Polscy łyżwiarze szybcy robią furorę w Pucharze Świata, ale poza torem zmagają się z licznymi problemami. W drodze na zawody do Heerenveen zepsuł się bus, którym podróżowali. – Samochody, jak to samochody. Czasem się psują – skomentował Kazimierz Kowalczyk, prezes PZŁS.
Polacy zdominowali ostatnie zawody PŚ. W Berlinie dwukrotnie na 500 m triumfował Artur Waś, a Jan Szymański zwyciężył na 1500 m. Polacy wygrali też wyścig drużynowy, a Polki zajęły w tej konkurencji drugie miejsce.
Po sukcesach w Niemczech biało-czerwoni szybko spakowali bagaże i ruszyli w drogę, na kolejne zawody Pucharu Świata do Holandii. W drodze do Heerenveen spotkała ich jednak niemiła przygoda - musieli pchać swój samochód. "Pozdrawiam ludzi, którzy są odpowiedzialni za to, że jedziemy zepsutymi busami po Europie... cztery godziny gdzieś w Holandii, mokro i zimno" – napisał na Facebooku Szymański.
– Nasze samochody (związek dysponuje dwoma przyp. red.) są przeglądane i zawsze w trasę ruszają bez usterek, kierowca nie drży o to czy dojedzie do celu. Samochody jak to samochody, czasami się psują – mówi prezes związku Kazimierz Kowalczyk.
Kowalczyk podkreśla, że jako prezes bardzo chciałby, aby zawodnicy podróżowali w jak najlepszych warunkach, jednak na zakup nowych samochodów PZŁS nie stać. – Już po sukcesach na igrzyskach w Soczi rozpoczęliśmy poszukiwania sponsorów. Rozmawiałem z pięcioma firmami, ale na tych rozmowach się kończyło, bo nikt nie jest zainteresowany wspieraniem łyżwiarzy – wyjaśnia prezes.