Nowy selekcjoner reprezentacji Włoch, Antonio Conte, zdążył zapisać się w historii już pierwszym meczem. Debiutant wygrał bowiem po raz pierwszy od szesnastu lat. Po zwycięstwie 2:0 z Holandią pochwał nie szczędzi mu tamtejsza prasa.
"Podsumujmy. Conte w cztery dni skleił drużynę, a w dziesięć minut odprawił Holandię, trzecią drużynę ostatniego mundialu. W tak krótkim czasie powstały fundamenty zespołu, który może dać nam wiele satysfakcji. To wszystko stało się tak błyskawicznie. Jeszcze nie czas na świętowanie, ale przyszłość "ItalConte" wydaje się być jasna" – napisali dziennikarze największego włoskiego dziennika sportowego, "La Gazzetta dello Sport".
Pod nieobecność Mario Balotellego, którego Conte tym razem nie powołał, błyszczał duet Simone Zaza – Ciro Immobile. Pierwszy wypracował rzut karny, a drugi zdobył bramkę. – Graliśmy ze sobą po raz pierwszy. Myślę, że znaleźliśmy wspólny język i zaprezentowaliśmy się nieźle. Teraz nie pozostaje nam nic innego, jak tylko poprawiać współpracę – powiedział po meczu Zaza.
W świetnym humorze, co nie dziwi, był też Conte, który – podobnie jak w Juventusie – zaszczepia w piłkarzach entuzjazm i wolę walki, które gwarantują wysoką dyspozycję graczy. – Bardziej niż wynik interesowała mnie postawa i chłopcy dali radę. Spotkałem grupę zawodników, którzy mają głód zwyciężania. Jako drużyna możemy zajść naprawdę daleko – skomentował selekcjoner po debiucie.
Powołanie nie dotarło do Andrei Pirlo, który leczy kontuzję. Zastąpił go Marco Verratti. Pomocnik Paris Saint-Germain nie ma jednak złudzeń. – Zdaję sobie sprawę, że są znacznie silniejsi ode mnie. Kiedy wróci Pirlo, na pewno zabraknie dla mnie miejsca. Mam jednak dopiero 21 lat i zrobię wszystko, aby trener stanął przed dylematem – skomentował.