Brazylia pokonała w Katowicach Francję 3:2 (25:18, 23:25, 25:23, 22:25, 15:12) w pierwszym półfinale rozgrywanych w Polsce mistrzostw świata siatkarzy. W niedzielę obrońcy tytułu zagrają w katowickim finale z Polską.
Brazylijczycy nie lubią grać z Francuzami, którzy znani są ze świetnej obrony i konsekwencji w ataku. Jednak po pierwszym secie nic nie wskazywało na to, że będą mieli w Spodku problemy.
Canarinhos świetnie zaprezentowali się przede wszystkim w bloku. To właśnie ten element w dużej mierze sprawił, że bardzo wcześnie wyszli na wysokie prowadzenie – 17:10. Żadna drużyna na świecie nie jest w stanie nadrobić takiej straty w starciu z trzykrotnymi mistrzami świata. Zwłaszcza jak się ma zaledwie 28-procentową skuteczność w ataku.
To jednak nie sprawiło, że Francuzi się poddali. Wręcz przeciwnie. Wystarczyło w drugim secie poprawić atak i serwis. Tak też się stało, a wiele dobrego w tej części gry zrobił dla Francuzów Earvin Ngapeth. Punktował nie tylko w ataku, ale także zagrywką i blokiem. Trójkolorowi, wicemistrzowie
Europy 2009, prowadzili już nawet 14:9, ale Brazylijczycy krok po kroku zdobywali kolejne punkty.
Niezawodny był Lucarelli, który po dwóch setach miał ich na koncie już 12. Potem na zagrywce pojawił się znany z Zaksy Kędzierzyn-Koźle Felipe Fonteles – dwa jego asy doprowadziły do remisu 22:22. Wydawało się, że Francuzi wypuścili z ręki sporą okazję. W końcówce zachowali jednak zimną krew i wygrali 25:23.
Kolejny set był bardzo wyrównany, ale w decydujących akcjach swoją wielkość pokazali Brazylijczycy, którzy odskoczyli na 23:21 i zwyciężyli 25:23. Ale Francja znowu potrafiła się podnieść, wygrała do 22 czwartą partię i mecz rozstrzygnął się dopiero w tie-breaku.
Ten był wyrównany do stanu 7:7. Francuzi pogubili się, gdy w polu zagrywki pojawił się rezerwowy Raphael Vieria. To on sprawił, że obrońcy tytułu wyszli na prowadzenie 11:18, a później 13:8. Trójkolorowi walczyli do ostatniej piłki, ale ostatecznie przegrali 12:15 i cały mecz 2:3.
To był ósmy półfinał mistrzostw świata, w którym wystąpili Brazylijczycy. W najlepszej czwórce turnieju są nieprzerwanie od 1998 roku. Żaden inny kraj nie może się pochwalić takim wyczynem. Francuzi w półfinale zagrali po raz drugi – wcześniej w 2002 roku i ulegli wówczas Rosjanom 2:3.
Canarinhos są krok od przejścia do historii. Jeśli zwyciężą także w niedzielę, to będą pierwszą drużyną w historii, której uda się cztery razy z rzędu stanąć na najwyższym stopniu podium mistrzostw świata.
Brazylia – Francja 3:2 (25:18, 23:25, 25:23, 22:25, 15:12)
Brazylia: Bruno Rezende, Wallace de Souza, Sidao, Murillo Endres, Ricardo Lucarelli – Mario da Silva (libero) – Felipe Silva (libero), Felipe Fonteles, Leandro Vissotto, Raphael Vieria
Francja: Benjamin Toniutti, Antonin Rouzier, Kevin Tillie, Earvin Ngapeth, Kevin Le Roux, Nicolas Le Goff – Jenia Grebennikov (libero) – Nicolas Marechal, Yoann Jaumel, Mory Sidibe
1 - 3
Chiny
0 - 3
Dominikana
3 - 1
Turcja
0 - 3
Serbia
1 - 3
Brazylia
1 - 3
Francja
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
1 - 3
Holandia
3 - 0
Serbia
6:30
Bułgaria
10:20
Polska
13:00
Holandia
17:00
Włochy
21:00
Chiny
0:30
USA
2:00
Francja
5:30
Polska
10:20
Brazylia
10:30
Belgia