Mistrzostwo Europy, mistrzostwo świata, i znowu mistrzostwo Europy – taka kolekcja osiągnięć wyraźnie wskazuje, kto od kilku lat rozsiadł się na tronie międzynarodowego futbolu. Hiszpanie nie zamierzają jednak go opuszczać. Chcą obronić złote medale wywalczone w RPA i zostać najwybitniejszym piłkarskim pokoleniem w historii.
Tylko dwie drużyny w historii zdołały obronić tytuł mistrzów świata. W latach 1934 i 1938, na drugim i trzecim mundialu w historii, złote medale zawisły na szyjach reprezentantów Włoch. Tej sztuki dokonała jeszcze legendarna kadra Brazylii w latach 1958, 1962. Ale nikt w międzyczasie nie wygrywał jeszcze dwa razy rozgrywek na kontynencie. A Hiszpanie mają już dwa mistrzostwa Europy z rzędu. Choćby zagrali brzydko i nudno, to kolejny Puchar Świata sprawi, że przejdą do historii jako absolutne legendy.
LA FURIA ROJA
Nie ma sensu wymieniać nazwisk, jakie grają dla Hiszpanii. Każdy wie, że ten zespół nie ma słabych punktów. Selekcjoner może przebierać w opcjach na każdej pozycji i nieważne na kogo postawi, i tak będzie miał tam lepszego zawodnika od rywali. Doświadczonych, już wybitnych i zasłużonych mistrzów, jak Casillas, Xavi, Iniesta czy Villa naciskają coraz mocniej młodzi gniewni. W hiszpańskim futbolu nie ma straconych pokoleń. Gdy twórcy sukcesów z lat 2008-2012 odejdą na zasłużony odpoczynek, zastąpią ich nowi gwiazdorzy: De Gea, Isco, Koke, Jese czy Azpilicueta.
Na razie jednak pokolenie, które odmieniło sport w Hiszpanii, nie zamierza odpuszczać. Nadal jest ambitne i gotowe podjąć wyzwanie. W Brazylii będzie nim rywalizacja o mistrzostwo z gospodarzami. Faworytem numer dwa, obok Canarinhos, jest dla bukmacherów drugi gigant z Ameryki Południowej – Argentyna. „Czerwona Furia” jest wymieniana dopiero jako trzecia, albo czwarta za Niemcami. Wpływ na to miała chyba przede wszystkim obniżka formy w ostatnich miesiącach. Gorsza dyspozycja nie oznacza jednak u Hiszpanów, że przestają wygrywać. Co to to nie. Zwyciężają nadal, tylko po prostu nieco mniej efektownie.
To niezwykłe, jaką metamorfozę w ostatnich latach przeszli Hiszpanie. Przez dekady byli wiecznymi przegrańcami. Rok po roku w tym kraju rodziły się coraz większe talenty, które stawały się gwiazdami światowej piłki. A jednak, gdy spotykali się razem, nie byli w stanie osiągnąć sukcesu na miarę możliwości. Ich największym osiągnięciem w historii występów na mundialach było czwarte miejsce z 1950 roku. Raz zdobyli co prawda mistrzostwo Europy, ale po pierwsze były to bardzo odległe czasy, a po drugie w 1964 w Euro, którego Hiszpania była gospodarzem, wzięły udział cztery zespoły. Do zdobycia Pucharu piłkarze La Furia Roja musieli więc wygrać tylko dwa mecze.
Z NOTATNIKA HISTORYKA
Na kolejny sukces Hiszpania czekała ponad pół wieku. Przez ten czas jej reprezentanci stali się ekspertami od dawania plamy i zawodzenia oczekiwań. Doszło do sytuacji, w której nikt już nie brał Hiszpanów na poważnie, pomimo że ich skład był pełen światowej klasy zawodników. Kolejni selekcjonerzy przychodzili i odchodzili. Żaden nie umiał znaleźć recepty na hiszpańskie bolączki. Aż w końcu, po kolejnym fiasku na Euro 2004 kadrę objął Luis Aragones.
Mędrzec z Hortlezy, doświadczony trener i były wybitny piłkarz zaczął od serii 24 meczów bez porażki. Potknął się dopiero w 1/8 finału MŚ na Francji. La Roja przegrali z późniejszymi finalistami mundialu 1:3. Nieważne, że kadra grała świetnie. Przecież znowu nic nie osiągnęła. Potrzeba było zmian. Aragones zrobił w zespole małą rewolucję. Zaczął stawiać na młodych zawodników, jak Villa, Ramos, Iniesta czy Fabregas, a zrezygnował z kilku doświadczonych wiecznych przegrańców, jak Raul Gonzalez. I wreszcie, po tylu latach czekania, reprezentacja dała radość rodakom. W pewnym, efektownym stylu wygrała Euro 2008. Klątwa została przełamana.
Wiekowy Aragones w poczuciu spełnionej misji odszedł, a jego miejsce zajął utytułowany Vicente del Bosque. „Sfinks” to zupełnie inny typ człowieka niż poprzednik. Spokojny i opanowany, prowadził jednak zespół tak, jak ukierunkował go nieżyjący już Aragones. Wprowadzał jedynie kosmetyczne zmiany, modyfikując kadrę wraz z upływającym czasem i formą piłkarzy. Przemyślana ewolucja drużyny pod wodzą del Bosque dała jej mistrzostwo świata w 2010 roku i kolejne mistrzostwo Europy – w 2012. Tym samym z zespołu, który był synonimem porażki, Hiszpanie zmienili się w potęgę bijącą wszystkich. 53-letni del Bosque pracuje nadal i celuje w swój trzeci tytuł z reprezentacją.
SZANSE I NADZIEJE
Byłby on wyjątkowym hołdem dla Aragonesa, który odszedł dość niespodziewanie 1 lutego tego roku. Cały kraj pogrążył się w żałobie. Stracił wybitnego sportowca i szkoleniowca, który odmienił oblicze najważniejszej drużyny kraju i osiągnął sukces, który zjednoczył podzielony etnicznie i kulturowo naród. W Brazylii piłkarze będą chcieli wygrać dla niego. Nie będzie to łatwe, ale jest jak najbardziej możliwe. Pomóc ma w tym Diego Costa. Brazylijczyk, który wybrał jednak grę dla swojej drugiej ojczyzny. Jest napastnikiem Atletico Madryt, tak jak przez wiele lat Aragones.
Obrońcy tytułu wylosowali niełatwą grupę, z Holandią, Chile i Australią. Dwaj pierwsi rywale są bardzo groźni, ale to oni na pewno obawiają się Hiszpanów, a nie odwrotnie. Selekcjoner kraju z Półwyspu Iberyjskiego ma tak bogatą i szeroką kadrę, że mógłby obdzielić nią pięć innych nacji. Mimo upływających lat, w La Furia Roja objawiają się kolejni wybitni zawodnicy. Głód sukcesu u nich nie wygasł, musieliby chyba zdobyć pięć mistrzostw świata z rzędu, żeby nie walczyć o kolejne. Bukmacherzy, dziennikarze, kibice, rywale – nikt nie ma wątpliwości, że Hiszpanie są wśród faworytów do zwycięstwa na mundialu.
JAK ONI GRAJĄ?
Nastroje w drużynie popsuła nieco porażka aż 0:3 z finale zeszłorocznego Pucharu Konfederacji z Brazylią. Piłkarze del Bosque zagrali słabo, bezbarwnie i byli wyraźnie gorsi od gospodarzy. Dostali dowód, że nie są niepokonani, a w czerwcu nikt nie będzie im ułatwiał obrony tytułu. Neymar z kolegami wylali im na głowę może nie wiadro, ale duży kubek zimnej wody. Canarinhos pokazali, że wystarczy nieco wiary w siebie i żądzy zwycięstwa, popartych oczywiście odpowiednimi umiejętnościami, by powstrzymać Hiszpanów. To też są tylko ludzie.
Pomimo wpadki w Pucharze Konfederacji i pomimo ostatnich mało błyskotliwych występów, można być spokojnym o formę La Furia Roja na mundialu. Są już ekipą tak obytą z wielkimi turniejami, tak doświadczoną i pewną siebie, że nie można się spodziewać po nich żadnej mundialowej klapy. Zresztą, na wcześniejszych turniejach też wcale nie zachwycali. Grali, i nadal grają, powoli, niezbyt efektownie, ale do bólu skutecznie. Wielokrotnie do wygranej potrzebowali dogrywki albo karnych i w Brazylii pewnie też tak będzie. A jednak zawsze w najważniejszych momentach są górą. Wygląda, jakby przejęli gen zwycięzców, z którego kiedyś słynęli Niemcy. Choćby się paliło i waliło, wygrana i tak należy do Hiszpanii.
SELEKCJONER: Vicente del Bosque
Jeden z najwybitniejszych trenerów XXI wieku. Lista jego sukcesów jest długa, jak lista piłkarzy, z których będzie musiał wybrać tylko 23 mających wystąpić na mundialu. Przede wszystkim, jest jedynym szkoleniowcem w historii futbolu, który wygrał mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy i Ligę Mistrzów. Jest też jedynym trenerem, który po objęciu drużyny narodowej poprowadził ją w 10 pierwszych meczach do samych zwycięstw. Udało się nawet mocno wyśrubować ten rekord, bo Hiszpanie stracili punkty dopiero w 14. spotkaniu pod wodzą „Sfinksa”. To jeszcze nie wszystko. Del Bosque to też jedyny selekcjoner, którego podopieczni nie stracili choćby punktu w 10 spotkaniach eliminacji MŚ. Miało to miejsce przed mundialem 2010.
W 2012 roku został wybrany najlepszym trenerem świata. Kilkanaście lat wcześniej poprowadził Real Madryt do największych sukcesów w XXI wieku. Wygrał z Królewskimi dwa razy mistrzostwo Hiszpanii i dwa razy Ligę Mistrzów. Po jego odejściu żadnemu szkoleniowcowi nie udało się dojść z klubem nawet do finału. Jako piłkarz też całą karierę związał z Los Blancos. Wystąpił w białych barwach w niemal 500 meczach, Był świetnym defensywnym pomocnikiem, który 18 razy wystąpił też dla drużyny narodowej. Jego jedyną plamą na CV jest nieudana praca przez jeden sezon w roli trenera Besiktasu Stambuł.
GWIAZDA: Andres Iniesta
Nie jest łatwo wybrać najważniejszego dla kadry piłkarza z grona graczy wybitnych, o tak wyrównanym poziomie. Postawiliśmy na Iniestę, bo jest to piłkarz, który bierze na siebie odpowiedzialność w kluczowych momentach, nigdy nie zawodzi w najważniejszych meczach. Zresztą, co tu dużo gadać. Nagrody dla zawodnika meczu finałów MŚ 2010 i ME 2012 mówią same za siebie. Co więcej, legendarny już dziś pomocnik Barcelony, w finale mundialu strzelił gola decydującego o zwycięstwie Hiszpanów, a przed dwoma laty został uznany MVP turnieju w Polsce i na Ukrainie.
Jest kluczem do taktyki zespołu, którą zawrzeć można w trzech słowach: podawać, podawać, podawać. Bezustanne utrzymywanie się przy piłce to znak rozpoznawczy La Furia Roja, a mistrzem w tym jest właśnie Iniesta. Takiej gry nauczył się w Barcelonie i tak samo gra w reprezentacji. To on swoim zmysłem rozprowadzania piłki, poruszania się po boisku i współpracy z bardziej cofniętym Xavim decyduje o tym, kiedy rozruszać akcję i ruszyć z piłką bardziej dynamicznie na bramkę rywala. W klubie chyba jednak niedoceniany, bywa ukryty w cieniu Messiego, ale w kadrze jego znaczenie i umiejętności widać w pełni. Pomimo kłopotu bogactwa w hiszpańskiej pomocy, Iniesta w dobrej formie jest niezbędny do walki o mistrzostwo.
JAK DOSTALI SIĘ NA MUNDIAL?
W eliminacjach Hiszpanie średnio utrzymywali się przy piłce przez 74% czasu gry, co było najwyższym wynikiem ze wszystkich drużyn. Mieli też najwyższą średnią liczbę podań – 849 na mecz. Taki futbol jest typowy dla tej ekipy i nie zanosi się, by miało się to zmienić. Po pierwsze, taka taktyka dała Hiszpanii trzy najważniejsze tytuły w ciągu sześciu lat, a po drugie jest ona stworzona dla mistrzów podawania i techniki, jakich w swoim składzie ma del Bosque. Druga linia La Roja to przecież nie tylko Iniesta. Silva, Fabregas, Xavi, Mata, Xabi Alonso, Cazorla, Thiago, Pedro i wielu innych. Jest w czym wybierać.
A jednak, pomimo takiego bogactwa w ofensywie, Hiszpania wcale nie zdobył wielu bramek. Trafiła 14-krotnie w ośmiu meczach, co nie daje nawet średniej dwóch goli na mecz. Więcej strzeliła choćby druga w grupie Francja. Trzeba jednak oddać mistrzom świata, że w defensywie są niemal bezbłędni. Iker Casillas, kapitan i zawodnik z największą liczbą występów w historii reprezentacji, tylko trzy razy wyciągał piłkę z siatki. Ogólnie Hiszpanie awansowali pewnie, ale ich gra nie zachwycała. Wyniki takie jak wymęczone 1:0 z Gruzją albo remis 1:1 u siebie z Finlandią dowodzą, że nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej.
CIEKAWOSTKI
1. Luis Aragones, który przed trzema tygodniami zmarł w wieku 78 lat, był wybitną postacią hiszpańskiego futbolu. Jego odejście wywołało u rodaków wielki smutek. Przed każdym meczem La Liga zarządzono minutę ciszy, a na niektórych spotkaniach kibice zaprzestali dopingu, by uczcić pamięć człowieka, który odmienił piłkę w Hiszpanii. Uznano jednak, że to za mało. Władze Madrytu zatwierdziły wniosek o nazwanie jednego z miejskich parków lub głównych ulic jego nazwiskiem. Prawdopodobnie Aragones zostanie patronem jakiegoś miejsca w dzielnicy, w której się urodził i wychował – Hortalezie. Stąd jego przydomek – „Mędrzec z Hortalezy”.
2. Jego następca też ma wiele zasług. Puchary za wygranie Euro 2012 i mundialu 2010 to wielka rzecz, ale chyba jeszcze większym osiągnięciem Vicente del Bosque jest długotrwałe zaprowadzenie w kadrze pokoju i zniwelowanie konfliktu między piłkarzami Realu i Barcelony. Hiszpanie grający na co dzień w tych dwóch klubach wielokrotnie toczyli ze sobą brutalne boje w lidze, czy w Pucharze Króla. Zachowywali się nieraz jak dzieci, kopiąc się, prowokując i publicznie obrażając. Dochodziło między nimi nawet do rękoczynów podczas spotkań. A jednak na każdym zgrupowaniu La Roja panuje radosna, lekka i przede wszystkim, koleżeńska atmosfera. Sergio Ramos jest gotów pójść w ogień za Xavim, a Gerard Pique za Arbeloą. Wspólnie żyją, trenują i świętują sukcesy jak najlepsi przyjaciele, a potem wracają do klubów i znowu się nienawidzą. Nie wiemy, jak ten naturalny ład i zrozumienie w kadrze wprowadził del Bosque, ale podejrzewamy, że dużą rolę odegrała w tym jego flegmatyczna i do granic spokojna osobowość.
3. Hiszpania to najcenniejsza obecnie reprezentacja świata. I nie chodzi o trzy komplety złotych medali, jakie należą do jej piłkarzy. Zwyczajnie, kadra mistrzów Europy i świata jest złożona z najwyżej wycenianych zawodników. Zajmujący się tematyką transferową, fachowy serwis transfermarkt.de, szacuje wartość La Furia Roja na 498 mln euro. Drugi miejsce ex eaquo zajmują reprezentacje Brazylii i Argentyny, obie wyceniane w sumie na 425 mln euro, a czwarta lokata należy do Niemców – 411 mln. Najbardziej wartościowym hiszpańskim piłkarzem jest Iniesta (55mln), przed Busquetsem (45 mln), Ramosem i Matą (po 40), Javim Martinezem (37), Santim Cazorlą (30), Alvaro Negredo (27), Koke i Pedro (po 25).
ZDANIEM EKSPERTA: Fernando Hierro – 89-krotny reprezentant Hiszpanii i były dyrektor sportowy reprezentacji:
– Kto wygra mistrzostwa świata? Stawiam wszystko na Hiszpanię. Nie ma innej opcji. Musimy zagrać w finale. Mam wielką nadzieję, że tak się stanie i kapitan znowu, po raz drugi podniesie puchar. Mamy wszystko, by tak się stało. Ci piłkarze umieją radzić sobie z presją, potrafią podołać wyzwaniu, już kilka razy stawali twarzą w twarz z przeznaczeniem i brali się za bary z historią. Ten mundial nie będzie dla nich niczym nowym. To genialne pokolenie reprezentantów, znacznie lepsze od mojego. Prawdopodobnie najlepsze w historii.
– Przed czterema laty zaczęliśmy od porażki ze Szwajcarią. A i tak na koniec cieszyliśmy się z triumfu! Tym razem drużyna nie chce przegrać żadnego meczu. Jesteśmy w kluczowym momencie dla historii naszego futbolu i wierzę, że piłkarzy del Bosque na to stać. Ważne będzie przygotowanie odpowiedniego zaplecza. Trzeba wybrać możliwie najlepszą bazę hotelową i treningową. W RPA mieliśmy doskonałe warunki i świetną lokalizację. Na każdy stadion mieliśmy mniej więcej taki sam dystans do pokonania. Jeśli chcemy, żeby to lato upłynęło kadrowiczom we względnym spokoju, to niezbędne będzie rozsądne i przemyślane wybranie miejsca stacjonowania..