Szkoci – najbliżsi rywale reprezentacji Polski – wyjdą na murawę Stadionu Narodowego w dobrych nastrojach. W piątek wygrali u siebie z Gruzją 1:0 (1:0), ale wynik nie oddaje ich przewagi. – Mówiąc szczerze, nie myślałem, że moi piłkarze potrafią grać aż tak dobrze – powiedział po tym spotkaniu selekcjoner Gordon Strachan.
Jedyny gol spotkania na Ibrox Park w Glasgow padł w 28. minucie, a strzelił go... gruziński obrońca Akaki Chubutia. Miał pecha, że piłka po strzale Shauna Maloneya odbiła się od jego nogi. – Nie było to może najpiękniejsze trafienie, ale liczy się efekt końcowy. Po prostu z całych sił kopnąłem piłkę w tłoku ze świadomością, że jeszcze od kogoś się odbije – powiedział Maloney.
Znowu ten Brown
– Zasługiwaliśmy na tę bramkę. Gdy ją zdobyliśmy, zaczęliśmy grać na luzie i tworzyliśmy kolejne okazje – przypomniał napastnik Wigan Athletic. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie, ale trener Strachan był pod wrażeniem występu swojej drużyny. – Nie chcę zbudować zbytniej ekscytacji, ale przez ostatni rok nauczyliśmy się znacznie lepiej operować piłką. A przecież o to chodzi w futbolu – podkreślił.
Zdaniem Strachana, ostatnie występy Szkotów są najlepsze od długiego czasu. Dlatego na Polskę nie zamierza zmieniać składu. – Zbyt wiele zmian mogłoby tylko rozbić drużynę. Byłem zachwycony meczem z Gruzją, dlatego w Warszawie wystawię tych samych wykonawców – zapowiedział.
Najprawdopodobniej na ławce znowu zasiądzie kapitan Darren Fletcher. Scott Brown, który w jego miejsce nosi opaskę, w sobotę był najlepszy na boisku. – Grał genialnie, ale zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Odkąd odszedłem z Celtiku, wyrósł na wybitnego pomocnika. Nie tylko sam rozgrywa piłkę, ale ciągnie za sobą resztę zespołu – ekscytował się Strachan. Właśnie Brown zdobył bramkę, która dała Szkocji zwycięstwo w towarzyskim meczu z Polską w marcu.
18:45
Malta