Ten sezon Primera Division będzie miał swój mecz finałowy. Za taki należy uznać spotkanie Barcelony z Atletico Madryt na Camp Nou. W sobotę 17 maja około godziny 20 poznamy nowego mistrza Hiszpanii. Barcelona zostanie nim, jeśli wygra. Atletico do triumfu wystarczy remis.
Anglia, Francja, Niemcy, Włochy – we wszystkich najważniejszych europejskich ligach poznaliśmy już nowych mistrzów. Poza hiszpańską La Liga. Tam o wszystkim zdecyduje starcie lidera z wiceliderem. Gra przed własną publicznością stawia w roli faworyta Barcę, która w tym sezonie jeszcze nie wygrała z Atletico. A przecież tylko trzy punkty dadzą im tytuł.
Szlagier na Camp Nou mógł nie mieć już żadnego znaczenia, gdyby nie... świetna forma Willy'ego Caballero. Bramkarz Malagi w 37. kolejce odebrał piłkarzom Simeone dwa punkty. Gdyby udało im się wygrać, zostaliby mistrzami, bo Barca w niedzielę tylko zremisowała z Elche. Straty punktów pretendentów sprawiły, że w tabeli mamy status quo.
W przedostatniej kolejce wszelkie szanse pogrzebał Real Madryt, który przegrał 0:2 z Celtą Vigo po błędach obrońców. Królewscy mają 84 punkty i mogą co najwyżej zająć drugie miejsce, jeśli zwyciężą na koniec sezonu Espanyol, a Barca przegra u siebie z Atletico.
– Jesteśmy źli i rozczarowani. Pozwoliliśmy, by mistrzostwo wyślizgnęło nam się z rąk w bardzo słabym stylu – przyznał Sergio Ramos, który był jednym z winowajców porażki z Celtą. W tym sezonie najważniejszy jest jednak 10. triumf Realu w Lidze Mistrzów. W finale rozgrywek, 24 maja w Lizbonie, zagrają z Atletico.
Najtrudniejsze zadanie czeka więc piłkarzy Atletico, którzy w tygodniu rozegrają dwa finały: pierwszy o tytuł w La Liga, drugi w LM. Z drugiej strony, to może być najlepszy tydzień w historii klubu.
– To, czego dokonał ten zespół już jest wielkim osiągnięciem. Musimy jednak dokończyć dzieła na Camp Nou. Szanse oceniam na 50 na 50, jak w każdym finale. Wkurzam się tylko, że nie rozstrzygnęliśmy wszystkiego już w tej kolejce. Ten remis irytuje tym bardziej, że moi zawodnicy naprawdę dali z siebie wszystko – mówił po meczu z Malagą Diego Simeone.
Jeśli zespół z Madrytu zremisuje w Katalonii, to z 90 punktami zostanie mistrzem. Jeśli przegra, pozwoli się dogonić Barcelonie. Wtedy drużyny będą miały po 89 punktów, ale Barca wygra ligę, dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich spotkań. W pierwszym meczu, w styczniu, padł bezbramkowy remis. Sytuacja, w wypadku porażki gospodarzy jest jasna, tytuł wywalczy Atletico z sześcioma punktami przewagi.
Barcelona, choć ma za sobą słaby sezon, z wieloma wahaniami sportowej formy i pozaboiskowymi skandalami, może go skończyć wielkim sukcesem. Bo za taki trzeba uznać mistrzostwo po tylu perturbacjach. Chyba tylko wygrana z finalistą Ligi Mistrzów (a przecież w ćwierćfinale Atletico wyeliminowało właśnie Barcę) może uratować posadę Gerardo Martino.
– W tym sezonie nie błyszczeliśmy, wiem o tym. Z Elche bardzo chcieliśmy wygrać, ale po prostu się nie dało. Mogło być już po wszystkim, ale okazało się, że dzięki remisowi Atletico, wciąż mamy szanse. Na Camp Nou najważniejsze będzie wsparcie fanów. Bez głośnego dopingu daleko nie zajedziemy – przekonuje "Tata".
Za gospodarzami przemawia fakt, że w XXI wieku zawsze wygrywali mecze w ostatniej kolejce u siebie. Poza tym, do ich składu wróci kilku kontuzjowanych graczy, m.in. Neymar. Za to w składzie gości pojawi się Diego Costa, który w 37. kolejce pauzował z powodu urazu. Trenerzy wyciągają wnioski. Kibice szykują efektowne oprawy, a dziennikarze przygotowują alternatywne wersje okładek poświęconych nowemu mistrzowi Hiszpanii. Bo, choć to liga, to o tytule rozstrzygnie... finał.
Modificación de horarios de la jornada 38 de la Liga BBVA #sientelaliga http://t.co/Eb8GkGTLY5 pic.twitter.com/UeaM2H2TlN
— La Liga (@LaLiga) maj 11, 2014