Historii o chłopakach, którzy dzięki futbolowi uciekli od ubóstwa, fizycznej pracy i nieciekawych perspektyw, znamy dziesiątki. Pamiętamy o Ronaldo, który pewnego razu nie pojawił się na testach, bo zabrakło mu pieniędzy na autobus. Kojarzymy też historię Rivaldo. Jako dziecko zachorował na szkorbut i wypadły mu wszystkie zęby. Okazuje się jednak, że nie wszyscy dobrzy piłkarze mieszkali w slumsach, chodzili bez butów i dorabiali strzygąc trawniki sąsiadom.
Jest też elitarna grupka takich, którym fortuny zbite na kopaniu piłki wcale nie były niezbędne. Mogliby robić cokolwiek innego. Ba, nie musieliby robić nic. I tak wszystkiego mieliby pod dostatkiem.
Brazylijczyk wychowany z dala od faweli
Chyba najbardziej znanym spośród tych, który jako dziecko nie musiał się niczym przejmować, jest inny z Brazylijczyków – Kaka. Podczas gdy wielu jego piłkarskich rówieśników wyrastało na przedmieściach tamtejszych metropolii, niejednokrotnie w szemranym środowisku, on dorastał w dosyć zamożnej rodzinie. Mieszkali w Brasilii, a do Sao Paulo przeprowadzili się kiedy miał siedem lat. Ojciec pracował jako inżynier, a matka była nauczycielką. Niby nic specjalnego, ale w domu niczego nie brakowało. Kaka nie musiał dryblować między kubłami ze śmieciami, czy ryzykować analfabetyzmu. Rodzice zadbali o wszystko, posyłając go do renomowanych szkół. Co ciekawe, jako dziecko wcale nie marzył o karierze piłkarza. Do uprawiania tego sportu zachęcił go nauczyciel wychowania fizycznego. Potem rodzice zapisali go do klubu i popłynął.
Przedsiębiorczy Włosi i... wnuczek bossa mafii
Problemy finansowe nigdy nie dopadłyby również Andrei Pirlo. Sam świetnie dysponuje zgromadzonym majątkiem, inwestując go chociażby w nieruchomości, ale nieporównywalnie większymi środkami może pochwalić się jego ojciec. Firma, którą Luigi Pirlo założył już ponad trzydzieści lat temu, działa w branży stalowej. Do piłkarza Juventusu należy jedynie znikomy procent jej udziałów. Wiemy jednak, że przedsiębiorstwo świetnie poradziło sobie z kryzysem, a jego roczne wpływy oscylują w granicach kilkudziesięciu milionów euro.
– Widzisz tego, o, tam? To syn miliardera – mówili w swoim czasie o innym włoskim piłkarzu, Gianluce Viallim. Wszystko przez to, że jego rodzina od pokoleń mieszkała w malowniczym zamku w Cremonie. Ten wówczas zawsze jednak się denerwował. Jego sytuacja finansowa była stabilna, ale znacznie większych pieniędzy dorobił się później, już jako piłkarz. – Na nic nie narzekamy, ale wcale nie jesteśmy żadnymi mocarzami. Mój mąż ciężko pracuje, mamy piątkę dzieci. Jak możemy nazywać się bogatymi? Mój syn po prostu świetnie się prowadzi, potrafi się ubrać. Ale fakt, że nasza rodzina ma tradycje. Mamy w niej inżynierów, rozmaitych specjalistów czy nawet prezydenta uniwersytetu – tłumaczyła się kiedyś matka legendy Sampdorii.
Na biedę nie mógł narzekać również obecny napastnik Genui, Giuseppe Sculli. Źródła finansowania jego rodziny nie są jednak tak pewne i oczywiste, jak u poprzedników. Jego dziadkiem jest bowiem Giuseppe Morabito, jeden ze słynnych bossów 'Ndranghety, czyli kalabryjskiej mafii. Jednej z najprężniej działających tego typu organizacji we Włoszech. Został on aresztowany w 2004 roku, w dniu, kiedy Sculli grał mecz dla włoskiej młodzieżówki.
Wszechmocny syn dyktatora
Ostatni z naszych bohaterów piłkarzem tak naprawdę był tylko na papierze, ale jest to postać barwna na tyle, że nie sposób o nim nie wspomnieć. Al-Saadi Kaddafi, trzeci z synów libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego, od dziecka opływał w bogactwa. Zawsze marzył o karierze piłkarza. Nie miał wystarczająco dużo talentu, ale w jego przypadku spełnianie zamierzonych celów było jedynie kwestią wyłożenia na stół odpowiednio grubego pliku banknotów. Jednego dnia był prezydentem rodzimego związku piłki nożnej, innego kapitanem i super strzelcem tamtejszej reprezentacji.
Pewnego dnia zapragnął występów we włoskiej Serie A, więc... kupił część akcji kilku klubów, między innymi Juventusu, Triestiny czy Perugii. Marzenie spełnił, zagrał w dwóch meczach ligi włoskiej, co najwyraźniej uznał za olimp swoich możliwości, bo kilka miesięcy później zakończył „karierę”. Po obaleniu swojego ojca trafił do więzienia w Trypolisie, gdzie do dziś czeka na wyrok.
Obserwuj @BorkowskiPiotr