W nocy z wtorku na środę kolejne porażki ponieśli koszykarze Los Angeles Lakers i Oklahoma City Thunder. W dwóch najbardziej wyczekiwanych starciach mierzyli się Houston Rockets z Miami Heat oraz Portland Trail Blazers z Cleveland Cavaliers.
Los Angeles Lakers przegrali w nocy piąty z rzędu mecz, "szlifując" swój rezultat w kategorii "najgorszy start w historii zespołu". Humory kibicom w Staples Center poprawił jedynie Kobe Bryant, który po kontuzji ścięgna Achillesa wygląda coraz lepiej, a przeciwko Suns rzucił 39 punktów – najwięcej w tym sezonie. Co prawda na niskiej skuteczności (14/37), co prawda znów oddając wiele niepotrzebnych rzutów, ale to pewna naturalna konsekwencja tego, jakich ma w drużynie partnerów. Na skład nie może natomiast narzekać Jeff Hornacek, trener Phoenix. Słońca wygrały z Lakers przede wszystkim dzięki rezerwowym: znów świetny był Isaiah Thomas (11/16, 22 punkty), jeszcze lepsze wejście zaliczył Gerald Green (11/19, 26 punktów), a zespół z Arizony wygrał 112:106.
Problemów Oklahoma City Thunder ciąg dalszy. Choć rotacja w zespole obejmuje już tylko ośmiu zawodników, w meczu z Toronto urazu doznał kolejny – Perry Jones. Koszykarze Brooksa mecz kończyli w siódemkę, co odbiło się na ich dyspozycji w drugiej połowie, przegranej 36:49. Raptors grali źle, trafili zaledwie 39% z gry, ale wobec zmęczenia rywali i dużej liczby strat wygrali 100:88. Ciężko jednak kogokolwiek w zespole Dinozaurów wyróżnić.
Zachód lepszy niż Wschód
Houston Rockets, po łatwym początku, podczas wyjazdowego meczu z Miami mieli przejść pierwszy poważny test w tym sezonie. Zaliczyli go na piątkę, bez większych problemów zwyciężając z niepokonanymi dotąd Heat – 108:91. Tradycyjnie świetnie spisał się duet liderów Rakiet – James Harden i Dwight Howard zdobyli niemal połowę punktów całego zespołu, a Harden był nawet o jedną zbiórkę od triple-double.
W innym pojedynku na linii Zachód-Wschód, Portland Trail Blazers podejmowali Cleveland Cavaliers. Po małym błysku przeciwko Bulls, presji bycia Kawalerzystą znów nie uniósł LeBron James. Czterokrotny MVP ligi wyglądał na parkiecie zwyczajnie źle, trafił 4 z 12 rzutów i zdobył tylko 11 punktów. Jeszcze gorsi byli jednak inni obwodowi: Kyrie Irving (3/17) i Dion Waiters (3/11), wobec czego w końcowym triumfie nie mógł pomóc nawet niezły Kevin Love (22 punkty, 10 zbiórek).
W barwach gospodarzy wreszcie dobry mecz rozegrał Damian Lillard. Świetnie zagrała zresztą cała pierwsza piątka Blazers, która zdobyła 90 spośród 101 punktów całej drużyny. Portland wygrali 101:82.
Wyniki wszystkich spotkań:
Indiana Pacers – Milwaukee Bucks 81:87
Miami Heat – Houston Rockets 91:108
New York Knicks – Washington Wizards 83:98
Toronto Raptors – Oklahoma City Thunder 100:88
Chicago Bulls – Orlando Magic 98:90
New Orleans Pelicans – Charlotte Hornets 100:91
Portland Trail Blazers – Cleveland Cavaliers 101:82
Los Angeles Lakers – Phoenix Suns 106:112