| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe
Wtorkowy etap Giro d'Italia dostarczył wielu emocji. Po walce w fatalnych warunkach i na trudnych podjazdach nowym liderem został Kolumbijczyk Nairo Quintana. Mniej szczęścia miał Rafał Majka, który spadł w klasyfikacji z 3. na 5. miejsce. Nie brakowało też kontrowersji. Według niektórych organizatorzy wręcz wypaczyli 16. etap.
Jeszcze w poniedziałek nie było wiadomo, czy etap uda się przeprowadzić zgodnie z planem. Wszystko z powodu pogody. Istniało nawet zagrożenie, że trasa zostanie zmieniona. Organizatorzy, mimo fatalnych warunków, postanowili jednak nie dokonywać żadnych zmian.
I tak kolarze musieli pokonywać trasę w trudnych warunkach, w zimnie, przy padającym deszczu i śniegu.
Kluczowy dla losów etapu okazał się komunikat, podany
przez radio wyścigu. Na zjeździe z przełęczy Stelvio z powodu warunków miał pojawić się motocykl z czerwoną flagą. Pojawiły się informacje, że to oznacza neutralizację wyścigu.
Wywołało to spore zamieszanie. Niektórzy kolarze niespiesznie pokonywali zakręty. Inni, jak Nairo Quintana czy Pierre Rolland, ruszyli do przodu. Kolumbijczyk, Francuz oraz Kanadyjczyk Ryder Hesjedal osiągnęli dwuminutową przewagę na zjeździe. Potem ją powiększyli na decydującym podjeździe. Quintana oderwał się od rywali, sięgnął po zwycięstwo etapowe i został nowym liderem.
Majka wciąż z szansami na podium
Rafał Majka jechał w grupie m.in. z dotychczasowym liderem, Rigobertem Uranem oraz Cadelem Evansem. Polak na ostatnich kilometrach próbował zaatakować, ale nie udało mu się odjechać od rywali. W końcówce lekko osłabł i dojechał do mety na siódmej pozycji. Teraz jest piąty w klasyfikacji generalnej, ale wciąż ma duże szanse na podium.
Zamieszanie związane z domniemaną neutralizacją wyścigu na zjeździe ze Stelvio wywołało spore kontrowersje. Tym bardziej, że taka informacja pojawiła się na oficjalnym koncie wyścigu na Twitterze, a potem nagle zniknęła...
Niektórzy w bardzo ostrych słowach zaatakowali organizatorów Giro. Złości nie ukrywał właściciel grupy Rafała Majki – Oleg Tinkow. – Co za słaba organizacja. Poinformowali, że będzie neutralizacja na zjeździe, a Quintana zaatakował. Czy istnieje jeszcze fair-play w kolarstwie? – pytał Tinkow na Twitterze.
What a poor #giro organization !
They said neutralized descend and Quintana attacked. Is there any fair play in cycling? #Mess #Scandal
— Oleg Tinkov (@olegtinkov) maj 27, 2014
Była neutralizacja czy nie?
Quintana tłumaczył się po etapie, że o neutralizacji nic nie słyszał. – Poinformowali nas, że będą nam wskazywać niebezpieczne zakręty. Pokonałem je z łatwością, a że moje tempo było dobre, to kontynuowałem szybką jazdę w dół – powiedział Kolumbijczyk.
– Komunikat pojawił się po to, żeby kolarze pokonali bez ryzyka trzy pierwsze kilometry zjazdu – stwierdził dyrektor wyścigu Mauro Vegni. – Zostało to źle zinterpretowane, ale chodziło tylko o to, żeby uniknąć niebezpiecznych sytuacji. Nie znaczyło to, że wyścig zostanie zneutralizowany. W razie pytań, można było podjechać do samochodu sędziów i ich o to spytać – dodał.
Kolarze byli podzieleni w tej sprawie. – Tak, słyszałem o neutralizacji – powiedział piąty w klasyfikacji generalnej Fabio Aru. Z kolei jego rodak Domenico Pozzovivo przyznał, że nic o tym nie wiedział.
Podobnie było w przypadku dyrektorów grup. Roberto Amadio z teamu Cannondale i Luca Guercilena z Treka przyznali, że według ich informacji, motocykliści mieli przeprowadzić bezpiecznie kolarzy przez cały zjazd. Pierwszy z nich dodał jednak, że bez względu na to cało się stało, Quintana i tak najprawdopodobniej wygrałby ten etap. – On udowodnił, że był najmocniejszy – stwierdził.
Am I missing something? Here's a shot of Quintana and a red flag in the first k of the Stelvio descent. #giro pic.twitter.com/5LiZYgDf53
— Jered Gruber (@jeredgruber) maj 27, 2014
W związku z całą sytuacją dostało się również... władzom Międzynarodowej Unii Kolarskiej. – Zamieszanie związane z komunikacją na tym etapie to kolejny dowód, że kolarstwo szosowe potrzebuje przejrzystych reguł dotyczących ekstremalnych warunków pogodowych – napisał na Twitterze kolega Rafała Majki z zespołu Tinkoff-Saxo – Australijczyk Michael Rogers.
Podobne zdanie miał Pat Lafevere – dyrektor grupy Omega Pharma-Quick Step, w której jeździe Rigoberto Uran, lider przed tym etapem. On na twitterze spytał się z ironią prezydenta UCI
Brian Cooksona: – czy to jest współczesne kolarstwo?.
Nie brakowało też głosów, że wtorkowy etap w ogóle nie powinien się odbyć. Tak twierdził belgijski kolarz Thomas De Gendt, który nazwał zachowanie organizatorów "nieodpowiedzialnym".
Horrible day. Really just horrible. Never been so cold. This stage should have been cancelled. This was irresponsible #giro
— Thomas De Gendt (@DeGendtThomas) maj 27, 2014