Po wyjściu Niemców z Narodowego ważne było wyciągnięcie wniosków z meczu wygranego. Teraz trzeba zrobić to samo, ale ze spotkania prawie przegranego.
Strachanowi niewiele zabrakło, by sprowadzić nas z obłoków na trawę. Mógł też przegrać, ale właśnie ta scena z 84. minuty dobrze oddaje stan naszej piłki. Genialne podanie Mili w pole karne i strzał w słupek Grosickiego. Piłka wraca do podającego, a ten koszmarnie chybia. Od bohatera akcji do zera...
Suma szczęścia równa się zero. Fura z Niemcami, tyle co Szkot napłakał we wtorek. Bilans nam się niby zgadza. Siedem punktów w trzech meczach. Ze "strachanowcami" trzeba było jednak wygrać, a z mistrzami świata remis wydawał się szczytem marzeń. I plus 3 z Faro. Teraz wyjazdy, a pierwszy to nie herbaciane pola Batumi...
Tę drużynę będzie można nosić na rękach dopiero po ostatnim powrocie z delegacji. Na razie Nawałka natchnął ją wiarą, dwa razy odmienił w szatni. Po beznadziejnych pierwszych połowach. I właśnie z tych nieudanych minut trzeba wyciągać pospiesznie wnioski przed wyprawami do Gruzji, Irlandii, Niemiec i Szkocji.
Między sobotą a wtorkiem wszyscy znali się na grze kopanej. Zmilczmy nazwiska, bo wypowiadający sami się ośmieszali od stacji Animal Planet do Radia Zet. Nieliczni apelowali o kostki lodu, a nawet o wiaderko z lodem. I wcale nie dlatego, że Szkoci przywieźli nam kilka butelek rudej na myszach. Media odleciały...
– Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma – to znamy. Andrzej Poniedzielski utrzymuje, że u nas często nie lubi się nawet tego, co się ma. Mamy taką reprezentację, jaką mamy. Walczącą, na dorobku, już z piątej dziesiątki rankingu. Pokochamy ją jak Irlandię, jeśli zremisuje z Loewem na wyjeździe...