści na temat twojego stanu zdrowia…

– Bo było poważnie. To było zapalenie stawów, a więc ciężka choroba bakteryjna. Mój wyjazd do Soczi praktycznie do końca stał pod znakiem zapytania. Najbardziej obawiałem się diagnozy mówiącej: "Mateusz, możesz jechać na igrzyska, ale potem czeka Ciebie pięć lat leczenia". Jednak kiedy byłem na ostatniej konsultacji mój lekarz bardzo mnie pocieszył, bo powiedział, że wyjazd nie powinien stanowić większego zagrożeniem. Zatem wróciłem do treningów.

– Jakie to uczucie, kiedy po kilku miesiącach przerwy profesjonalista wraca na deskę?
– Z jednej strony niesamowite, a z drugiej wydawało mi się, że tej przerwy w ogóle nie było – tak jak bym się z nią po prostu nie rozstawał. Deska to całe moje życie i dlatego też pierwsze tygodnie po diagnozie choroby były takie trudne – najpierw wózek, potem kule, mnóstwo przyjętych kroplówek. Ale teraz gdy na nią wróciłem, to trochę tak, jak by tego nie było, usłyszałem: "jesteś w swoim żywiole" i rzeczywiście tak było, tak jest.

– Po tak trudnych doświadczeniach te igrzyska powinny smakować wyjątkowo dobrze…

– Na pewno. Oczywiście każde igrzyska są inne – Turyn był wyjątkowy, bo był pierwszy, Vancouver było cennym doświadczeniem, a te będą dla mnie pewnego rodzaju symbolem walki. W trakcie choroby mówiono mi, że mam jeden procent szans, żeby pojechać do Soczi, a jednak się udało. Teraz czeka mnie walka z czasem i formą, ale liczę, że 16 i 17 lutego będę rywalizować z pozostałymi olimpijczykami jak równy z równym.

Dla Mateusza Ligockiego będą to już trzecie ogrzyska (fot. PAP/EPA)
Dla Mateusza Ligockiego będą to już trzecie ogrzyska (fot. PAP/EPA)

– Wielu sportowców po wygranej walce z chorobą wraca do rywalizacji wyjątkowo zmobilizowanych, jako przykład można podać chociażby Simona Ammanna czy Serenę Williams. Też czujesz teraz jakąś wyjątkową motywację?
– Właśnie takie przykłady do tego mobilizują, pomagają uwierzyć, że jeszcze sporo można osiągnąć. Atutem jest to, że do Soczi jadę bez presji. Jeżeli zaliczę dobry występ, a nawet nie zajmę wysokiego miejsca, to nie będę rozczarowany. Pokonałem chorobę i to czyni mnie zwycięzcą. Ta wygrana wzmocniła moją psychikę i kto wie, może spowoduje, że za moment będę jeździć lepiej niż podczas ostatnich treningów przed leczeniem. Jestem pozytywnie nastawiony przed tymi igrzyskami, znam trasy w Soczi i mam swój pomysł na nie. Oby był trafiony!

 – Bardzo dużo robisz dla popularyzacji snowboardu w Polsce. Liczysz, że ta dyscyplina za jakiś czas będzie się cieszyć taka samą popularnością, jak skoki czy biegi narciarskie?

– Rzeczywiście jest tego sporo, a będzie jeszcze więcej. Sądzę, że to kwestia czasu, aż z braćmi zorganizujemy w Polsce jakieś zawody z prawdziwego zdarzenia. Chciałbym też wystąpić na kolejnych igrzyskach w Korei. Jednocześnie zależy mi na tym, by przekonać ludzi, że tak naprawdę snowboard to styl życia, niesamowita adrenalina i endorfiny. Zdaje sobie sprawę, ze z poziomu widza może lepiej ogląda się skoki czy biegi i nie chodzi mi tutaj o rywalizację z tymi dyscyplinami, ale bardzo bym chciał, żeby popularność deski szła w takim jak kierunku, jak np. w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie.

W rodzinie siła – Michał i Mateusz Ligoccy
W rodzinie siła – Michał i Mateusz Ligoccy
Polecane
Najnowsze
Wielki talent zostaje w Premier League
nowe
Wielki talent zostaje w Premier League
| Piłka nożna / Anglia 
Mathys Tel (fot. Getty Images)
Cezary Trybański: NBA? Nie posłuchałem trenerów
Cezary Trybański (fot. TVP)
Cezary Trybański: NBA? Nie posłuchałem trenerów
| To zależy 
Na którym miejscu Polacy? Sprawdź tabelę Ligi Narodów siatkarzy!
Reprezentacja Polski siatkarzy (fot. Getty Images)
nowe
Na którym miejscu Polacy? Sprawdź tabelę Ligi Narodów siatkarzy!
| Siatkówka / Reprezentacja 
Niepokonani! Polscy siatkarze dali lekcję rywalom
Jan Firlej (fot. Volleyball World)
pilne
Niepokonani! Polscy siatkarze dali lekcję rywalom
| Siatkówka / Reprezentacja 
Pierwszy Polak w NBA. "Słyszałem, że się nie nadaje. Nie posłuchałem"
Cezary Trybański (fot. TVP)
tylko u nas
Pierwszy Polak w NBA. "Słyszałem, że się nie nadaje. Nie posłuchałem"
| Koszykówka 
Polka na podium w wyścigu dookoła Szwajcarii!
Katarzyna Niewiadoma (fot. Getty)
Polka na podium w wyścigu dookoła Szwajcarii!
| Kolarstwo 
Wioślarstwo. Puchar Świata, Varese – finały [ZAPIS]
Wioślarstwo. Puchar Świata, Varese – finały. Transmisja online na żywo w TVP Sport (15.06.2025)
Wioślarstwo. Puchar Świata, Varese – finały [ZAPIS]
| Inne 
Do góry