James Rodriguez, Angel Di Maria, Falcao, Diego Costa, Eliaquim Mangala – powiedzieć, że Jorge Mendes maczał palce przy transferach tych piłkarzy to nic nie powiedzieć. Portugalski menedżer zaplanował te zakupy i przeprowadził transakcje. Tak robi to od lat...
Jorge Paulo Agostinho Mendes – urodzony w Lizbonie 48-letni agent. Człowiek, który dba o pensje, domy, podatki, kontrakty reklamowe i prawa do wizerunku czołowych piłkarzy świata. Przeprowadził rekordowy transfer Cristiano Ronaldo do Realu Madryt. On wcisnął Sir Aleksowi Fergusonowi Portugalczyka Bebe – człowieka znikąd, który okazał się niewypałem. Mistrz w swoim fachu, znany jako super-agent. To lato znowu należało do niego.
Biznes jest już pełnoletni
Nie reprezentuje swoich graczy osobiście. Robi to poprzez założoną przez siebie firmę Gestifute. Pierwszy transfer przeprowadził 18 lat temu. Od tego czasu przeszedł drogę od skromnego właściciela wideoteki do szarej eminencji – człowieka, który pociąga za sznurki w największych klubach Europy, a nawet reprezentacjach narodowych.
Pracoholik, który umie sprzedać wszystko – tak opisują go ci, którzy znają go osobiście. Z komórką przy uchu spędza 14 godzin dziennie, a w ciągu kolacji potrafi odebrać ponad 100 telefonów. Od lat jest właściwie monopolistą na rynku portugalskim, a w Europie reprezentuje interesy tylko najlepszych z najlepszych. Współpraca z nim nęci – ma kontakty we wszystkich największych klubach, zna wszystkich dyrektorów sportowych i menedżerów, a do tego prowizje przez niego pobierane są często mniejsze od konkurencji. Ale dzięki wynegocjowanym kwotom i tak jest najlepiej zarabiającym agentem.
Chelsea lubi Jorge, Jorge lubi Chelsea
W „stajni” Mendesa jest ponad 200 piłkarzy, a także znani szkoleniowcy: Luiz Felipe Scolari, Carlos Queiroz i Jose Mourinho. Już dawno mógłby udać się na emeryturę – to, co zarobił przy dotychczasowych transferach i tak wystarczyłoby na godne życie jego dzieci i wnuków. Portugalczyk prawdziwą ofensywę przygotował jednak dopiero na tegoroczne okno.
Zaczął od sprzedania Diego Costy i Filipe Luisa do klubu swojego dobrego znajomego. Manewr ten sprawdzał się już dobre kilkanaście razy, a każdy Portugalczyk grający w Chelsea był człowiekiem Mendesa. Potem wytransferował do Realu Madryt Jamesa Rodrigueza i sprawił, że za zawodnika, który tak naprawdę wcale nie był mu potrzebny, Florentino Perez zapłacił 80 mln euro. Nie zostawił jednak dobrego biznesowego partnera na lodzie i pomógł mu sprzedać Angela Di Marię. Przy okazji bijąc transferowy rekord Premier League.
W międzyczasie zapewnił zaprzyjaźnionemu FC Porto 40 mln za transfer Eliaquima Mangali (wielkie wpływy Porto co sezon to sprawka m.in. właśnie Mendesa), a Naniemu załatwił wypożyczenie do Sportingu Lizbona. Sprzedał Ezequiela Garaya do Zenitu Sankt Petersburg, a Andre Gomesa do Valencii.
Na waciki Radamela
Na deser zostawił sobie wyciągnięcie Falcao z AS Monaco. Omijając ograniczenia Finansowego Fair Play, zachęcił potencjalnych nabywców do wypożyczenia napastnika. Najbardziej chciał wcisnąć go Realowi Madryt, jednak Królewscy nie mogli zapewnić mu żądanej pensji. – Poza tym, gdybym jeszcze ściągnął Falcao, musiałbym zrzec się prezydentury w Realu i oddać ją Mendesowi – powiedział pół żartem, pół serio Florentino Perez. Przecież „w rękach” super-agenta są już Ronaldo, James, Fabio Coentrao i Pepe.
Na pocieszenie Mendes wytransferował Falcao do Manchesteru United i zapewnił mu najwyższy kontrakt w historii Premier League – na poziomie 18 milionów funtów rocznie. Do kieszeni Portugalczyka trafi zaledwie drobny procent z tej kwoty. I z pozostałych nastu przeprowadzonych tego lata też. Ziarnko do ziarnka… Mendes już dawno uzbierał swoją miarkę. Ale apetytu nie traci.
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire
0 - 2
Białoruś
1 - 2
Aruba