Nie było niespodzianki w ostatnim meczu 1/8 finału mistrzostw świata. W Salvadorze reprezentacja Belgii wygrała ze Stanami Zjednoczonymi po dogrywce 2:1 (0:0, 0:0). Drużyna Marca Wilmotsa w ćwierćfinale zmierzy się z Argentyną.
Belgowie, typowani do roli czarnego konia imprezy, wyszli z grupy H z kompletem punktów, ale zarzucano im, że nie grają zbyt efektownie. – A ja się pytam, co to znaczy grać pięknie? Każdy mecz rozstrzyga się w kwestii taktyki i przygotowania fizycznego, a na końcu liczy się tylko wynik – mówił przed spotkaniem selekcjoner drużyny z Beneluksu.
Wilmots od pierwszej minuty postawił na Divocka Origiego, który zdobył bramkę w meczu z Rosją. Już na początku konfrontacji z USA, zawodnik Lille mógł się odwdzięczyć za zaufanie. 19-letni napastnik strzelił z ostrego kąta, ale znakomicie obronił Tim Howard. W pierwszej części piłkarze obu drużyn grali bardzo ostro, czego dowodem kontuzja mięśniowa Fabiana Johnsona, który już w 30. minucie musiał opuścić boisko.
O ile do przerwy trudno było wskazać kto przeważa, o tyle w drugiej połowie dominacja Belgów nie podlegała dyskusji. Z każdą minutą przewaga Czerwonych Diabłów była coraz większa, ale cudów dokonywał Howard, który odbijał wszystkie piłki lecące w kierunku bramki.
Tempo spotkania było niezwykle wysokie, głównie za sprawą Belgów, którzy praktycznie bez przerwy atakowali do końca regulaminowego czasu. Przez 90 minut piłkarze Wilmotsa oddali 24 strzały (z czego 12 celnych) i wykonali 16 rzutów rożnych. Te statystyki nie przekuły się jednak na dorobek bramkowy. Dla porównania Amerykanie oddali sześć strzałów i mieli cztery rzuty rożne.
Wielkie emocje czekały kibiców jeszcze w dogrywce. Trener Belgów wpuścił na boisko Romelu Lukaku, a ten w 93. minucie zgubił obrońcę na prawym skrzydle, wbiegł w pole karne i trochę niedokładnie zagrał do środka. Piłkę odnalazł jednak Kevin de Bruyne i płaskim strzałem w końcu pokonał Howarda!
Świeży Lukaku co chwilę nękał zmęczoną obronę USA i w końcówce pierwszej części dogrywki podwyższył prowadzenie. Asystę zaliczył zdobywca wcześniejszej bramki – de Bruyne.
Wydawało się, że druga połowa będzie formalnością, ale już na początku gola kontaktowego strzelił Julian Green, który fantastycznie wyszedł do podania Michaela Bradleya i uderzeniem z powietrza pokonał Thibaut Courtois. Po tym golu w Amerykanów wstąpiły nowe siły i do końca szaleńczo atakowali na bramkę rywali. Belgowie jednak, przy dużej dozie szczęścia, obronili przewagę i to oni zagrają w ćwierćfinale.