– Kiedy okazało się, że dojdzie do dogrywki, nie mieliśmy już siły dalej walczyć – przyznał Filipe Luis, obrońca Atletico, po finale Ligi Mistrzów z Realem (1:4). Jego słowa potwierdził także trener Diego Simeone.
W 36. minucie meczu prowadzenie, po bramce Diego Godina, objęło Atletico Madryt. W doliczonym czasie gry drugiej odsłony meczu wyrównującego gola dla Realu strzelił Sergio Ramos. W dogrywce nie było już wątpliwości co do tego, która drużyna jest lepsza i to Królewscy (zwycięstwo 4:1) sięgnęli po 10. w historii klubu Puchar Europy.
– Nie czuję się smutny. Jestem dumny z zawodników, bo walczyli do końca. Real Madryt był lepszy w drugiej części meczu. Wszyscy byliśmy zmęczeni, ale to Królewscy prezentowali się trochę lepiej. Byliśmy zamknięci w środkowej strefie boiska, co bardzo utrudniło nasze zadanie. To jeden z tych aspektów, który czyni futbol tak cudownym – stwierdził po spotkaniu szkoleniowiec Atletico, Diego Simeone.
– W dogrywce nasi rywale mocno nas zmęczyli. Panowali nad przebiegiem spotkania i zwyciężyli. Walczyliśmy z nimi na równym poziomie tak długo, jak tylko mogliśmy. Jestem dumny z zespołu – dodał Gabi.
Argentyński trener zdecydował się też na wystawienie w wyjściowej jedenastce Diego Costy, który nie był w pełni sił. Napastnik Atletico opuścił boisko już po dziewięciu minutach gry. Podopieczni Diego Simeone bronią jednak decyzji swojego szkoleniowca.
– Diego jest naszym najlepszym graczem. Lepiej, żeby był na boisku przez dwie minuty, niż miałby w ogóle nie zagrać w finale. Decyzja o wstawieniu go do podstawowego składu nie była błędem. Diego czuł się dobrze, a w trakcie meczu doznał innej kontuzji – tłumaczył pomocnik Los Colchoneros, Tiago.