W Hiszpanii znowu powrócił temat secesji Katalonii. A z nim wróciły kontrowersje wokół reprezentacji, w której gra wielu rodowitych Katalończyków. Jednym z nich jest Gerard Pique. Stoper Barcelony mocno wsparł niepodległościowe zapędy mieszkańców swojego regionu.
Przez lata nie było problemu. Hiszpanie kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, a zawodnicy ze wszystkich stron kraju potrafili w zgodzie trenować na zgrupowaniach i wygrywać trofea. Ba, zasłużyli nawet na miano jednej z najlepszych drużyn narodowych w historii. Ale dobra atmosfera jest zawsze wtedy, gdy są wyniki.
Pierwsza/druga ojczyzna
Po mundialu w Brazylii, na którym Hiszpanie zostali brutalnie strąceni z tronu, stare demony powróciły. Zgrało się to w czasie z kolejną dyskusją w parlamencie nad secesją Katalonii. Ten region od lat najmocniej zabiega o uznanie swojej niezależności. Katalońscy politycy szukali wsparcia u znanych osobistości i znaleźli je m.in. właśnie u Pique.
Stoper Barcelony wprost stwierdził, że trzyma kciuki za niepodległość swojej prawdziwej ojczyzny. To wywołało medialną burzę. Niektórzy dziennikarze, a za nimi kibice sugerowali, że skoro piłkarzowi tak tęskno do Katalonii (której barwy regularnie reprezentuje w nieoficjalnych sparingach), to może nie powinien więcej otrzymywać powołań do kadry Hiszpanii. Rykoszetem dostało się też Ceskowi Fabregasowi, Sergio Busquetsowi, Jordiemu Albie i Marcowi Bartrze – oni wszyscy nie raz demonstrowali swoje przywiązanie do Katalonii i grali dla niej w meczach towarzyskich.
Polityka weszła do szatni
Po przyjeździe na zgrupowanie przed meczami ze Słowacją (09.10) i Luksemburgiem (12.10) Pique nie odpowiadał na pytania dziennikarzy, schował się za ciemnymi okularami i szybko uciekł do hotelu. W jego obronie stanęli za to koledzy z kadry. – Nikt nie wątpi w jego pełne poświęcenie. Jest członkiem tego składu od wielu lat i drzwi będą dla niego zawsze otwarte – zapewnił Sergio Ramos, który chwilę później z powodu kontuzji opuścił zgrupowanie. Zastąpił go Bartra.
– Nie szukajcie sensacji, gdzie jej nie ma. Dużo się o nim mówi, ale on jest spokojny i skupiony na swoim zadaniu. Zawsze grał dla Hiszpanii z pełnym poświęceniem i nie wygląda na to, by miało się to zmienić – zapewnił Pedro Rodriguez. W obronie kolegi stanął też inny Katalończyk, Cesc Fabregas. – Gdyby Gerard nie chciał reprezentować Hiszpanii, to by tego nie robił. Nikt go do niczego nie zmusza – przypomniał.
– Ja też czuję się Katalończykiem. Ale w paszporcie mam Hiszpanię i to ją reprezentuję. W kadrze są też Baskowie. Jednak gdy wychodzimy na boisko, wszyscy jesteśmy Hiszpanami. Wiem, że ta debata powróciła w ostatnich dniach ze zdwojoną siłą, ale nie mieszajmy polityki ze sportem – zaapelował Cesc. Problem w tym, że właśnie to zrobił jego przyjaciel. Na razie selekcjoner i piłkarze ze spokojem tłumią nastroje, ale wystarczy kilka sportowych potknięć i znowu tylnymi drzwiami do kadry wejdzie polityka…