Był taki teleturniej. Nadawany z Bydgoszczy. Prezenter zaczynał każdy fragment rywalizacji tym samym pytaniem – kogo witam, kogo goszczę...
Z 32 zaproszonych drużyn pozostały cztery. O ich szansach powiedziano i napisano prawie wszystko. Branie udziału w tym rozważaniu nie ma sensu. Wygrać ten finał może każda. Poczekajmy. Jeszcze kilka dni i kurtyna opadnie. I albo ojczyzna Pelego oszaleje ze szczęścia, albo wybuchnie płaczem nie do opanowania.
Mamy więc czwórkę bez sternika. Bez sternika, czyli bez Neymara. Gospodarze pozostają nieutuleni w żalu. Bez niego będzie o wiele trudniej o tytuł. Ba, zadanie może okazać się niewykonalne. Neymar to dziś najważniejsza latarnia morska Brazylii. Człowiek, który jednoczy biednych i bogatych. Jest drogowskazem dla każdego dziecka faweli.
W półfinałach zobaczymy van Gaala i Sabellę. Ten pierwszy trener, nie tylko dzięki prostej grze słów, nazywany jest genialnym. Ten drugi to synonim szkoleniowca bez charyzmy, oblewanego i olewanego przez graczy. Jest jak z nauczycielami wuefu. Jeden przewiduje wszystko na lekcji co do sekundy, a inny rzuca piłkę i idzie rozwiązywać krzyżówki.
Wyjechali na wakacje już prawie wszyscy nasi ulubieńcy. Prawie, bo jeszcze kilku będziemy podziwiać. Ktoś nas oczaruje, ktoś zawiedzie. Smutne jest to, że zbliżamy się do 13 lipca. Rozstania z piłką prawdziwą, którą kochamy od dziecka. A gdy my wrócimy z urlopów, to już kopać będą wypoczęci idole z naszego podwórka. Zwani umownie ligowcami.
Jerzy Chromik