14 maj 2014 | Piłka nożna / Liga Europy

Finał LE: Benfica zmierzy się z Sevillą i... klątwą

pb

O trofeum, na stadionie w Turynie, miał walczyć Juventus. Jednak w półfinale lepsza okazała się Benfica. Drugie miejsce w finale Ligi Europejskiej przypadło Sevilli, która dosłownie w ostatnich sekundach wydarła je Valencii. Faworytem są Portugalczycy, ale zatrzymać może ich... klątwa. Początek meczu o 20:45.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Pół wieku klątwy

I choć może to brzmieć jak żart, to kibicom Benfiki na pewno nie jest do śmiechu. Wszystko zaczęło się 52 lata temu, zaraz po wygranej w Pucharze Europy. Kiedy ich ówczesny trener, Bela Guttmann, nie otrzymał oczekiwanej premii, zdecydował się na odejście. Na odchodne, rzucił jeszcze pamiętne hasło. – Przez następne sto lat nie wygracie nic w Europie! Nie mylił się, bo każdy z siedmiu rozegranych od tamtej pory finałów, kończył się przegranymi Benfiki. Ostatnio w ubiegłym roku, w finale LE, kiedy drużyna przegrała z Chelsea.

Jeśli klątwy nie uda się zdjąć teraz, to chyba już nigdy. Orły są bowiem w trakcie znakomitego sezonu. Do tej pory Benfica zdobyła mistrzostwo Portugalii i Puchar Ligi. W kolejce stoją jeszcze finały Ligi Europejskiej oraz krajowego pucharu, w którym zmierzy się z Rio Ave.

Ogromna w tym zasługa trenera, Jorge Jesusa, którego media już łączą z AS Monaco, gdzie miałby zastąpić Claudio Ranieriego. – Pracowaliśmy nad tym projektem przez pięć ostatnich lat. Niczego nie osiągnęliśmy przez przypadek. Prawda jest taka, że przegrany przed rokiem finał dał nam pewność siebie, ale to nie oznacza, że wygramy. Tutaj nie ma faworyta – przyznał Jorge Jesus.

Bela Guttmann

Udane transfery i ogromne szczęście

Pod koniec sierpnia na drodze Sevilli stanęli Rafał Gikiewicz, Sebastian Mila czy Sebino Plaku. W eliminacyjnym dwumeczu ze Śląskiem Wrocław wygrali aż 9:1. Później jednak wyhamowali. Zdarzały się wpadki, na przykład w pierwszych meczach z Realem Betis czy FC Porto, które przegrywali. Straty odrabiane były jednak w rewanżach. W półfinale z kolei mieli dużą dawkę szczęścia. Do 94. minuty awans miała w rękach Valencia, ale w ostatniej chwili świętujące Estadio Mestalla uciszyła bramka Stephane’a Mbii.

Klub z Andaluzji fenomenalnie otrząsnął się po ubiegłorocznej wyprzedaży i "wykręcił" wyniki zdecydowanie ponad stan. Przed sezonem zespół opuścili tacy zawodnicy jak Geoffrey Kondogbia, Gary Medel, Jesus Navas czy Alvaro Negredo. Zarobione pieniądze nie przełożyły się jednak na spektakularne transfery.

Sprowadzeni latem Kevin Gameiro i Carlos Bacca okazali się akurat strzałami w dziesiątkę. Wspólnie zdobyli 29 bramek w lidze oraz 13 w Lidze Europejskiej, walnie przyczyniając się do odnoszonych przez klub wyników. – Od pierwszej do ostatniej minuty damy z siebie wszystko. Będziemy cieszyć się tym finałem. Nie jedziemy do Turynu tylko po to, żeby popatrzeć na grę Benfiki. Rok temu też dotarli do samego końca i teraz będą chcieli się za to zrewanżować – powiedział Gameiro.