31 mar 2014 | Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Legia narzeka, a cieszy się Lech. Podzielona liga

Miroslav Radović i Mateusz Możdżeń (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)

Im bliżej końca sezonu zasadniczego T-Mobile Ekstraklasy, tym więcej pojawia się głosów oceniających sens dzielenia punktów przed startem drugiej fazy rozgrywek. Oczywiście, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Gdyby obowiązywał stary system, Legia Warszawa już w ostatnią sobotę świętowałaby zdobycie mistrzostwa.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Reforma ligi zakłada, że po rozegraniu sezonu zasadniczego (30 kolejek) tabela zostanie podzielona na grupę mistrzowską i grupę spadkową. Wszystkim zespołom, które zagrają jeszcze po siedem meczów, zostanie odjęta połowa punktów. Już przed wprowadzeniem zmian kwestia punktów dzieliła zespoły Ekstraklasy. Ostatecznie, wypracowano porozumienie i zgodzono się na tę zmianę. Wówczas nikt głośno nie krytykował tego pomysłu.

Legia byłaby już mistrzem

Gdyby sezon miał się skończyć po trzydziestu kolejkach, to stołeczny klub po sobotnim zwycięstwie nad Lechem (1:0) mógłby cieszyć się z drugiego z rzędu tytułu. Ale, zgodnie z reformą, czeka nas jeszcze kilka kolejek, w których Legia może stracić szanse na mistrzostwo.

– Jesteśmy świadomi tego, że mamy sporą przewagę, ale o tytuł nie będzie łatwo. Nie wiem, dlaczego od razu nie dają nam półtora punktu za zwycięstwo. To byłby wstyd na całą Europę. Podział punktów to głupi pomysł – mówił po meczu z Kolejorzem kapitan Legii, Ivica Vrdoljak.

W nowym systemie rozgrywek swojej szansy upatrują kluby, które gonią podopiecznych Henninga Berga w tabeli. Najbliżej Legii są Lech oraz Wisła Kraków i wydaje się, że tylko te dwa zespoły mogą na poważnie zagrozić Legii. Zarówno w Poznaniu jak i pod Wawelem zdają sobie sprawę, że podział punktów wiele może jeszcze namieszać.

– Legia ma nad nami już dziesięć punktów przewagi. Ale dobrze dla nas, że jest ten podział punktów. Dzięki temu, mamy jeszcze szansę na dobrą lokatę. Do końca jeszcze dziewięć meczów, więc spokojnie – uspokaja bramkarz Lecha, Maciej Gostomski.

Celem reformy miało być przystosowanie kalendarza rozgrywek do standardów europejskich, a także zwiększenie atrakcyjności ligi. Z tym pierwszym się udało. Patrząc oczami kibica, drugie założenie też w jakimś stopniu udało się zrealizować. A że piłkarze Legii narzekają? Gdyby w ich sytuacji znaleźli się zawodnicy Wisły lub Lecha, z pewnością z ich ust padałyby podobne komentarze.