{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Atletico fabryką napastników, czyli od Torresa do Diego

Atletico Madryt w ostatnich sezonach nie zawsze liczyło się w Lidze Mistrzów. Dwukrotnie natomiast wygrywało Ligę Europejską, raz zdobyło Puchar Hiszpanii. Do tych sukcesów Rojiblancos prowadzili napastnicy. Tacy, których Atletico zazdrościła cała Europa.
Fernando Torres (1995-2007) – 140 meczów, 59 bramek (0,42 bramki na mecz)
Duma szkółki Atletico. Jeden z jej najwybitniejszych wychowanków. Jego pierwszym krokiem w zawodowej piłce był debiut w drugiej lidze w wieku zaledwie siedemnastu lat. Rok później, już po awansie, zaliczył pierwszy występ w Primera Division. Odszedł dopiero wtedy, kiedy miał świadomość, że w Atletico – swoim ukochanym klubie – nie zdoła osiągnąć ani niczego więcej. Zgłosił się po niego Liverpool, płacąc niebagatelną sumę 38 milionów euro. To jednak nie "El Nino" jest najdrożej sprzedanym napastnikiem przez madrycki klub w ostatnich latach.

Diego Forlan (2007-11) – 198 meczów, 96 bramek (0,48 bramki na mecz)
Urugwajczyk trafił do Europy jako wielki talent. Po dwóch latach w Manchesterze United okazało się jednak, że był to jeden z bardziej nietrafionych ruchów transferowych Aleksa Fergusona. Najwyraźniej Anglia mu nie służyła. Na podatny grunt pod zdobywanie bramek trafił po przeprowadzce do Hiszpanii, gdzie najpierw zrobił furorę w Villarrealu, a potem przeniósł się do Atletico, z którym odnosił znaczące sukcesy. Można do nich zaliczyć chociażby triumf w Lidze Europejskiej czy "Złotego Buta", czyli trofeum dla najskuteczniejszego napastnika na Starym Kontynencie. Potem odszedł do Interu, gdzie kompletnie się zagubił. Dziś zbliża się do końca kariery i gra w lidze brazylijskiej.

Kun Aguero (2006-11) – 230 meczów, 100 bramek (0,43 bramki na mecz)
O ile pokaźna suma wydana na Forlana była ruchem pewnym i jak najbardziej przemyślanym, o tyle wielomilionowa inwestycja w 18-latka zakrawała na poważne ryzyko. Jak jednak mówi znane powiedzenie, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Jego transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. W barwach madryckiego klubu zdobył Puchar UEFA i, podobnie jak Fernando Torres, odszedł do Premier League. Tym razem padło na Manchester City, który bez wyrzutów sumienia wydał na niego blisko 50 milionów euro.
Falcao (2011-13) – 91 meczów, 70 bramek (0,77 bramki na mecz)
Chłopak z najmniejszym stażem, w trakcie którego udało mu się wykręcić jednak mocną średnią bramek przypadających na jeden mecz. Kolumbijczyk był jednak zakupem wyższego kalibru, bo kosztował aż 47 milionów. Nic dziwnego, skoro na jego barkach od samego początku ciążyło zastępowanie Aguero, z którego wywiązał się bez najmniejszych zarzutów. Z Atletico, podobnie jak poprzednicy, mógł walczyć jedynie o Ligę Europejską, którą zdobył w 2012 roku. Przed bieżącym sezonem, za 60 milionów, dał skusić się bogatym właścicielom Monaco. Obecnie leczy zerwane więzadła krzyżowe.
Diego Costa (2007-) – 126 meczów, 61 bramek (0,48 bramki na mecz)
Piłkarz, który ze wspomnianych piłkarzy, nie spotkał w Atletico wyłącznie Torresa. Zawsze był gdzieś na uboczu futbolu, wypożyczany do drugoligowców. Czego? Regularnej gry, kredytu zaufania, statusu gwiazd i wielomilionowych kontraktów. W pewnym momencie wydawało się już, że nie wiążą z nim wielkich nadziei. W trzech poprzednich sezonach zdobywał jednak minimum dziesięć bramek i postanowiono dać mu szansę, którą wykorzystał w sposób niebywały. Piłkarz na którego wydano marne 1,5 miliona, wykupując go z Benfiki, stał się jedną z naczelnych armat piłkarskiej Europy i z czystym sumieniem może kontynuować dzieło Torresa, Forlana czy Aguero. W ekipie Diego Simeone 50 procent zależy właśnie od niego. Doczekał się wreszcie swojej szansy.