Grzegorz Krychowiak dopiął swego. Po rozmaitych perypetiach i nie do końca zrozumiałych zagrywkach ze strony prezesa Reims, podpisał kontrakt z Sevillą. To niewątpliwie wielki krok, ale też spora presja. Oto pięć powodów do zmartwień przed nowym sezonem.
1. Hola! Como estas? Habla espanol?
Przyswojenie języka, którym posługują się miejscowi, to elementarny i niezwykle ważny krok. Paplaninę o tym, że język futbolu jest uniwersalny, można włożyć między bajki. Kariera zawodowego piłkarza nie polega jedynie na bieganiu za futbolówką. Bardzo dużo zależy też od szatni czy aklimatyzacji w nowym otoczeniu. Bez hiszpańskiego ani rusz, chociaż akurat Krychowiak,najbardziej kosmopolityczny spośród naszych kadrowiczów, akurat z tym problemu mieć nie powinien.
Od szesnastego roku życia mieszka we Francji. Tamtejszym językiem włada jak ojczystym. Nie trzeba być specjalistą, żeby w jego polszczyźnie wyczuć charakterystyczny akcent. Pomocni mogą okazać się nowi koledzy. Chociażby Francuz Kevin Gameiro czy Piotr Trochowski, z którym Krychowiak bez problemu dogada się po polsku.
2. Szybkość podejmowania (trafnych) decyzji
Każdy, kto choć kilka razy widział Krychowiaka w akcji, zdaje sobie sprawę z tego, że to zawodnik o charakterystyce stricte defensywnej. Znacznie pewniej niż na pozycji rozgrywającego, czułby się nawet jako stoper. Umówmy się, że nie jest wirtuozem, przeglądem pola raczej nie przypomina Andresa Iniesty, a częściej niż do napastników, posyła piłki do tyłu, wykładając je obrońcom.
Nie są to zarzuty. Mimo wszystko, zdążyliśmy poznać Krychowiaka jako piłkarza niezdecydowanego i raczej powolnego w podejmowaniu boiskowych decyzji. O ile w średniaku Ligue 1 się udawało, o tyle w czołowej drużynie Primera Division, trzeba będzie działać zdecydowanie szybciej. W przeciwnym wypadku wybiegani przeciwnicy będą zabierać mu piłkę, zanim w ogóle zdąży na dobre ją przyjąć.
3. Sprawić, by kibice zapomnieli o bohaterze
Kameruńczyk Stephane Mbia został wypożyczony z Queens Park Rangers na kilka dni przed zamknięciem ubiegłorocznego, letniego okna transferowego. Od początku stał się piłkarzem pierwszoplanowym. Zdążył rozegrać co prawda tylko dwadzieścia ligowych spotkań, ale gdyby nie kontuzje, miałby ich na koncie znacznie więcej.
Po sezonie wrócił do Anglii, ale kibice Sevilli z pewnością zapamiętają go na długie lata. Nie tylko dlatego, że imponował sercem do gry i zaangażowaniem. W ich pamięci zapisał się przede wszystkim bramkami w Lidze Europejskiej, którą Andaluzyjczycy przecież wygrali. Gdyby nie Mbia, w ogóle nie byłoby ich w finale. To jego bramka, w doliczonym czasie gry rewanżowego meczu z Valencią, dała awans, na który zdążyli już stracić nadzieję. Krychowiak najprawdopodobniej będzie biegał właśnie na jego pozycji.
4. Przystosować się do nowego ustawienia
W Reims, Krychowiak był najbardziej defensywnie ustawionym zawodnikiem drugiej linii. Trener Hubert Fournier preferował ustawienie 4-3-3, z dwoma środkowymi pomocnikami i trzecim, podwieszonym tuż przed obrońcami. Tę ostatnią rolę spełniał właśnie Polak.
W Sevilli sytuacja będzie podobna, ale jednak nie identyczna. Krychowiak będzie miał obok siebie partnera, którym prawdopodobnie będzie Portugalczyk,
Daniel Carrico. Co będzie oznaczać to w praktyce? Częstsze podłączanie się do akcji ofensywnych. Nawet jeśli Carrico będzie tym ustawionym nieco bliżej środkowych pomocników, to Krychowiak nie będzie mógł przez cały mecz biegać przy defensorach.
5. Stawienie czoła wielkiej presji
Gry dla Sevilli, Krychowiak nie będzie mógł porównać z żadnym dotychczasowym doświadczeniem. Ani Bordeaux, w którym tak naprawdę grał tylko moment, ani tym bardziej kameralne Stade Reims, nie mogą równać się rangą do hiszpańskiego klubu.
W Bordeaux miał status utalentowanego juniora. W kolejnym klubie, przez kilka lat gry, stał się jedną z gwiazd, a nawet wyróżniających się postaci ligi. W Sevilli czeka go zderzenie z nową, bardziej zaawansowaną piłkarsko rzeczywistością. Tam sześć milionów euro odstępnego, nie robi na nikim wrażenia. Będzie jednym z wielu i na nazwisko będzie musiał pracować od początku.