W teorii żadnej z drużyn biorących udział w mundialu nie można z góry spisywać na straty. W praktyce chyba tylko najwięksi szaleńcy wierzą, że Honduras zdoła wyjść z grupy z Francją, Szwajcarią i Ekwadorem. Wbrew pozorom w tej ekipie jest kilku naprawdę dobrych zawodników. W tym Carlos Costly, którego polscy kibice pamiętają z gry w GKS Bełchatów.
Honduraninem jest również Osman Chavez. Stoper, który właśnie odszedł z Wisły Kraków do chińskiego Qingdao, był przez kilka sezonów jednym z czołowych obrońców Ekstraklasy. W reprezentacji swojego kraju też był liczącą się postacią. Rozegrał w niej 52 spotkania, ale od lipca nie dostaje już szans od selekcjonera. Najlepsi piłkarze polskiej ligi grają w reprezentacji Polski, więc idąc tym tokiem myślenia, Honduras nie może być wiele słabszy od biało-czerwonych.
LOS CATRACHOS
Już prędzej Polacy są gorszym zespołem, czego dowodzi ranking FIFA. Zespół z niewielkiego państwa Ameryki Środkowej zajmuje w nim 40. miejsce i wyprzedza kadrę Adama Nawałki o dokładnie 30 pozycji. Jeszcze kilka lat temu scenariusz nie do pomyślenia. Ale reprezentanci Polski, pod wodzą kolejnych selekcjonerów, solidnie sobie na to zasłużyli. Tak samo zresztą jak Honduranie, dla których będzie to drugi mundial z rzędu. A trzeci w ogóle.
Porównywanie się ze słabą reprezentacją Polski nie sprawi jednak, że Los Catrachos (tak nazywa się w ogóle mieszkańców Hondurasu, ale też kadrę) staną się sami lepszym zespołem. Nie ma co ukrywać. Są głównymi kandydatami do rozdawania punktów innym, a chyba każda delegacja przed losowaniem mundialu byłaby zadowolona z trafienia na trzecią drużynę strefy CONCACAF. Honduranie w eliminacjach wyprzedzili jednak Meksyk, co pokazuje, że trzeba się z nimi liczyć.
W składzie ekipy selekcjonera Luisa Suareza (nie, nie chodzi o napastnika Liverpoolu) próżno szukać jednak gwiazd. Już sam fakt, że jej najlepszym strzelcem jest Carlos Costly, świadczy o jej sile. Przecież ten 31-letni dziś napastnik w Bełchatowie nie sprostał roli następcy Radosława Matusiaka. Mimo wszystko, w drużynie La H (od charakterystycznej, dużej litery H, która widnieje na piersiach reprezentantów) jest kilku solidnych, uznanych w Europie graczy. Maynor Figueroa, Wilson Palacios czy Roger Espinoza to nazwiska znane i cenione na Wyspach Brytyjskich.
Z NOTATNIKA HISTORYKA
Po udanych eliminacjach Honduras czeka na pierwszą wygraną na mundialu. Dotychczas wystąpił w finałach dwukrotnie. Na sześć meczów trzy przegrał i trzy zremisował. To i tak niezły wynik, jak na kraj, który przez dziesiątki lat kompletnie się nie liczył na piłkarskiej mapie nie tylko całego świata, ale choćby obu Ameryk. Swój pierwszy mecz w historii niebiesko-biała drużyna rozegrała stosunkowo wcześnie, bo w 1921 roku. Porażki 1:10 z Gwatemalą nie można jednak uznać za udany debiut.
Pierwszy sukces nadszedł po 60 latach. W 1981 Honduranie wygrali mistrzostwa strefy CONCACAF, co równało się z awansem na mundial. Ich pierwszym spotkaniem na mistrzostwach było starcie z gospodarzami – Hiszpanią. Zaczęło się genialnie, bo już w ósmej minucie Hector Zelaya strzelił na 0:1. La Roja wyrównali, ale i tak remis 1:1 był świetnym startem. Identyczny wynik padł w ich drugim meczu – z Czechosłowacją. Na koniec ulegli Jugosławii 0:1 i zajęli ostatnie miejsce w grupie, ale dwa punkty i bilans bramek 2:3 nie przyniósł im wstydu.
20 lat później Honduras został gościnnie zaproszony do Copa America i został sensacją, wychodząc z grupy, a w ćwierćfinale ogrywając 2:0 samą Brazylię. Zatrzymał się dopiero na półfinale przeciwko Kolumbii. Drugi występ na mundialu przypadł na 2010 rok. Los Catrachos w grupie trafili na Chile, Hiszpanię i Szwajcarię. Wywalczyli tylko punkt, po remisie 0:0 ze Szwajcarią. Na tegorocznym mundialu los znowu skojarzył ich z Helwetami i pewnie nie obraziliby się, gdyby wynik sprzed czterech lat się powtórzył.
SZANSE I NADZIEJE
Szwajcaria jest bowiem drugim z kandydatów do awansu, po Francji. Ekwador również wydaje się być w zasięgu zespołu z Ameryki Środkowej. Nie da się jednak awansować bez pierwszego zwycięstwa w historii. Piłkarze Suareza będą musieli szukać trzech punktów w drugim meczu grupowym, właśnie z Ekwadorczykami. Oby nie byli wówczas podłamani wynikiem pierwszego, bo na początek zmierzą się z faworytem tej grupy czyli Trójkolorowymi.
Trzeba jednak szczerze przyznać, że pozbawione większego sensu jest ocenianie szans zespołu, który w całości wart jest tyle, co jeden Antonio Valencia z Ekwadoru albo Valon Behrami ze Szwajcarii (16 mln euro). Albo pół Paula Pogby z Francji. Owszem, mogli trafić gorzej, ale dla nich każda grupa jest grupą śmierci. Samymi chęciami i walecznością nie wygrywa się meczów, tym bardziej na mundialu. Widać to w typach bukmacherów, dla których Honduras jest najsłabszym uczestnikiem mistrzostw.
JAK ONI GRAJĄ?
Dokładnie sprawdziła to reprezentacja Brazylii. Canarinhos w listopadzie zmierzyli się towarzysko z La H i wygrali 5:0. Selekcjoner Suarez nastawił swój zespół ofensywnie i zapłacił tego cenę. Nie ze wszystkimi da się grać tak, jak w eliminacjach przeciwko Panamie czy Jamajce. Na MŚ Honduras będzie musiał chyba zrezygnować ze swojego tradycyjnego ustawienia z dwoma napastnikami i zagęścić środek pola. Druga linia jest najmocniejszym punktem tej drużyny, ale czterech pomocników to może być za mało na silnych rywali z Europy.
Natomiast w starciu z Ekwadorem, Suarez może śmiało postawić na preferowane przez siebie ustawienie 4-4-2. Dowiódł tego drugi z listopadowych sparingów, w którym rywalem Hondurasu był właśnie Ekwador. Skończyło się remisem 2:2, ale w teorii słabszy z zespołów nie odstawał wcale znacznie. Oba gole strzelił nie kto inny, jak Carlos Costly. Napastnik, który kiedyś próbował swoich sił nie tylko w Polsce, ale też w angielskim Birmingham, jest kluczową postacią w ataku swojego zespołu. Obok niego gra zazwyczaj równie silny i dobrze zbudowany Jerry Bengtson. Obaj wysocy snajperzy, których piłka „szuka” w polu karnym, czekają na wrzutki od skrzydłowych, ale przede wszystkim od bocznych obrońców. Izaguirre i Beckeles to bardzo dobrzy fachowcy, umiejętnie łączący obowiązki w defensywie z ofensywnymi szarżami przy linii bocznej.
SELEKCJONER: Luis Suarez
Mniej znany z Luisów Suarezów dwóch. Selekcjoner Hondurasu ma 54-lata, a nie 27 i pochodzi z Kolumbii, a nie z Urugwaju. Był też dużo słabszym piłkarzem niż bramkostrzelny napastnik Liverpoolu. Grał w obronie w przeciętnych kolumbijskich klubach, ale jego kariera trwała tylko osiem lat. Znacznie lepiej idzie mu jako trenerowi. Przez pierwsze cztery sezony był szkoleniowcem zespołów z ojczyzny. Szło mu na tyle dobrze, że przed mundialem 2006 dostał misję wprowadzenia do turnieju reprezentacji Ekwadoru.
Już coś świta? Tak, dobrze kojarzysz, drogi czytelniku. To ten pan, który z ławki obserwował jak na stadionie w Gelsenkirchen jego piłkarze ogrywają 2:0 Polskę w pierwszym meczu fazy grupowej. Potem Ekwador pod jego wodzą pokonał jeszcze Kostarykę 3:0 i mógł świętować awans do 1/8 finału. Tam czekała Anglia, która wyeliminowała piłkarzy Suareza dzięki wygranej 1:0 po celnym strzale z rzutu wolnego Davida Beckhama. Potem trenerowi nie szło już tak dobrze w Ekwadorze i w 2007 roku zrezygnował. W międzyczasie pracował w peruwiańskim klubie Aurich. Honduras prowadzi od trzech lat.
GWIAZDA: Wilson Palacios
Defensywny pomocnik, znany z twardej i nieustępliwej gry, to najbardziej rozpoznawalna postać w ekipie Hondurasu. Parę sezonów temu, gdy był w najwyższej formie, zaliczano go do absolutnej czołówki na tej pozycji w lidze angielskiej. Zaczynał w Birmingham City, ale popularność zdobył w barwach Wigan. W 2009 roku, po wybornym sezonie w jego wykonaniu, zainteresowanie piłkarzem wyrażał Arsenal Londyn, ale Palacios trafił ostatecznie do lokalnego rywala, Tottenhamu. Zapłacono za niego aż 13 milionów funtów.
Nie można powiedzieć, że na White Hart Lane zawiódł, ale na pewno spodziewano się po nim czegoś więcej. Po dwóch przeciętnych sezonach odszedł za 8 milionów do Stoke. Styl gry „Garncarzy” – siłowy i skupiony na odbiorze – idealnie pasuje Palaciosowi. Doskonale odnalazł się pod wodzą nowego menedżera Marka Hughesa i w tym sezonie jest kluczową postacią brytyjskiej ekipy. Nie inaczej jest w drużynie narodowej, dla której wystąpił już w 92 meczach. Ma 29 lat i mundial w Brazylii pewnie będzie jego ostatnim. Tym bardziej postara się powieść kolegów do sukcesu.
JAK DOSTALI SIĘ NA MUNDIAL?
Pewnie i raczej bez problemów. Jak już wspominaliśmy, Honduras w końcowej klasyfikacji drużyn ze strefy CONCACAF wyprzedził nawet Meksyk. Los Catrachos wykorzystali słabą formę faworyzowanych rywali i wygrali na stadionie Azteca 2:0. Ich głównym atutem były jednak występy u siebie, na liczącym 53 tysiące miejsc Estadio Olimpico. W rundzie finałowej ani razu nie przegrali tam meczu, a pokonali m.in. Stany Zjednoczone, które awansowały do MŚ z pierwszego miejsca.
Jako rozstawiony zespół, Honduras zaczął kwalifikacje od drugiej rundy. W grupie trafił na Panamę, Kanadę i Kubę. Zaczęło się fatalnie, od domowej porażki 0:2 z Panamą, ale potem było już lepiej. Ostatecznie, niebiesko-biali wyszli z pierwszego miejsca, ale mieli tyle samo punktów co Panamczycy i tylko jeden więcej od Kanadyjczyków. Wówczas nic nie zapowiadało, że w rundzie finałowej spiszą się tak dobrze. Na 10 spotkań zaliczyli tylko trzy porażki i o trzy punkty wyprzedzili Meksyk, któremu pozostała gra w barażach. Stracili też trzy do drugiej Kostaryki.
CIEKAWOSTKI
1. W Hondurasie piłka nożna jest traktowana bardzo poważnie. Na tyle poważnie, że mecz z sąsiadującym Salwadorem był punktem zapalnym wojny między oboma państwami. Słynna „wojna futbolowa”, opisana w książce Ryszarda Kapuścińskiego, wybuchła latem 1969 roku. Stosunki pomiędzy sąsiadami były bardzo napięte przez dłuższy czas, a wygrana Salwadoru 3:0 w meczu eliminacji MŚ 1970 sprawiła, że czara goryczy się przelała. Po ostatnim gwizdku rozpoczęły się zamieszki, zerwano stosunki dyplomatyczne i zaczęła się regularna wojna. Trwała jednak tylko cztery dni, dlatego nazywa się ją też Wojną Stu Godzin. Ale traktat pokojowy podpisano dopiero po 11 latach, a stosunki na linii Honduras – Salwador do dziś pozostają napięte.
2. Kibice oglądający na mundialu mecze Hondurasu mogą się nieco zdziwić, gdy w komentarzu usłyszą nazwisko… Boniek. A właściwie nie nazwisko, tylko imię. Boniek Garcia jest pomocnikiem i jednym z najlepszych piłkarzy Los Catrachos. Na co dzień gra w amerykańskim Houston Dynamo. W Stanach Zjednoczonych jest bardzo cenionym zawodnikiem, ale mało kto zastanawia się i domyśla, skąd tak oryginalny przydomek piłkarza, którego pierwsze imię to Oscar. Garcia woli jednak by nazywano go Bońkiem, tak jak robił to ojciec, na cześć słynnego polskiego piłkarza, którego był wielkim fanem. – Słyszałem o tej sympatycznej historii. Podobno byłem idolem jego taty. Do tego stopnia, że dał swojemu synowi na imię Boniek – mówił przed mundialem w RPA prezes PZPN.
3. Na tegorocznych mistrzostwach bramkarze rywali będą musieli uważać na strzały z dystansu, od których specem jest Maynor Figueroa. Obrońca Hondurasu czasami podchodzi do rzutów wolnych, ale takiej bramki, jaką zdobył w grudniu 2009 roku, już pewnie nigdy nie powtórzy. W sezonie 2009-10 jego strzał z własnej połowy (!) w meczu ze Stoke został uznany trafieniem sezonu Premier League. Trudno się dziwić, rzadko widuje się takie strzały. Może stoper Hull City da powtórkę swoich umiejętności latem w Brazylii? Jego słynnego gola można zobaczyć TUTAJ.
ZDANIEM EKSPERTA: Steve Davis – amerykański dziennikarz piszący o piłce nożnej w Ameryce Północnej i Środkowej:
– Kibicom w Stanach Zjednoczonych trudno sobie wyobrazić, jak wielkim sukcesem dla Hondurasu był drugi z rzędu awans na mistrzostwa świata. To malutkie państwo wielkości stanu Kentucky jeszcze niedawno nic nie znaczyło w światowym futbolu, tymczasem ostatnie cztery lata to dla nich pasmo sukcesów na międzynarodowej arenie.
– Na swoich trzecich mistrzostwach świata, poprzedzonych dobrym występem na igrzyskach w Londynie (porażka 2:3 w ćwierćfinale z Brazylią), Los Catrachos będą chcieli wreszcie wygrać. Stać ich na to, ale nie będzie łatwo. Na pewno jednak cały naród będzie mocno ściskał kciuki za swoich reprezentantów, bo nie ma w Hondurasie ważniejszego sportu od piłki nożnej.