Im bliżej sobotniego spotkania Realu Madryt z Barceloną, tym więcej emocji budzi każdy detal. Tym razem dziennikarze zastanawiają się, w jakim wymiarze na boisku pojawi się powracający po zawieszeniu napastnik gości – Luis Suarez.
Urugwajczyk został ukarany przez FIFA jeszcze w czerwcu, gdy w meczu fazy grupowej mistrzostw świata ugryzł Włocha Giorgio Chielliniego. Początkowo zakaz obejmował także treningi z nowym klubem, ale w sierpniu Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie karę złagodził. Od tamtej pory Suarez przygotowuje się do powrotu, który przypada akurat na El Clasico.
Chociaż Katalończycy liderują w Primera Division, a gra zespołu wygląda co najmniej dobrze, kibice nie wyobrażają sobie, żeby sprowadzony za 90 milionów euro napastnik nie wybiegł w sobotę na boisko. Uspokoił ich nieco Luis Enrique, który na konferencji prasowej zadeklarował, że Urugwajczyk "zagra jakieś minuty". Wciąż jednak wielu fanów domaga się, by zastąpił w pierwszym składzie Pedro – najsłabsze ogniwo ofensywy, w której pierwsze skrzypce grają Neymar i Lionel Messi.
Różne koncepcje przedstawiają także dziennikarze, próbujący czytać w myślach szkoleniowca Barcelony. Zastanawiają się, czy najlepszym pomysłem byłoby wprowadzenie Suareza na początku drugiej połowy, czy powinien wejść nieco później, gdy Królewscy będą już zmęczeni.
Najmniej popularna wersja zakłada, że nie zagra w ogóle — rywal jest bowiem zbyt poważny, by ryzykować wprowadzenie gracza, który meczowych emocji nie czuł od ponad czterech miesięcy. Najbardziej popularna – że wybiegnie w pierwszym składzie i udowodni, dlaczego władze Barcelony zdecydowały się zapłacić za niego tak wiele.
Ostateczna decyzja należy jednak do Luisa Enrique, który podejmie ją prawdopodobnie dopiero po ostatnim treningu przed Gran Derbi. Spotkanie już w sobotę o 18:00 na Santiago Bernabeu.