Mający tajwańskie korzenie koszykarz Jeremy Lin od nowego sezonu będzie grał w Los Angeles Lakers. Klub z "Miasta Aniołów" pozyskał z Houston Rockets go na mocy umowy, która obejmuje także oddanie przez Rakiety wyboru w dwóch rundach draftu w 2015 r.
Będzie to ostatni rok trzyletniego kontraktu Lina, który opiewał na 25 milionów
dolarów. Houston oddali zawodnika, by móc pozyskać, bez przekroczenia tzw.
salary cup, Chrisa Bosha występującego w minionym sezonie w Miami Heat.
25-letni Lin, urodzony w Kalifornii, jest absolwentem Harvardu. Zaczęło być o
nim głośno w lutym 2012 roku, gdy był zawodnikiem New York Knicks. W siedmiu
zwycięskich meczach nowojorczyków Lin, który dostał szansę gry z powodu
kontuzji kolegów, zdobył średnio 26 punktów (m.in. 38 przeciwko Lakers) i
miał 9,1 asysty. Zrobił tak wielkie wrażenie, że już po terminie został
nominowany do udziału w spotkaniu młodych gwiazd NBA podczas dorocznego meczu
Wschód – Zachód.
Amerykanie oszaleli na jego punkcie. Wybuchła "Linomania". Media pisały o
"Linsanity" (zbitka słów: Lin i insanity, co znaczy: szaleństwo lub obłęd).
W minionym sezonie w barwach Houston nie było już tak genialnie. Zdobywał średnio 12,5 pkt i miał 4,1
asysty oraz stracił miejsce w pierwszej piątce.