W Europie słyszeli o nim nieliczni. W Brazylii uznawany jest za legendę, która odmieniła tamtejszy futbol. Wtorkowy półfinał mundialu, w którym Canarinhos zagrają z Niemcami, jest idealnym momentem, aby przypomnieć historię Artura Friedenreicha.
Właściwie mógł nigdy nie zagrać w żadnym klubie. Piłka nożna w początkach XX wieku była w Brazylii elitarnym sportem. Wyłącznie dla białych mężczyzn. Friedenreich był Mulatem – synem rdzennej Brazylijki i niemieckiego kupca. Pomocne okazały się jednak znajomości ojca, któremu udało się zapisać potomka do klubu Germania, założonego przez niemieckich imigrantów.
Polowanie na Tygrysa
Początki nie były łatwe. Friedenreich musiał skrupulatnie przygotowywać się do meczów. Poświęcał godziny... na prostowanie włosów. Na głowę zakładał siatkę – wszystko po to, aby jak najbardziej upodobnić się do białych.
Przeszkody czekały też na boisku. Sędziowie dopuszczali faule popełniane na Mulacie. Friedenreich imponował techniką i dryblingiem. Z czasem doczekał się pseudonimu "Tygrys". Skupiać musiał się jednak nie tylko na zdobywaniu bramek, ale i na tym, aby uniknąć kontuzji.
Zabrał piłkę elitom
Liczne trudności nie przeszkodziły mu znaleźć się w brazylijskiej kadrze. Zagrał w niej łącznie tylko w 15 spotkaniach. Wystarczyło, aby stać się bohaterem tłumów. Sławą okrył się podczas Copa America, której organizatorem w 1919 roku byli właśnie Canarinhos.
W spotkaniu decydującym o złotym medalu Friedenreich pokonał bramkarza Urugwaju w... trzeciej części dogrywki (mecz trwał łącznie 150 minut!). Canarinhos wygrali 1:0. Na ulicach Rio de Janeiro rozpoczęło się szaleństwo. – Tygrys wpłynął na umasowienie piłki. Dotarła do wszystkich klas społecznych. Wcześniej najpopularniejszym sportem były wyścigi konne – wspominał po latach dziennikarz Nicolau Tuma.
Garnitury, piwo, nocne kluby
Europa tylko raz przekonała się o możliwościach Friedenreicha. Kadra Brazylii przybyła na tournee w 1927 roku. Canarinhos błyszczeli, a w towarzyskim spotkaniu rozbili Francuzów 7:2. Europejska prasa zachwycała się "Tygrysem", nazywając go "Królem futbolu".
Popularność nie do końca przekładała się na finanse. Piłkarzom nie płacono za ligowe mecze lub otrzymywali minimalne wynagrodzenia. Friedenreich zarabiał, więc grając w spotkaniach towarzyskich. Nie potrafił oszczędzać. Doczekał się kolekcji 120 garniturów, w nocnych klubach pijał drogie piwo i Brandy.
Lepszy od Pelego?
Friedenreich jako pierwszy w historii przekroczył granicę 1000 trafień (licząc mecze oficjalne i towarzyskie). Niewiadomą pozostaje jednak dokładna liczba goli, które strzelił w karierze. Część statystyków podaje, że w 1237 spotkaniach zdobył 1327 bramek. Na liście wszech czasów wyprzedzałby, więc samego Pelego (1281 goli).
Inni historycy sugerują jednak, że powyższe wyliczenia zawierają... czeski błąd. 1327 spotkań i 1237 goli – to ich wersja. Spór jest jednak dziś właściwie nie do rozwiązania. Friedenreich zmarł w 1969 roku. Nie żyje też jego brat, który skrzętnie notował wszystkie gole.
"Tygrys" pozostaje zapomnianą legendą piłki nożnej. W Brazylii kojarzony jest z pierwszym triumfem w Copa America. Nigdy nie zagrał jednak w mistrzostwach świata. Stał się jednak pierwszym masowym idolem Brazylii.