Po ostatniej ligowej wygranej z Borussią Moenchengladbach (1:0), Dortmund odetchnął. Drużyna opuściła strefę spadkową, ale nadal potrzebuje punktów. Szef wicemistrzów Niemiec, Hans-Joachim Watzke, zapewnia, że Juergen Klopp może spać spokojnie. Przy okazji odniósł się ponownie do transferu Roberta Lewandowskiego.
Lewandowski odszedł z Borussii do Bayernu dopiero latem, ale mógł już przed rokiem i wówczas klub otrzymałby za Polaka sporo gotówki. – Udowodniliśmy, że nie musimy sprzedawać piłkarzy, jeśli sami tego nie chcemy. I z perspektywy czasu można powiedzieć, że mieliśmy rację. Bo to, co osiągnęliśmy z Robertem w składzie było dziesięć razy bardziej wartościowe, niż pieniądze, które mogliśmy za niego dostać przed końcem kontraktu. Doskonale wiedzieliśmy, co robimy – zapewnił Watzke.
Nie ma tematu Ligi Mistrzów
Jednak odejście Lewandowskiego nie tłumaczy fatalnej postawy klubu w trwającym sezonie Bundesligi. Celem BVB było (jest?) zajęcie miejsca gwarantującego start co najmniej w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Tymczasem po 10. kolejkach zespół miał zaledwie 7 punktów i nieoczekiwanie znalazł się w strefie spadkowej. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by drużyna z takim dorobkiem po 10 meczach zapewniła sobie później występy w LM. Czy BVB będzie pierwsza?
– To nie jest obecnie nasz główny temat – zauważył Watzke. – Jeśli w przyszłym roku zabraknie nas na arenie międzynarodowej, to oczywiście nie będzie dla nas dobre, ale nie oznacza końca klubu. Zbudowaliśmy silny zespół w ciągu kilku ostatnich lat. Borussia jest tak mocna ekonomicznie, jak nie była nigdy wcześniej. To jest nasza karta przetargowa, bo przecież każdego sezonu jakiegoś wielkiego klubu brakuje w Lidze Mistrzów.
Klopp niezagrożony
Nie zmienia to faktu, że BVB może się niebawem znaleźć w sytuacji Manchesteru United, który po słabym sezonie w Premier League, nie znalazł miejsca w Lidze Mistrzów. – Gdyby mi ktoś o tym powiedział trzy lata temu, to bym w to nie uwierzył. Wówczas Manchester United był na absolutnym topie. Obecnie mają ekstremalne kłopoty, ale nie stracili ani swojej siły, ani dobrej marki. Chciałbym jednak podkreślić: sezon się jeszcze nie skończył – dodał.
O ile w Champions League, piłkarze BVB grają jak z nut (4 mecze, 4 zwycięstwa), o tyle w Bundeslidze dopiero po wygranej z Borussią Moenchengladbach wydostali się ze strefy spadkowej. Mimo to Watzke zapewnia, że klub nie myśli o zwolnieniu trenera Juergena Kloppa. – Nawet gdyby sam chciał odejść, to i tak przekonywałbym go do pozostania w Dortmundzie. Jego misja nie jest jeszcze skończona. Wiedziałem, że trzeba zachować spokój i nic nie zmieniać. Na pewno nie jest jednak łatwo, aby po porażkach pojawić się w sali konferencyjnej i odpowiadać na liczne ataki.
Trudny rynek
Jednym z powodów kryzysu wicemistrzów Niemiec są z pewnością kontuzje, które dotknęły m.in. Jakuba Błaszczykowskiego, Nuriego Sahina, Ilkaya Gundogana, Olivera Kircha czy Marco Reusa. Klub nie myślał jednak o tym, aby w trybie awaryjnym sprowadzić nowych zawodników.
– Oczywiście, można byłoby pozyskać pięciu piłkarzy. Jednak każda dramatyczna seria ma swój koniec, a wtedy mielibyśmy w kadrze 28 graczy. W takiej sytuacji łatwiej o konflikty. Gdy do składu wrócą kontuzjowani piłkarzy, będziemy mieli znakomitą jakość. Na pewno nie popełniliśmy poważnych błędów. Gdyby tak było, zespół nie wygrałby meczów z Arsenalem, Galatasaray czy ostatnio z Gladbach – ocenił szef BVB.
– W ostatnich latach mieliśmy też sporo szczęścia przy dokonywaniu transferów – dodał. – Jednak nie każdego roku można sprowadzić takiego piłkarza jak Shinji Kagawa za 350 tysięcy euro. To tak nie funkcjonuje i obecnie trudniej nam działać na rynku transferowym. Piłkarze kosztują więcej, co sprawia, że presja i oczekiwania są także większe. Należy zdawać sobie sprawę, że mamy w klubie do czynienia z kryzysem. Zawsze podkreślałem, że taki moment może kiedyś nadejść.