– Za mną pięć miesięcy ciężkiej pracy z lekarzami – tak Tomasz Gollob, podsumował okres rehabilitacji po poważnym wypadku pod koniec poprzedniego sezonu. Były indywidualny mistrz świata w jeździe na żużlu opowiedział również o swoich celach na najbliższy sezon.
– Po ubiegłorocznym przedwczesnym zakończeniu sezonu z powodu kontuzji nie
sposób nie zapytać o stan zdrowia...
Tomasz Gollob: – Dużo pracy wkładam, by zapomnieć o tym, co się wydarzyło parę
miesięcy temu. Jeżdżę na crossie, jestem też już po kilku treningach na
motocyklu żużlowym. Oczywiście, potrzebuję jeszcze rozjeżdżenia, żeby wszystko
dobrze wyglądało. Póki co, pięć miesięcy ciężkiej pracy z lekarzami za mną.
Myślę, że udało się wrócić do formy, powiedzmy, w większym stopniu. Niemniej
przede mną jeszcze dużo pracy i jeżdżenia, by wskoczyć z formą na wysokie ”c”.
– Mimo że upadek w Sztokholmie nie wyglądał groźnie, w jego konsekwencji
musiał pan przerwać sezon. Czy był to pana zdaniem jeden z najgorszych
wypadków w karierze?
– Każdy wypadek jest inny, niemniej ten faktycznie nie był lekki. Teraz
trzeba pracować, by o tym, co się stało jak najszybciej zapomnieć i wejść w
systematyczną jazdę, starty, znów przyzwyczaić się do rytmu treningowego i
nie cofać się pamięcią. Miniony sezon jest już historią, teraz piszemy nową.
– Tegoroczny otworzy 28 marca turniej nieoficjalnych mistrzostw świata par
w Toruniu. Rok temu wraz z Adrianem Miedzińskim wygraliście te zawody. Czy
obrona tytułu będzie trudniejsza niż jego zdobycie?
– Na pewno tak, tym bardziej, że to początek sezonu. Każdy ma jednak
równe szanse, więc pochodzimy do tego spokojnie i z dystansem. Przygotowujemy
się, by po prostu jechać jak najlepiej.
– Obsada tych zawodów będzie wyjątkowo silna. To dobra okazja, by
odpowiednio wejść w sezon...
– Pierwsze zawody w tak silnej obsadzie pozwolą sprawdzić własne
możliwości, ale także pokażą, w którym miejscu jesteśmy w przygotowaniach do
sezonu ligowego. Będziemy wiedzieć, co trzeba jeszcze poprawić, nad czym
pracować.
– Rok temu mistrzostwa par były imprezą jednodniową. Obecnie najlepszy
duet wyłonią trzy turnieje. Czy to dobry kierunek rozwoju tej imprezy?
– Wszystko, co się dzieje w przypadku tych zawodów, jak i także w
kontekście indywidualnych mistrzostw Europy uważam za trafione. Same zawody,
ale także zainteresowanie ze strony stacji telewizyjnych, stanowią promocję
sportu żużlowego, a o to nam wszystkim chodzi.
– Zrezygnował pan ze startów w Grand Prix po to, by walczyć o mistrzostwo
Europy, którego wśród trofeów jeszcze pan nie ma?
– Nie chcę tych dwóch spraw łączyć. Przygoda z Grand Prix jest już po
prostu zakończona i było to 19 lat dobrej, sumiennej pracy. Teraz skupiam się
na indywidualnych mistrzostwach Europy i walkę o tytuł najlepszego żużlowca
Starego Kontynentu, który w mojej kolekcji bardzo by się przydał.