Werder Brema przegrał u siebie z 1. FC Koeln 0:1 (0:0) w meczu otwierającym dziewiątą kolejkę Bundesligi. Obrońca Kolonii Paweł Olkowski grał od początku do końca, a skrzydłowy Sławomir Peszko wszedł na ostatnie 20 minut.
Wygrana w piątek była obowiązkiem beniaminka Bundesligi. Pojechał bowiem na boisko Werderu – najsłabszej drużyny tego sezonu, która w ośmiu meczach nie zanotowała ani jednego zwycięstwa. Nie inaczej było tym razem.
Gospodarze od początku nastawili się na obronę, rzadko tylko niepokojąc bramkarza Kolonii z kontrataków. Z kolei zespół Olkowskiego atakował bez ustanku, ale bił głową w mur. Brakowało skuteczności i kropki nad :i:. Wobec nieporadności piłkarzy podstawowej "11", postawił ją wprowadzony po przerwie Anthony Ujah.
Zawodnicy Werderu przebudzili się dopiero po stracie bramki. Wtedy było już jednak za późno. Nie zdołali doprowadzić do remisu, choć momentami defensywie Koeln dopisywało szczęście. Olkowski spisał się jednak bez zarzutu, choć w spotkaniu z "czerwoną latarnią" można było oczekiwać od niego większej aktywności w ofensywie. Peszko był niewidoczny, a Adam Matuszczyk nie wstał z ławki.