Doniesienia o zainteresowaniu Diego Costą ze strony Chelsea mają swoje uzasadnienie. Londyńczycy mają problemy pod bramką rywali, co pokazały ostatnie mecze na Stamford Bridge.
W ostatnim meczu na Stamford Bridge w sezonie 2013/14, piłkarze Chelsea zremisowali bezbramkowo z Norwich. To spotkanie wyraźnie pokazało, że coś złego dzieje się z drużyną Jose Mourinho. Problem dotyczy głównie skuteczności – nawet grając z outsiderem Premier League, nie potrafiła rozbić obrony rywali.
W ostatnich tygodniach Mourinho był krytykowany za zbyt defensywną taktykę w spotkaniach z Atletico Madryt (półfinał Ligi Mistrzów) i Liverpoolem (Premier League). Z drugiej strony to w meczach z Norwich (0:0), Sunderlandem (1:2), West Hamem (0:0) oraz Crystal Palace (0:1), czyli niżej notowanymi rywalami, zakończyły się aspiracje The Blues do mistrzowskiego tytułu.
Od bramki Samuela Eto'o, w 12. minucie meczu z Sunderlandem (19 kwietnia), Chelsea oddała na Stamford Bridge aż 49 strzałów w ciągu 170 minut. Efekt? Zero goli. Wystarczy też spojrzeć na dorobek ligowych rywali – Liverpool i Manchester City zdobyły blisko 30 bramek więcej. Nic dziwnego, że Chelsea pilnie poszukuje nowego napastnika i na jej celowniku znalazł się Diego Costa z Atletico.
25-letni Brazylijczyk nie grzeszy może gracją w polu karnym, ale jest do bólu skuteczny. W 33 meczach Primera Division strzelił w tym sezonie 27 goli, czyli więcej niż całe trio z Chelsea – Fernando Torres, Samuel Eto'o i Demba Ba (odpowiednio: 4 + 9 + 5 bramek).
Na tym nie koniec dokonań Diego Costy w tym sezonie, bo strzelił także osiem goli w ośmiu meczach Ligi Mistrzów. Jego bramka z rzutu karnego w rewanżowym spotkaniu z Chelsea (3:1), pomogła Atletico awansować do finału w Lizbonie (transmisja 24 maja w TVP1 i SPORT.TVP.PL).