| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe
Miał nie startować w tym wyścigu, a po środowym triumfie ma już na koncie dwa zwycięstwa etapowe. Poza tym jest liderem klasyfikacji górskiej. Nie ma wątpliwości, że Rafał Majka jest jedną z największych gwiazd 101. edycji Tour de France. – Dobrze czułem się na ostatnich pięciu kilometrach – powiedział po kolejnym sukcesie w Wielkiej Pętli, tym razem w Pirenejach.
Majka miał dwa cele na 17. etap: spróbować powtórzyć sukces z soboty i obronić pozycję lidera klasyfikacji górskiej. Oba udało mu się zrealizować.
– Podczas spotkania zespołu, dostaliśmy instrukcję, żeby na początku etapu w ucieczkę zabrał się jeden z kolarzy, aby mi pomagać. Okazało się, że był nim Nicolas Roche. Bardzo mi pomógł swoją pracą
– relacjonował szczęśliwy Majka.
Ważną rolę w walce o białą koszulkę w czerwone grochy odegrała taktyka. Majka na pierwszych trzech podjazdach jechał w cieniu Joaquima Rodrigueza. Na ostatnim, najlepiej punktowanym podjeździe to jednak Polak zdobył aż 50 pkt, dzięki czemu znacznie przybliżył się do zdobycia tytułu "Króla gór" Wielkiej Pętli.
Majka wyjawił, że duży wpływ na jego jazdę na tym etapie miał dyrektor sportowy grupy Tinkoff-Saxo – Bjarne Riis. – Przed pierwszą premią górską Bjarne powiedział mi, żebym nie walczył o punkty na szczycie. On jest bardzo inteligentny.
Stwierdził, że to zwycięstwo etapowe da mi koszulkę, a nie wygranie pierwszej premii górskiej – powiedział.
– Kiedy usłyszałem, że na szczycie przedostatniego podjazdu mieliśmy dwie minuty przewagi, uwierzyłem, że mogę wygrać ten etap. Czułem się dobrze – powiedział Majka. – Na ostatnim podjeździe chciałem tylko zgubić Purito (przydomek Joaquima Rodrigueza - red.). Etap z wieloma podjazdami, to najbardziej mi odpowiada – dodał.
A to wszystko w debiucie Majki w najsłynniejszym wyścigu kolarskim. – To jest mój pierwszy start w Tour de France i już mam dwa zwycięstwa. Naprawdę polubiłem ten wyścig – stwierdził szósty kolarz tegorocznego Giro d'Italia. – Może to jest dla mnie najlepszy z Wielkich Tourów, bo pogoda jest dobra, w przeciwieństwie do Giro.
Majka znakomicie "skorzystał" z pecha swojego lidera – Alberto Contadora, który po upadku w drugim tygodniu musiał wycofać się z wyścigu. Dzięki temu kolarz z Zegartowic mógł jeździć na swoje konto. – Nasz zespół miał pecha na 10. etapie. Po tym Bjarne i Oleg Tinkoff (właściciel teamu – red.) stwierdzili, że mamy walczyć o wygranie etapu. Udało nam się to aż trzykrotnie, a ja jeszcze mam szansę na zdobycie koszulki najlepszego górala – powiedział Polak.
Przed 24-latkiem decydujący, 18. etap. Do zdobycia będzie na nim 79 punktów w klasyfikacji górskiej. Polak wyprzedza drugiego w tym zestawieniu Vincenzo Nibalego o 31 pkt. – Pozostał nam jeden trudny etap. Będę walczył o koszulkę, bo to jest bardzo ważne dla zespołu – obiecał.