Pierwsze półfinałowe spotkania Ligi Europejskiej zakończyły się wygranymi Benfiki Lizbona i Sevilli. Czy w czwartek obydwa zespoły potwierdzą swoją wyższość i w finale, podobnie jak w przypadku Ligi Mistrzów, zmierzą się ekipy z Półwyspu Iberyjskiego?
Przed czwartkowym rewanżem wyjątkowa mobilizacja panuje w obozie Starej Damy. Finał tegorocznej edycji Ligi Europejskiej rozegrany zostanie na Juventus Stadium i nikt w Turynie nie wyobraża sobie, by miało w nim zabraknąć Bianconerich.
– Nie znamy słowa "strach". Fani zasługują na to, by po 11 latach przerwy zobaczyć swój zespół w finale europejskich rozgrywek – mówi Antonio Conte, szkoleniowiec Juve. – To będzie magiczny wieczór, którego doświadczyć będą chcieli wszyscy kibice Juventusu. Najważniejsze będzie to, żeby nie stracić gola – zapowiada z kolei Giorgio Chiellini.
Pierwsze spotkanie pomiędzy Benfiką a Juventusem zakończyło się wygraną portugalskiej drużyny 2:1. W perspektywie rewanżu jest to niewielka zaliczka, dlatego zespół z Lizbony we Włoszech nie zamierza koncentrować się wyłącznie na defensywie.
– Jesteśmy przekonani, że musimy strzelić gola. Dzięki odpowiednim cechom naszych zawodników, możemy myśleć o ofensywnej grze. Juventus doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak mocnym atakiem dysponujemy – podkreślał Jorge Jesus, trener Benfiki. – Nasza strategia się nie zmieni. Nie potrafimy grać w inny sposób – dodaje Ruben Amorim, pomocnik lizbońskiego zespołu.
W rewanżu zespół z Turynu, poza fantastycznym dopingiem kibiców, będzie mógł liczyć na inny atut. Prawdopodobnie do gry gotowy będzie Arturo Vidal, jeden z motorów napędowych drużyny Antonio Conte, którego zabrakło w pierwszej półfinałowej konfrontacji. – Robimy wszystko, by Arturo zagrał z Benfiką. Zobaczymy, czy rozpocznie mecz w wyjściowej jedenastce, czy na ławce rezerwowych – przyznał trener Juve. Wszystkie trzy wyjazdowe mecze tegorocznej edycji Ligi Europejskiej Benfica kończyła zwycięsko. Czy po meczu w Turynie o zespole Jorge Jesusa będzie można powiedzieć to samo ?
W drugim półfinałowym rewanżu na Estadio Mestalla w Walencji zagrają Valencia i Sevilla. Gospodarzy czeka bardzo trudne zadanie – pierwszy mecz zakończył się wygraną drużyny z Andaluzji 2:0. Jednak po tym, jak Valencia w poprzedniej fazie rozbiła u siebie szwajcarski FC Basel 5:0, nikt nie przekreśla jej szans.
– Przy wsparciu kibiców możemy odrobić straty. To bardzo istotny moment, zarówno dla nas, jak i dla kibiców. To najważniejszy mecz w tym sezonie i zrobimy wszystko, by awansować do finału – zapewnia pomocnik Valencii, Seydou Keita.
– Przed pierwszym meczem mówiłem, że szanse na awans do finału rozkładają się 50 do 50. Teraz, wygląda to nieco korzystniej dla nas. Musimy być ostrożni i zagrać z respektem wobec naszych rywali. Jesteśmy blisko osiągnięcie czegoś niezwykłego. Teraz musimy kontynuować pracę, którą wykonaliśmy w pierwszym meczu – powiedział Unai Emery, szkoleniowiec Sevilli.
Juan Antonio Pizzi, trener Valencii, wierzy w to, że niesamowita noc, która miała miejsce na Mestalla podczas rewanżu z FC Basel, może powtórzyć się w czwartek. – Kluczem do odrobienia strat będzie wytrwałość i cierpliwość, a także gra z odpowiednią intensywnością. Dzięki temu możemy dojść podczas gry do momentu, w którym będziemy mieli szansę na zwycięstwo – przekonuje 45-letni trener. Pizzi przed rewanżem z Sevillą ma jednak spory problem. Nie będzie mógł zagrać zawieszony za kartki Paco Alcacer, jeden z najlepszych strzelców jego zespołu.
2 - 2
Fenerbahce
5 - 2
FC Twente
19:00
Bodoe/Glimt/Lazio
19:00
Lyon/Manchester United
19:00
Tottenham Hotspur/Eintracht Frankfurt
19:00
Rangers/Athletic Bilbao
18:00
Zwycięzca SF 2