Niemcy i Argentyna znają się jak łyse konie. Tworzą najczęściej powtarzający się skład finału mistrzostw świata (niedzielny będzie już trzeci), a w sumie na mundialach mierzyły się ze sobą sześciokrotnie. Ostatniego z tych meczów Argentyńczycy najchętniej by nie pamiętali.
Tylko Szwecja i Brazylia wpadały na siebie równie często. Na dwóch poprzednich mundialach mecz Niemcy – Argentyna przytrafiał się w ćwierćfinale. I w obu przypadkach oznaczał on dla Albicelestes pożegnanie z turniejem. Wszyscy pamiętamy rzuty karne w 2006 roku i Jensa Lehmanna z kartki czytającego instrukcje przed obronieniem „jedenastek” Roberto Ayali i Estebana Cambiasso. Ale dużo bardziej upokarzające dla Leo Messiego i spółki było spotkanie sprzed czterech lat.
Na Green Point Stadium w Kapsztadzie, na oczach 64 tysięcy widzów, Niemcy rozbili rywala 4:0. A przecież wcześniej Argentyna prowadzona przez Diego Maradonę radziła sobie w RPA naprawdę świetnie. Pewnie ogrywała kolejnych rywali, ale niemiecki walec przejechał się po niej niemal tak brutalnie, jak w tegorocznym półfinale po Brazylii.
Tak jak w przypadku Canarinhos, strzelanie rozpoczął Thomas Mueller. Już w trzeciej minucie wpakował piłkę do siatki po dośrodkowaniu Bastiana Schweinsteigera. Na kolejne gole trzeba było czekać ponad godzinę. Ale jak już piłkarze Joachima Loewa się rozkręcili, to w 20 minut wbili trzy. Dwukrotnie trafił Miroslav Klose, a raz Arne Friedrich. Ten ostatni, to jedyny piłkarz, który wtedy zagrał od pierwszej minuty, a dziś nie ma go w niemieckiej kadrze.
Tak wyglądały składy, które 3 lipca 2010 wyszły na boisko w Kapsztadzie:
Argentyna:
Romero – Burdisso, Demichelis, Otamendi, Heinze – Mascherano, Maxi Rodriguez, Di Maria – Messi, Higuain, Tevez
Niemcy:
Neuer – Friedrich, Mertesacker, Boateng, Lahm – Schweinsteiger, Khedira, Oezil, Mueller, Podolski – Klose
Wytłuszczono nazwiska piłkarzy, którzy są w kadrach obu drużyn również na kończący się mundial w Brazylii. Jak widać, obie ekipy niewiele się zmieniły. U Argentyńczyków prawdziwa rewolucja dotknęła jedynie obrony. Wyniki w Brazylii pokazują, że to dobra decyzja Sabelli. Albicelestes to najlepiej broniący się team tych mistrzostw – w sześciu meczach stracili tylko trzy gole. Ale Niemcy najlepiej atakują (17 trafień). W tej kwestii pod wodzą Loewa nic się u nich nie zmienia.
Sergio Romero, który doskonale pamięta, ile razy musiał wyciągać piłkę z siatki, wraz z kolegami, na pewno będzie mieć głowie traumę sprzed czterech lat. Tym bardziej postara się pomścić ten wynik. Już raz Argentyńczycy pokazali, że potrafią. W sierpniu 2012 roku, w ich ostatnim bezpośrednim starciu, pewnie zwyciężyli 3:1 (1:0) po golach Messiego, Di Marii i samobóju Khediry. Ale to był tylko sparing. A w bramce Niemców nie stał bezbłędny Manuel Neuer.
Radek Przybysz
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire
0 - 2
Białoruś
1 - 2
Aruba