Transfer Frasera Forstera do Southampton jest tak pewny jak to, że Legia nie zagra w Lidze Mistrzów. Czyli na 99 procent. Pytanie, co Ronald Koeman widzi w bramkarzu Celticu? I co z tym faktem zrobi Artur Boruc...
Po sprzedaży połowy zespołu do Liverpoolu, Southampton pieniędzy ma tyle, że mogłoby wykupić cały Celtic. Zdecydowało się jednak tylko na jednego z „orłów”, które poległy niedawno 1:6 z Legią w eliminacjach Ligi Mistrzów. To Fraser Forster – angielski olbrzym, który raz lepiej, raz gorzej broni dostępu do bramki The Hoops.
Były głupie gole, ale było dobrze
Media na Wyspie nie mają wątpliwości – po przeleceniu 600 kilometrów z północy na południe (tyle dzieli Glasgow i Southampton) Forster będzie od razu mógł przymierzać koszulkę z numerem jeden. Nowy menedżer Świętych – Ronald Koeman nie po to zapłacił za niego ponad 10 milionów funtów, by dwumetrowy golkiper z ławki patrzył, jak nadal broni Boruc. – Na sto procent ma być pierwszym bramkarzem – mówił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” dziennikarz „Daily Echo” Gordon Simpson, doskonale zorientowany w realiach So’ton.
Szkoda tylko, że nikt o zdanie nie pyta Boruca, czyli gracza, który w zeszłym sezonie niemal idealnie spisywał się w bramce ósmej drużyny Premier League. Wpuścił tylko 26 bramek w 29 meczach i dowodził jedną z najlepszych linii obronnych w lidze. Poza dwoma kuriozalnymi golami (kłaniają się Asmir Begović i Olivier Giroud), nie zaliczył wpadek. Jest doświadczony i zgrany z kolegami.
Walka z holenderskim wiatrakiem
A Forster? Jest osiem lat młodszy. I to jest jego główna zaleta. – Sztab Koemana zapewnia, że nowy nabytek będzie bronił na St. Mary's przez lata i, że jest dużo lepszy od Polaka. Nie chodzi o to, że jest Anglikiem – podkreślał Simpson. 26-letn Forster notuje średnio więcej interwencji na mecz. Przynajmniej tak było w Lidze Mistrzów, w której bramka Celticu jest ostrzeliwana niczym tarcza na strzelnicy. W lidze, gdzie z kolei The Bhoys są niepodzielnym hegemonem, przez długie godziny stał w bramce bezczynnie. Dzięki temu w zeszłym sezonie wyśrubował rekord wszech czasów – nie puścił gola przez 1256 minut z rzędu.
Jednak to po stronie Boruca stoją inne liczby. Ma 49 meczów w Premier League – jego rywal zero. Aż 58 razy zagrał w reprezentacji (w tym na MŚ 2006 i Euro 2008) – Forster tylko dwa (na MŚ 2014 ani razu). Grał we Włoszech i Szkocji, 22-krotnie w Lidze Mistrzów. Forster słuchał hymnu LM z murawy tylko 14-krotnie, a jedyną ligą, w której jest obyty, jest szkocka. Był wypożyczany do angielskich Norwich i Newcastle, ale nie przebił się w nich do pierwszej „11”.
Wydaje się, że w aspekcie rywalizacji w zespole Boruc też ma przewagę. W przeciwieństwie do młodszego kolegi, umie wywalczyć pierwszy skład również w sytuacjach, gdy nie ma go podanego na tacy. Tak było i w Fiorentinie i w Celticu. Jeśli jednak Koeman się uprze i nie da mu żadnych szans, to będzie musiał zasiąść na ławce. Albo odejść. Do końca kontraktu został mu rok, a klub raczej nie robiłby mu przeszkód przy transferze. Bayern okazał się kaczką, ale na pewno niejeden klub w Premier League widziałby Polaka u siebie. No chyba, że 34 lata to już ten moment, by zgodnie z zapowiedziami, wrócić do Ekstraklasy…