Artur Szpilka (17-1, 12 KO) dzięki zwycięstwu nad Tomaszem Adamkiem (49-4, 29 KO) wrócił na właściwe tory. W wieku 25 lat jest jednym z najlepiej prosperujących polskich pięściarzy. Choć tuż po najważniejszym zwycięstwie w karierze "Szpila" zapowiedział dwie łatwiejsze walki, to na horyzoncie pojawiła się możliwość stoczenia kolejnej wielkiej polsko-polskiej batalii.
Po sobotniej gali w Kraków Arenie wiele się wyjaśniło w świecie polskiego boksu. 37-letni Adamek potwierdził, że marcowa porażka z Wiaczesławem Głazkowem (19-0-1, 12 KO) nie była przypadkiem. Słabo przygotowany i najcięższy w karierze były mistrz świata w wadze półciężkiej i junior ciężkiej stracił większość dawnych atutów. Choć do końca wierzył w odmienienie losów pojedynku, to w starciu z młodszym i skupionym na realizowaniu planu taktycznego rywalem zwyczajnie zabrakło mu argumentów.
Odrobiona praca domowa
W styczniu Szpilka doznał pierwszej porażki w profesjonalnej karierze. Bryant Jennings (19-0, 10 KO) był lepszy w każdym aspekcie i wysoko wygrywał na punkty, gdy Polak w 10 rundzie poszedł na całość. Zamiast znokautować Amerykanina sam dał się trafić, dając sędziemu podstawy do przerwania pojedynku.
– Moim zdaniem większe zwycięstwo Szpilka zanotował nad swoimi nerwami niż nad Adamkiem. Tomek był cieniem samego siebie i kilku innych pięściarzy także by sobie z nim poradziło. Co do Artura – znakomicie odrobił pracę domową po porażce z Jenningsem. Jego przyszłość może być naprawdę ciekawa. On nadal jest bardzo młody i chętny do nauki – przyznał Paweł Skrzecz, jeden z jego byłych trenerów.
Szpilka ma jasno określone plany na przyszłość. 31 stycznia 2015 roku ma walczyć w Toruniu z niżej notowanym przeciwnikiem. Potem planuje na 3 miesiące przenieść się do Stanów Zjednoczonych. Po powrocie do Polski czekają na niego dwie opcje: odwlekany od dawna pojedynek z Krzysztofem Zimnochem (17-0-1, 11 KO) lub... starcie z kolegą z grupy, Krzysztofem Włodarczykiem (49-3-1, 35 KO).
"Diablo" do wagi ciężkiej?
Nie jest tajemnicą, że po wrześniowej porażce z Grigorijem Drozdem (39-1, 27 KO) były mistrz świata federacji WBC znalazł się na rozdrożach. Choć w kontrakcie miał zapisaną klauzulę zapewniającą mu rewanż, to wydaje się, że takie starcie znów mogłoby równie jednostronne jak pojedynek w Moskwie. Mistrzowie innych federacji – Marco Huck, Denis Lebiediew i Yoan Pablo Hernandez – na pewno dobrowolnie nie zgodzą się na walkę z Polakiem.
Włodarczyk od dawna powtarzał, że w związku ze słabymi perspektywami rozważa przenosiny do kategorii królewskiej. W połowie 2014 roku miał się spotkać z Albertem Sosnowskim (48-7-2, 29 KO), ale wtedy na horyzoncie pojawiła się możliwość stoczenia pojedynku z Drozdem.
Walka ze Szpilką byłaby jednak trudna do przeprowadzenia z jednego prostego względu: trenerem obu pięściarzy jest Fiodor Łapin. To mogłoby się zmienić tylko w sytuacji, w której pogromca Adamka znalazłby nowego szkoleniowca w Stanach Zjednoczonych. Obaj bokserzy są też kolegami z jednej grupy, ale...
– Pojedynki między rodakami to takie bezsensowne wybijanie się nawzajem, ale z drugiej strony... Gdybym zobaczył gotową kasę na stole, to z pewnością bym się zastanowił – przyznał Włodarczyk. Szpilka błyskawicznie podchwycił temat. – Jeżeli siano by się zgadzało? To nie widzę żadnych obaw i z przyjemnością pokażę "Diablo", że waga ciężka nie jest dla niego... – napisał w czwartek na facebooku.
Plan B: Zimnoch
W odwodzie jest jeszcze druga potencjalnie duża walka. Na swoją szansę czeka Zimnoch, który pokonywał Szpilkę w czasach amatorskich. Obaj zawodnicy nie kryją wzajemnej niechęci. Mieli się zmierzyć na początku 2013 roku, przed walką Andrzeja Gołoty z Przemysławem Saletą. Na konferencji promującej galę wdali się nawet w bójkę, ale starcie odwołano dwa tygodnie przed terminem. Powód? Kłopoty "Szpili" w wygranym starciu z Mikem Mollo. W tym pojedynku po raz pierwszy w karierze Polak zapoznał się z deskami.
– Są przymiarki, by walka odbyła się w listopadzie na hali w Krakowie. Kasa się będzie zgadzać, to będzie walka. Wydaje mi się, że każdy chce ją zobaczyć. Nienawidzę go, będę robił wszystko, by go upokorzyć – mówił Szpilka na początku tego roku.
Plany pokrzyżowała jednak kontuzja Zimnocha, który ze względu na uraz barku w 2014 roku nie stoczył żadnej walki. Wrócić ma na początku przyszłego roku i pod koniec 2015 roku wizja ich starcia byłaby bardzo realna. Dlaczego? Po Gołocie i Adamku brak wielkich nazwisk w kontekście rywali Szpilki na polskim podwórku. Niesprawdzony na najwyższym poziomie Zimnoch to pod pewnymi względami bezpieczniejsza opcja niż uznany mistrz "Diablo".
Po bezapelacyjnej wygranej z Adamkiem karty rozdaje jednak "Szpila". Znając porywczy charakterem 25-latka nie sposób przesądzić, na którą drogę się zdecyduje. Jedno jest pewne: jeśli w Ameryce nie znajdzie tego, czego szuka, to w kraju czeka na niego kilku rywali, z którymi może dać świetne i atrakcyjne dla kibiców walki.