| Retro

Jerzy Kukuczka zmarł na południowej ścianie Lhotse w 1989 roku...

Jerzy Kukuczka (fot. PAP)
Jerzy Kukuczka (fot. PAP)
Maciej Biega

W drodze na szczyt Lhotse, najsłynniejszego polskiego himalaistę zawiódł sprzęt. Przypominamy tekst Macieja Biegi z tygodnika "Sportowiec". Został napisany kilka chwil po dotarciu do kraju smutnej nowiny.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Pierwsze wieści jakie napłynęły z Nepalu są wręcz niesamowite. Wedle tych niepotwierdzonych informacji przyczyną tragicznego wypadku JURKA KUKUCZKI było pęknięcie liny. Współczesny sprzęt alpinistyczny, ten najwyższej klasy, reklamowany jest jako niezawodny. Ale przecież człowiek był przekonany, że tworzy niezawodne systemy zabezpieczające elektrownie atomowe. I też się mylił.

Jurek był 150 metrów od celu wyprawy, którą współczesny świat uznał za bardziej, niż zuchwałą. Południowa ściana Lhotse jest urwiskiem jakby stworzonym przez siły piekielne. Prawie czterokilometrowa ściana, trudności wspinaczkowe, które spotyka na swej drodze śmiałek już w strefie rozrzedzonego powietrza, gdzie każdy ruch bywa trudny. To coś takiego jakby przenieść najtrudniejsze ściany alpejskie bardzo, bardzo wysoko w świat wrogi człowiekowi. Gdzie nie ma czym oddychać, gdzie serce, mózg pozbawione tlenu pracują z najwyższym trudem. Lhotse jest przecież czwartym najwyższym szczytem Ziemi.

Wedle opinii znawców tej ściany Jerzy miał za sobą wszystkie najgorsze trudności. Po raz kolejny sięgał po zwycięstwo. Mówił czasami, że z południową ścianą Lhotse ma stare porachunki. Tylko tam, raz jedyny w ciągu ostatniego dziesięciolecia nie zrealizował swoich zamierzeń. Ale czy rzeczywiście za wszelką cenę chciał tam powrócić?

Może powoduje mną uczucie żalu. Nie sposób jednak odpędzić natrętnych myśli. Kiedy kilka lat temu zrezygnował ze zdobycia szczytu podążając dziewiczą drogą nie był jeszcze sławnym pogromcą wszystkich ośmiotysięczników. Nie towarzyszyła mu natrętna reklama, w studiu telewizyjnym nie puszyli się sponsorzy, nie było światła, dźwięku, technikoloru. Była cisza gór, cudowna samotność walczącego człowieka. Prawo do własnego przeżycia i prawo do rezygnacji. Teraz zmieniła się sceneria. Wspaniała, nieposkromiona ambicja Jurka, która nie potrzebowała żadnych sztucznych podniet, została spotęgowana przez kibiców. Otworzono wielki stadion w Himalajach.

Kiedy kończył swoją wysokogórską odyseję wielu pytało go co będzie dalej. Pytałem i ja także. Odpowiadał, że obawa tych, którzy na niego patrzyli. Przecież wiadomo było, że nie pójdzie drogami banalnymi, że nie uzna swoich celów za dokonanie i nie poprzestanie na podziwie dla pięknych gór. Poprzeczka była gdzieś straszliwie wysoko. Podniesiona była tam i przez niego samego. I przez innych, którzy dostrzegali wspaniałe perspektywy w himalajskim wyczynie. Pierwotnie miał być trawers Kanchendżongi, jakby powrót do wspaniałych wspomnień z trawersu Broad Peaków, wejścia jakiego dokonał sześć lat temu z Wojtkiem Kurtyką. Uprzedzili go Rosjanie, którzy przygotowywali się przez dwa lata, jak do walki o olimpijski medal. Ale on potrafił zmieniać plany w ciągu kilku minut. Podejmować decyzje w mgnieniu oka, które innym zabierały miesiące dumania. Tak narodził się wielki plan walki z południową ścianą Lhotse. Gdy narodził się nikt już Jurka nie mógł powstrzymać. Nikt i chyba nic. Wiosną wyprawa pod wodzą Messnera ledwie liznęła południową krawędź Lhotse. To też się liczyło. I dla niego, i dla sponsorów, którzy lubią mocne przeżycia i przebojową reklamę..

Miałem szczęście spotkać Jurka, gdy jeszcze nie był wielką gwiazdą, kiedy na jego powrót z gór nie czekał tłum reporterów chciwych każdego słowa. Była intymna cisza w krakowskim mieszkaniu w grudniu 1981. Czasy burzliwe, nie w chmurach błądzili ludzie z nizin. Jurek powrócił z Makalu. Po nieudanych zmaganiach z zachodnią granią góry, gdy jego partnerzy załamali się, a kilka wypraw trwało w namiotach przyciśniętych pod brezent podmuchami wichru, zdecydował się na krok szaleńczy. Samotną wyprawę na szczyt. Niebo się przejaśniło, wziął linę, która miała tyle metrów ile potrzeba, wszystko mu było życzliwe. Po tej wyprawie narodził się pomysł rywalizacji z Messnerem, pokonania wszystkich najwyższych gór. I był to pomysł zupełnie kameralny.

Wracaliśmy później do wspomnień z tej wyprawy. Jurek powiedział mi kiedyś: jestem człowiekiem, który gorąco wierzy w Boga. I ta droga na Makalu była moją najszczerszą, najgorętszą modlitwą. Nigdy nie czułem się tak blisko Stwórcy... Będę pamiętał te słowa zawsze. Wydawały mi się one najważniejsze dla zrozumienia Jurka, dla pojęcia motywów jego działania. Mówiono o jego wspaniałej sile psychicznej, która pozwalała przetrwać w każdej sytuacji. Dwie noce w śniegu, przy arktycznym mrozie na Daulaghiri, męki pragnienia i głodu na K-2, marsz z odmrożonymi stopami zimą 1985 między Daulaghiri i Cho-Oyu. Niechętnie mówił o tym co musiał przeżyć, aby go podziwiano. Szczegóły, fakty trzeba było z niego wydobywać mozolnie. O kłopotach ze stopami nie wiedziało nawet wielu jego kolegów. Kiedyś usłyszałem wypowiedź znanego alpinisty, że Jurek jest wyjątkowo odporny na mróz i zimno się go nie ima...

Ta natchniona wiara w powodzenie wiodła go przez wiele lat. Wsparta zawodowym mistrzostwem, wyjątkowymi cechami jego organizmu. Stał się symbolem dokonań prawie niewyobrażalnych dla wielu ludzi gór. Wiedział o tym, ale nigdy nie było w nim cierpliwości. Powiedział kiedyś, to co zresztą powtarza wielu himalaistów - największym zwycięstwem i sukcesem jest szczęśliwy powrót. Może to brzmi banalnie, ale nie wtedy gdy dobrowolnie przenika się do strefy zwanej strefą śmierci. I ta prawda pozostanie niestety jako prawda najważniejsza. Chociaż wiara w Opatrzność czyni cuda.

Podobno na wysokości 8300 metrów, na południowej ścianie Lhotse, 24 października 1989, pękła lina. Wedle zapewnień ludzi nigdy pęknąć nie powinna.

Maciej Biega*

* Autor był pierwszym piórem tygodnika ilustrowanego "Sportowiec" wydawanego w latach 1949-1995. Bardzo chciał napisać książkę o legendarnym himalaiście. Przedwczesna śmierć wybitnego dziennikarza w 1993 roku przekreśliła te plany...

(fot. Sportowiec)
(fot. Sportowiec)
Zobacz też
40 lat od tragedii na Heysel. Boniek nie chciał grać

40 lat od tragedii na Heysel. Boniek nie chciał grać

| Retro 
Ronaldo nie pomógł, kadra Beenhakkera zremisowała w Lizbonie [WIDEO]
(fot. PAP/EPA)

Ronaldo nie pomógł, kadra Beenhakkera zremisowała w Lizbonie [WIDEO]

| Retro 
Polacy pokonali potęgę! Tutaj zaczął się marsz po medale MŚ
Selekcjoner Bogdan Wenta i reprezentanci Polski: Bartosz Jurecki i Grzegorz Tkaczyk (fot. Getty)
polecamy

Polacy pokonali potęgę! Tutaj zaczął się marsz po medale MŚ

| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn 
"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"
6 lutego 2021 roku minęło 10 lat od wypadku w Ronde di Andora, w którym uczestniczył Robert Kubica (fot. Getty/PAP/EPA)
polecamy

"Wieźli do nas Kubicę. Nie byli pewni, czy przyjedzie żywy"

| Motorowe / Formuła 1 
Rozmowa o miłości ojca i syna. "Już nigdy nie usłyszę jego głosu"
Zenon Plech (fot. PAP/Roman Jocher) oraz Zenon Plech z synem Krystianem (fot. archiwum Krystiana Plecha)
tylko u nas

Rozmowa o miłości ojca i syna. "Już nigdy nie usłyszę jego głosu"

| Retro 
"Usiadłam na krawężniku i zaczęłam strasznie płakać"
Agata Mróz-Olszewska (fot. PAP/Roman Koszowski)
polecamy

"Usiadłam na krawężniku i zaczęłam strasznie płakać"

| Retro 
Legenda wspomina mecz na Wembley. "To nie Jan Tomaszewski zatrzymał Anglię"
We wtorek mija 50 lat od historycznego remisu reprezentacji Polski z Anglią 1:1 na Wembley. Dzięki temu wynikowi, biało-czerwoni awansowali na mundial 1974 (fot. Getty Images)
tylko u nas

Legenda wspomina mecz na Wembley. "To nie Jan Tomaszewski zatrzymał Anglię"

| Retro 
50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"
Lesław Ćmikiewicz, Anglia - Polska, Polska - Anglia, Wembley 1973
tylko u nas

50 lat od Wembley. "Nazwali mnie człowiekiem o wzroku mordercy"

| Piłka nożna / Reprezentacja 
50 lat od Wembley. "Boże, oby nie było kompromitacji"
Jan Tomaszewski, Anglia - Polska, Polska - Anglia, Wembley, Kazimierz Górski
tylko u nas

50 lat od Wembley. "Boże, oby nie było kompromitacji"

| Piłka nożna / Reprezentacja 
Gdy mieliśmy mnóstwo świetnych piłkarzy... Niedoszli bohaterzy z Wembley
Ostatnie przygotowania do Wembley. Od lewej w dolnym rzędzie: Maszczyk, Gadocha, Chojnacki, Kapka, Kasperczak, Deyna, Kmiecik, Szarmach, Musiał, Lato. W górnym: asystent Gmoch, Domarski, trener Górski, Tomaszewski, Gorgoń, Szymanowski, Bulzacki, Kalinowski, Gut i Ćmikiewicz (fot. PAP)
polecamy

Gdy mieliśmy mnóstwo świetnych piłkarzy... Niedoszli bohaterzy z Wembley

| Retro 
Polecane
Najnowsze
Hit w ćwierćfinale Klubowych Mistrzostw Świata
nowe
Hit w ćwierćfinale Klubowych Mistrzostw Świata
| Piłka nożna 
Harry Kane (fot. Getty)
Grbić próbował wszystkiego, ale Polska traci pozycję lidera
Kewin Sasak (fot. Volleyball World)
pilne
Grbić próbował wszystkiego, ale Polska traci pozycję lidera
fot. Facebook
Sara Kalisz
Lekkoatletyczne DME w Madrycie 4. dzień [ZAPIS]
Lekkoatletyka, Drużynowe Mistrzostwa Europy, Madryt – dzień 4. (29.06.2025)
Lekkoatletyczne DME w Madrycie 4. dzień [ZAPIS]
| Lekkoatletyka 
Poznaliśmy mistrza Polski w hokeju na trawie
Hokej na trawie (fot. PAP)
Poznaliśmy mistrza Polski w hokeju na trawie
| Inne 
Sportowy wieczór (29.06.2025) Reprezentacja Polski na podium!
Sportowy wieczór (29.06.2025)
Sportowy wieczór (29.06.2025) Reprezentacja Polski na podium!
| Sportowy wieczór 
Surowa kara za wyeliminowanie faworyta w F1
Kimi Antonelli (fot. Getty Images)
Surowa kara za wyeliminowanie faworyta w F1
| Motorowe / Formuła 1 
Bukowiecka po DME: nie wierzyliśmy w siebie [WIDEO]
Natalia Bukowiecka (fot. TVP Sport)
Bukowiecka po DME: nie wierzyliśmy w siebie [WIDEO]
| Lekkoatletyka 
Do góry